Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bierut na Rakowicach

Leszek Mazan, dziennikarz, krakauerolog i szwejkolog
Na początku lutego 1945 roku na ulicy Piotrkowskiej w Łodzi jeden z najbardziej wpływowych ludzi w Polsce, prezes koncernu prasowo-wydawniczego „Czytelnik” Jerzy Borejsza spotkał przedwojennego sekretarza redakcji „Wiadomości Literackich” Mariana Eilego i zaproponował mu natychmiastowy wyjazd do Krakowa, gdzie ukazał się właśnie pierwszy numer „Dziennika Polskiego”.

Szefem „Dziennika” był Jerzy Putrament, który pilnie szukał kogoś, kto wymyśli i poprowadzi planowany kolorowy dodatek do pisma. Zagrypiony Eile wsiadł do wojskowego kukuruźnika i poleciał na spotkanie z Putramentem. Znalazł go z zabandażowaną prawą ręką: poprzedniego dnia przy kolacji w hotelu Francuskim jej mięśnie przebiła przypadkowa (?) kula karabinowa. Podobno żołnierski patrol strzelał do uciekających z workami szabrowników. Putrament przekazał „chwilowo” Eilemu robienie dodatku, w rezultacie czego narodził się „Przekrój” i legenda o pierwszej z dwu strzelanin w zawsze eleganckim „Francuzie”.

9 lutego 1945 roku przybył do Krakowa przewodniczący Krajowej Rady Narodowej Bolesław Bierut. Stalin wracał z Jałty dopiero za dwa dni, ale już było wiadomo, że Polska straciła suwerenność. Kraków był ważnym miejscem na mapie politycznej, być może tow.Tomasz (jak nazywano Bieruta) chciał się tu spotkać z zaufanymi ludźmi.

Wprawdzie pod Wawelem był zupełnie niedawno - 29/30 stycznia, razem z premierem Edwardem Osóbką-Morawskim, uświetnił swą osobą wielką manifestację patriotyczną ludności Krakowa w Rynku Głównym, mieszkał w hotelu Francuskim, ale widać w nowej sytuacji czuł potrzebę bardziej intymnych rozmów. Z kim je przeprowadzał nie wiadomo.

10 lutego w hotelu doszło do zamachu na życie tow. Tomasza. Człowiek - jak opowiadali potem świadkowie - w mundurze pułkownika NKWD kilkakrotnie strzelił z pistoletu do prezydenta, który - zasłaniany ofiarnie i zgodnie z regulaminem przez ochroniarzy - nie doznał żadnego uszczerbku na zdrowiu. Ochroniarze zginęli na miejscu.

Strzał w plecy otrzymał 25-letni Karol Bartlewicz, czterdziestoletni Władysław Kowalczuk został zabity strzałem w lewą skroń. Na żądanie wojskowego prokuratora stacjonującej w Krakowie 10 Dywizji Piechoty jeszcze w tym samy dniu sekcję zwłok przeprowadzili lekarze Zakładu Medycyny Sądowej. Protokoły obdukcji zachowały się do dziś, są dostępne i czekają na kogoś, kto zechce bardziej serio potraktować sprawę strzelanin Putrament&Bierut.

Są tacy, którzy łączą obie historie. Sam słyszałem opowieść, że kula która przebiła rękę redaktora naczelnego „Dziennika” przeznaczona była dla tow. Tomasza i że nadawca pocisku był pułkownikiem NKWD. Bardziej prawdopodobnie brzmi wersja, że ów pułkownik wtargnął do hotelowego gabinetu Bieruta, zastrzelił przez pomyłkę jego ochroniarza, potem już pełną premedytacją - drugiego, by wreszcie paść z ręki trzeciego. A już zupełnie po bandzie pruje w przeszłość prof. Paweł Wieczorkiewicz. Uczony sugeruje, że zrzucony do Polski w roku 1943 Bolesław Bierut był agentem NKWD, sobowtórem („matrioszką”) prawdziwego Bieruta, którego dostarczono nam dopiero znacznie później. Obaj panowie działali razem, występując oczywiście osobno.

W lutym 1945 we „Francuzie” zamordowano prawdziwego Bieruta, który trafił na stół sekcyjny jako Władysław Kowalczuk. Sobowtór natomiast rządził Polską aż do roku 1956. Pochowano go w Alei Zasłużonych na Powązkach. Ha! Jeśli ta dość szokująca hipoteza jest prawdziwa, Bolesław Bierut vulgo „towarzysz Tomasz” ergo „Bielak” alias „Wacek” etc, etc spoczywa do dziś na cmentarzu Rakowickim, co łatwo sprawdzić ,ale po co? Żeby zabrać Krakowowi tak piękny kwiat z bukietu sławy i chwały?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski