Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Biało-czerwoni zagrali perfekcyjnie, ale to dopiero początek turnieju

Robert Małolepszy
Warszawa. Typowana do miana czarnego konia turnieju Serbia nie miała nic do powiedzenia w meczu z biało-czerwonymi na Stadionie Narodowym.

– Polacy zagrali perfekcyjnie. My popełnialiśmy za dużo błędów. To był jeden z najgorszych meczów naszej reprezentacji w ostatnich latach – tak spotkanie w obecności 62 tysięcy widzów podsumował trener Serbów Igor Kolaković.

I trudno się z nim nie zgodzić. Postawa Serbów trochę utrudnia ocenę tego, co wydarzyło się w sobotni wieczór. Bo gdy mecz w siatkówce trwa ledwie godzinę i 23 minuty, a w setach jest do 19, 18 i 18 dla zwycięzców – to oznacza różnicę klas. Od razu pojawia się pytanie, czy to Polacy byli tak mocni, czy Serbowie słabi.

Wolimy tę pierwszą wersję i w tym spotkaniu ona jest prawdziwa. Bo to wcale nie był łatwy mecz dla biało-czerwonych – co podkreślał po jego zakończeniu trener Polaków Ste­phane Ant­iga.

– Zdecydowanie większa presja była na naszych rywalach – przyznał kapitan Serbów Dragan Stanković.

Wszyscy obawiali się, jak nasi zniosą presję. Od lat grają przy pełnych trybunach, ale kto nie był w sobotę na stadionie, nie zrozumie, co tam się działo. Takiej atmosfery nie ma tam nawet na meczach piłkarskich, podczas których nie można moderować dopingiem. Duet Magiera-Kułaga jak zwykle zrobił swoje. Gdy siatkarze wchodzili na parkiet, wyczytywani pojedynczo, Narodowy dosłownie odleciał.

– To był moment, w którym wszystkim nam uginały się nogi – przynał kapitan polskiej drużyny Michał Winiarski. – Ale gdy zaczęliśmy się rozgrzewać, nerwy puściły. A potem już poszło. Publiczność nas poniosła.

Biało-czerwoni świetnie znieśli presję. – Gdy zobaczyłem, że chłopaki zagrywają od pierwszej piłki agresywnie, na dużym ryzyku, wiedziałem, że będzie dobrze, że wytrzymają – relacjonował Antiga.

Wyrównany był tylko początek pierwszego seta. Polacy lepiej serwowali, zdecydowanie lepiej przyjmowali. Nasza taktyka zagrywki była mądrzejsza. Tylko Wlazły i Winiarski (co drugi raz) stawiali na mocny serwis. Pozostali zagrywali szybującą piłkę, a to w sobotę był jeden z kluczy do zwycięstwa.

– Nad siatką wiało. Z jednej strony boiska grało się z wiatrem, z drugiej pod wiatr – przyznał Winiarski.

Z bliska było to widać aż nadto. Trzeci set oglądaliśmy z miejsca tuż za bandami reklamowymi. Gdy Polacy serwowali flotem tuż nad siatką, piłka wpadała w wibracje. Serbowie sobie z tym nie radzili.

Tuż przed meczem Antiga niespodziewanie wrócił do swojej koncepcji, że pierwszym libero będzie Paweł Zatorski. To był strzał w dziesiątkę. Zagrał rewelacyjnie – nie tylko w przyjęciu, z czego jest znany.

Zresztą nie tylko on grał perfekcyjnie w przyjęciu. Serbowie ostrzeliwali debiutującego w tak wielkiej imprezie Mateusza Mikę, który w szóstce zastąpił Bartka Kurka. 23-letni przyjmujący zniósł to świetnie. Odbierał bardzo dobrze. Paweł Zagumny posyłał do niego wiele piłek.

Trzeba tylko pamiętać, że w 2004 r. w Atenach, też rozpoczęliśmy od zwycięstwa nad Serbami, wtedy mistrzami olimpijskimi 3:0, a potem odpadliśmy w ćwierćfinale. Dlatego cieszmy się, ale musimy jak najszybciej zapomnieć o tym meczu. Przynajmnej do końca turnieju. Następny mecz biało-czerwonych jutro we Wrocławiu.

Polska – Serbia 3:0 (25:19, 25:18, 25:18)

Polska: Zagumny 1, Mika 11, Nowakowski 7, Wlazły 11, Winiarski 13, Kłos 9, Zatorski (libero) oraz Konarski 1, Drzyzga. Trener Stephane Antiga.

Serbia: Jovović, Nikić 2, Podrascanin 4, Atanasijević 12, N. Kovacević 5, Lisinac 7, Rosić (libero) oraz U. Kovacević 1, Petković 1, Ivović 5. Trener: Igor Kolaković.

Kolejne mecze Polaków: jutro z Australią (godz. 20.15), w czwartek z Wenezuelą (20.15), w sobotę z Kamerunem (20.15), w niedzielę z Argentyną (16.30). Wszystkie mecze we Wrocławiu.

OBY TO BYŁO 13 SPOTKAŃ

Mariusz Wlazły:
– Mecz z Serbami niczego nie kończy, a rozpoczyna. Ważne, że do Wrocławia jedziemy po zwycięstwie. W przeciwnym przypadku nastroje byłyby kiepskie, a presja by wzrosła. Cieszę się, że wróciłem do kadry, gdzie nie było mnie kilka lat. Wiele się tu zmieniło. Ja się też zmieniłem, bo nabrałem więcej doświadczenia życiowego.

Paweł Zagumny:
– Szybciej „ogarnęliśmy się” od Serbów. Rywale mieli więcej problemów z panującymi na stadionie warunkami. Było to widać na zagrywce i w przyjęciu.

Mateusz Mika:
– Dużo mówiło się o tym, jak poradzimy sobie z presją. Jak było widać, udało nam się. Dobry początek meczu nam w tym pomógł. Później też nie było sytuacji na styku, żeby było nerwowo. Potyczka z Serbami nam wyszła, ale nie możemy popaść w hurraoptymizm.

Krzysztof Ignaczak:

– Tak jak Andrzej Wrona jestem gotowy do grania. Czujemy się równie wartościowymi graczami co reszta. Turniej jest długi. Jeśli dobrniemy do końca, to oznacza rozegranie 13 spotkań. Myślę, że każdy dostanie swoje pięć minut.

Dragan Stanković (kapitan reprezentacji Serbii):
– Mam nadzieję, że to był nasz najgorszy mecz w tym turnieju i kolejne wygramy. Ale wiele musimy poprawić. Byliśmy zbyt nerwowi. Mimo wszystko jestem dumny, że uczestniczyłem w tym spotkaniu. To było najważniejsze wydarzenie w światowej siatkówce.

Zebrał Tomasz Biliński

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski