Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bitwa o Anglię

Jan Maria Rokita
Ostre spięcie na linii Warszawa-Londyn. Emocjonalne frazesy wygłaszają politycy w obu krajach, a sekundują im gazety brukowe. "Daily Telegraph” zdążył już ogłosić "polski atak” na premiera Wielkiej Brytanii, ale i tak przebił go "Fakt”, wielkim tytułem proklamując brytyjską wojnę z Polską , której powodem są "polskie dzieci”.

Jan Maria Rokita: LUKSUS WŁASNEGO ZDANIA

Kiedy w listopadzie Cameron po raz pierwszy zaczepił Polaków, Tusk milczał, nie chcąc zapewne psuć relacji z Londynem, z którym akurat montował kluczową dla polskich interesów koalicję w obronie prawa do eksploatacji łupków. Cameron uznał wtedy dopuszczenie do imigracji 700 tysięcy Polaków na Wyspy, za "karygodną pomyłkę” poprzedniego lewicowego rządu. Teraz poszedł krok dalej, zapowiadając starania o pozbawienie zasiłków rodzinnych mieszkających na Wyspach cudzoziemców, o ile ich dzieci nie przebywają tam razem z nimi. Znów przy tym posłużył się przykładem 25 tysięcy dzieci polskich, których rodzice – wedle jego danych – korzystają z takiego przywileju.

Tym razem Tusk nie tylko wypomniał mu zdziczałe hordy młodocianych Anglików, wałęsających się po polskich miastach, ale twardo zapowiedział, że takie plany Polska będzie w Unii wetować, "dzisiaj, jutro i zawsze”.

Nie dziwota. Nie sposób przecież zaakceptować planu, mającego trwale skazać rzeszę rodaków żyjących na Wyspach na status mieszkańców drugiej kategorii. Rzecz musi być tym bardziej oczywista dla premiera Tuska, któremu "brytyjscy” Polacy udzielili swego czasu istotnego poparcia wyborczego. Zresztą po pierwszym, ubiegłorocznym incydencie Tusk był agresywnie i niemądrze krytykowany tak przez PiS, jak i SLD, a niezbyt politycznie rozgarnięty Wojciech Olejniczak proklamował nawet wtedy Camerona "największym wrogiem Polski w Unii”. Obecne stanowisko Tuska jest także zgodne z linią polskiej polityki w Unii. Od dawna bronimy tam tzw. metody wspólnotowej i trudno by było nam się pogodzić z brytyjskim atakiem na zasadę swobody przepływu ludzi w Europie. A Cameron nie ukrywa, że właśnie moc tej zasady chciałby na przyszłość ograniczyć.

W zasadzie zatem jedynym czarnym charakterem jest tu brytyjski premier, imający się dla popularności nacjonalistycznych chwytów i czepiający się polskich dzieci. A jednak gdyby tak było, polityka byłaby zbyt prosta. Polityczna stawka – dość brutalnej, co tu dużo mówić – gry Camerona jest znacznie wyższa, niźli zasiłki na polskie dzieci, albo nawet relacje polsko-brytyjskie. Anglicy stają się powoli mniejszością we własnym kraju, co w zestawieniu z kryzysem, rządowymi cięciami i załamaniem prestiżu Unii wywołuje istną falę izolacjonistycznych i ksenofobicznych nastrojów. Cztery miesiące przed wyborami europejskimi Nigel Farage i jego antyunijna Partia Niepodległości depcze torysom po piętach. A już we wrześniu Wielkiej Brytanii grozi secesja Szkocji i rozpad państwa w wyniku referendum. Kolejny plebiscyt w roku 2015 – może z kolei przynieść decyzję o opuszczeniu Unii.

Cameron prowadzi dzisiaj desperacką politykę, której prawdziwą stawką nie jest nawet jego utrzymanie się przy władzy, ale zapobieżenie obu tym niebezpieczeństwom. Alternatywa jest taka: albo Cameron tę desperacką grę wygra, albo Anglicy rozpoczną proces destrukcji Unii. Dla Polski taki bieg zdarzeń byłby prawdziwą geopolityczną klęską: w rozpadającej się Unii zostalibyśmy na całkowitej łasce Berlina i Paryża. Nie oznacza to bynajmniej, że mamy z tego powodu abdykować już dzisiaj z obrony interesów Polaków na Wyspach. Warto tylko pamiętać, że gdyby zapowiedziane przez Tuska polskie weto miało stać się w przyszłości najmniejszym nawet pretekstem dla wyjścia Anglii z Unii, byłoby to z punktu widzenia polskiego interesu państwowego – bez wątpienia – najgłupsze weto w naszej historii.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski