Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Biegać jak Szatan

syp
Często można go zobaczyć, jak ubrany w dres, niezależnie od pory roku mozolnie pokonuje kolejne kilometry podwolbromskich dróg. O tym, że Marek Szatan jest biegaczem, wiedzą w jego rodzinnej wsi Gołaczewy-Piaski w gminie Wolbrom chyba wszyscy. O tym, że zaliczył 59 maratonów - niewielu.

87893 kilometrów na liczniku

   Szczupły, uśmiechnięty mężczyzna wyciąga z torby pięć skrupulatnie zapisanych brulionów. - To moje dzienniczki biegowe. Zapisuję w nich każdy kilometr, który przebiegłem w życiu. Zebrało się ich 87893. To tak, jakbym ponad dwukrotnie okrążył kulę ziemską - _mówi.
   Jego przygoda z bieganiem rozpoczęła się w 1983 roku, kiedy wystartował w barwach KS Olkusz w słynnym warszawskim Maratonie Pokoju. Ukończył go na odległym, 866 miejscu, ale zdobył doświadczenie, które zaprocentowało w przyszłości. Po powrocie z wojska rozpoczął pracę w olkuskiej Emalierni i dalej biegał w barwach Olkusza. Zaczął wyjeżdżać na maratony zagraniczne, głównie do Niemiec i Holandii. Najbardziej wspomina maraton berliński w 1991 roku, który po raz pierwszy został poprowadzony przez Bramę Brandenburską. Był to szczególny rok, bo wystartował wtedy w sześciu maratonach. Jak mówi, spore wyzwanie stanowią też bardzo trudne maratony po plaży, jedyne takie biegi na świecie organizowane są w duńskiej miejscowości Chvidesande. Startował w nich czterokrotnie, zawsze kończąc bieg w pierwszej "dziesiątce". Biegał też w historycznym maratonie w Chicago, który po ataku terrorystycznym z 11 września miał być odwołany ze względu na ryzyko zamachu, a stał się hołdem złożonym poległym w ruinach WTC. Wzięło w nim udział 40 tys. osób, Marek Szatan był 25. i jednocześnie najlepszy z Polaków.
   Mimo "czterdziestki" na karku, utrzymuje surowy reżim treningowy. Codziennie pokonuje dystans 18-20 km, a w niedzielę zwiększa go do 25-30 km. - _Muszę być wybiegany, dla maratończyka to podstawa. A teraz, po "40", zaczynam drugą młodość zawodniczą, gdyż będę już klasyfikowany w kategorii masters, czyli weteranów
- żartuje Szatan. Już na poważnie mówi o swoich planach. Chciałby spróbować swoich sił w biegu na 100 km, ale niestety, w Polsce takich zawodów się nie organizuje. W 1999 roku z sukcesem wystartował w biegu na 50 km, który odbywał się w Niemczech. Drugie marzenie to udział w słynnym maratonie nowojorskim. Trzeci plan dotyczy startów w biegach górskich. Trenuje w pagórkowatym terenie Jury i sam czuje, że ma predyspozycje do startów w takich warunkach. Jesienią był 5.w górskim maratonie w Toronto.
   Poza bieganiem jest menedżerem sportowym. Dzięki swoim kontaktom pomógł w zagranicznych startach kilku lekkoatletom z Olkusza i okolic. - Będę biegał zawsze. Jak kiedyś po chorobie przerwałem treningi na miesiąc, od razu miałem problemy z sercem. Szkoda tylko, że nie ma u nas dobrych klubów biegacza. Od 20 lat biegam po świecie. Zawsze, przy okazji startów podaję informację, że mieszkam w gminie Wolbrom, a trenuję w klubie w Olkuszu. Myśli pan, że władze tych miast choć trochę zainteresowały się tym, co robię? - pyta retorycznie Szatan, spoglądając na półki pełne biegowych trofeów i dyplomów.
(syp)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski