Jednym z gości AKT-u był studencki teatr z Budapesztu (nazwy już nie pomnę) wystawiający - oczywiście po węgiersku - Garcia Lorkę.
Spotkanie w tamtych czasach obcokrajowca, nawet tak mało egzotycznego, identycznego jak my „demoluda”, było niejakim wydarzeniem. Próbowaliśmy więc nawiązać z bratankami jakiś głębszy kontakt. Szło nam niesporo, niewielu z nich znało angielski, wielu mówiło za to po francusku i niemiecku, co z kolei dla nas stanowiło niejaką barierę.
Próbowaliśmy więc zagadywać po rosyjsku (w końcu oni też się tego języka obowiązkowo uczyli), trafiając jednak na mur milczenia i niezrozumienia. Tak żywa była jeszcze u nich (choć nawet słowem o tym nie wspomnieli) pamięć krwawej sowieckiej inwazji z jesieni roku 1956.
Tak jakoś mi się to przypomniało przy lekturze relacji z tegotygodniowej przyjacielskiej wizyty Władimira Putina w Budapeszcie…
Follow https://twitter.com/dziennipolskiDołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?