Stanisław Michalkiewicz: ZIMNY PRYSZNIC
Dlatego też skromny początek nowej epoki w historii medycyny zdarzył się w Wieruszowie, gdzie pielęgniarki karmiły sparaliżowanych pacjentów łyżeczką i dlatego szpital musiał zwrócić Narodowemu Funduszowi Zdrowia pieniądze, jakie dostał na karmienie pacjentów szlauchem włożonym do gardła.
Spór toczy się między personelem szpitala a biurokratami z NFZ, którzy chronią się za murami partii, to znaczy - pardon - oczywiście regulaminu. Personel medyczny twierdzi, że karmienie pacjentów łyżeczką jest dla nich wygodniejsze i bardziej estetyczne, podczas gdy biurokraci z NFZ utrzymują, że szlauch jest zdecydowanie lepszy. Pacjentów, ma się rozumieć, nikt o zdanie nie pyta, bo - po pierwsze - są sparaliżowani, więc i tak nic nie powiedzą, a po drugie - składka na ubezpieczenie zdrowotne została już z nich ściągnięta, podobnie jak podatki, więc nawet gdyby nie byli sparaliżowani, to i tak nie mają już nic do gadania.
Tylko patrzeć, jak okaże się, że nic do gadania nie ma też personel medyczny, tzn. lekarze i pielęgniarki, bo przecież to nie oni dysponują pieniędzmi, tylko biurokraci, więc nietrudno się domyślić, do kogo należy ostatnie słowo. Oczywiście to jeszcze nie jest ostatnie słowo, bo pacjenci, niechby i szlauchem, jeszcze mogą dostawać strawę. Ostatnie słowo w tej sprawie przewidział Janusz Szpotański, proroczo pisząc w "Towarzyszu Szmaciaku", że "trzeba doić, strzyc to bydło, a kiedy padnie - zrobić mydło". Bo pomyślmy tylko, ile "budżet" na tym zarobi i ile wesołych posad biurowych można będzie dzięki temu stworzyć?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?