Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

   Biesiadny savoir-vivre

Redakcja
"W miejscu niehonorowym honorów nie oddaje się" głosi jeden z paragrafów przedwojennego, a być może również obecnego regulaminu Wojska Polskiego, co oznacza, że - uczciwszy uszy - w latrynie albo domu publicznym szeregowy nie musi zrywać się ani odwracać by zasalutować wchodzącemu kapralowi, ten sierżantowi i tak dalej aż do marszałka łącznie. Gdyż - przyznają Państwo być może łaskawie, - byłoby to istotnie nieco niezręczne, zaś widok wyprężonych na baczność wojaków bez ineksprymabli prestiżu armii raczej nie podnosi. Całkiem szczególne wypadki pomijając, bo nawet w miejscach niehonorowych teoria względności obowiązuje.

   Ów, jakże mądry paragraf, nie ma jednak zastosowania przy czynnościach ciut wyższych od wymienionych, a mianowicie podczas jedzenia, chociaż próby trwają: otóż pewnej skądinąd całkiem comme il faut damie przyszło jeść kolację w fotelu przed telewizorem, bo program był arcyciekawy. Oczywiście w Discovery, czego podkreślać nie ma chyba potrzeby.
   Kanapki i napoje podawała Pani domu. Poczem siadła i zaczęła jeść, a po niej, jak należy, zaczęli jeść goście i domownicy. Z wyjątkiem wymienionej damy, która rozpoczęła tę czynność natychmiast po otrzymaniu talerza.
   Zauważywszy gafę postanowiła ją naprawić, zaś próba zatarcia gafy kończy się zwykle jej pogłębieniem, czyli kompletną katastrofą, co również w tym wypadku się stało: otóż dama en question wygłosiła mowę, z której wynikało, że w jadalni, i owszem, nakaz czekania na sygnał do jedzenia jest ze wszech miar słuszny, natomiast poza nią mocno przesadzony.
   Otóż nic podobnego. Czekając na panią domu, goście i domownicy nie okazują szacunku miejscu, lecz najgodniejszej osobie. Nie jadalni zatem ani - jak w tym wypadku - pokojowi telewizyjnemu, ani nawet polance w lesie podczas pikniku, lecz gospodyni przyjęcia, która nią pozostaje niezależnie od otoczenia. O czym w przededniu letnich wyjazdów przypomnieć można i należy, bo gentleman pozostaje gentlemanem w każdej sytuacji i każdym miejscu z wymienionymi na wstępie łącznie. Tyle że bon ton nakazuje w nich niedostrzeganie pewnych osób, bo - przyznają Państwo być może łaskawie - uprzejme zapytanie "jak się ksiądz prałat bawi?" mogłyby wywołać u zapytanego niejaką konsternację. I wśród personelu, być może, również, choć nie jest to już takie całkiem pewne.
brat Chama

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski