Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Billy Cobham: "Spectrum”

Redakcja
William C. (Billy) Cobham – twórca albumu "Spectrum”, to ciemnoskóry Panamczyk (ur. 16.05.1944), który już we wczesnym dzieciństwie wraz z rodziną przeniósł się do Nowego Jorku.

Jerzy Skarżyński: NIEZAPOMNIANE PŁYTY HISTORII ROCKA SUPLEMENT (56)

Musiał być bardzo uzdolniony, bo w 1962 r. bez kłopotu ukończył High School Of Music And Art. Od 1965 do 1968 był wcielony do armii USA, ale na szczęście, zamiast zgrywać bohatera w Wietnamie, grał na perkusji w zespole wojskowym. Później współpracował z różnymi jazzmanami (w tym z Davisem), aż w końcu Johnem McLaughlinem utworzył legendarną The Mahavishnu Orchestra.

Z nią zarejestrował trzy długograje: genialny – "Inner Mounting Flame” (1971), niewiele gorszy – "Birds Of Fire” (1973) i koncertowy – "Between Nothingness And Eternity”. Sukcesy tych płyt sprawiły, że zdecydował się na przygotowanie debiutanckiego albumu solowego. Do pracy nad nim zaprosił: młodego i bardzo zdolnego gitarzystę – Tommy’ego Bolina (ten w przyszłości miał m.in. nagrać z Deep Purple krążek "Come Taste The Band”); kolegę z pokładu Mahavishnu Orchestry, klawiszowca – Jana Hammera oraz basistę, który w Ameryce współpracował niemal ze wszystkimi – Lee Sklara.

No to jedziemy. I to od razu w tempie rozpędzonej lokomotywy. Oto niewiarygodnie precyzyjnie po bębnach i talerzach grzmoci Cobham, a po chwilce i kilku supertremolach do perkusji dołącza się brawurowa gitara. Wyścigowy Bolin podrzuca świetny temat, który podchwytuje Hammer. Ten jazz–rock jakiego (jeszcze wtedy) świat nie słyszał, ma tytuł "Quadrant 4”. Przed dwójką, czyli przed tytułowym "Spectrum”, pojawia się półtoraminutowy popis młócenia pałeczkami – "Searching For The Right Door”. Natomiast samo "Spectrum” jest szalenie precyzyjne i pełne pięknych popisów wspieraczy. I tak słyszymy: Joe Farrella, Jimmy Owensa, Rona Cartera oraz Ray’a Barretto. Muzycznie to bardzo efektowne Fusion. Zanim zaczyna się trójka – "Taurian Matador”, znów mamy solo Billego – "Anxiety”. Natomiast w utworze głównym przysłuchujemy się pojedynkowi gitary z syntezatorem. Istna szermierka. Następny temat, 9–mininutowy "Stratus”, po elektronicznie–perkusyjnej rozgrzewce chwyta nas w obsesyjnie hipnotyczny rytm. Chwyta, podrzuca nami i nie wypuszcza aż do samego końca. Perfekcyjna pychota. No a później: w "To The Women In My Life” jest nastrojowo, bo solo–fortepianowo; w "Le Lis” bardziej jazzowo, gdyż znów w saksofon dmucha Joe Farrell, a w trąbkę Jimmy Owens; w "Snoopy’s Search” dziwacznie, bo przez minutę bzyka syntezator, a w finałowym "Red Baron”, na przestrzeni sześciu minut pulsuje bardzo precyzyjne funky. Klasyka Fuzji!

JERZY SKARŻYŃSKI Radio Kraków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski