Śledczy od początku podejrzewali, że pożar tirów w Spytkowicach wywołany został przez podpalacza Fot. Mateusz Tylka
SPYTKOWICE. Nieoczekiwany zwrot w śledztwie ws. podpaleń. Nowe światło na sprawę rzuciły zeznania przedsiębiorcy.
Po tym jak do aresztu trafił właściciel firmy spedycyjnej, który użytkował spalone tiry, było niemal pewne, że to on stoi za podpaleniem. Teraz mężczyzna zaczął jednak "sypać" podczas przesłuchań.
Tiry spaliły się w nocy z 3 na 4 lutego 2013 roku. Ogień strawił je doszczętnie, a podczas pożogi ucierpiały też zaparkowane dalej naczepy.
- Niemal od początku wszyscy podejrzewaliśmy, że doszło do podpalenia - mówi Łukasz Grzywacz, góral ze Spytkowic. - To było widać gołym okiem. Samochody płonęły bowiem "na wyrywki". Jeden płonął, następny uratował się od ognia, a kolejne znów trawiły płomienie.
Podobne zdanie miała prowadząca śledztwo w tej sprawie nowotarska prokuratura. Już 18 lutego policjanci zatrzymali pięć osób podejrzanych o zlecenie i podpalenie ciężarówek.
- W Spytkowicach doszło do podpalenia - mówił wówczas Zbigniew Gabryś, zastępca prokuratora rejonowego z Nowego Targu. - Zatrzymani to cztery osoby ze Śląska - trzech mężczyzn i jedna kobieta. Fizycznie podpalili ciężarówki, a wcześniej zaplanowali całą akcję. Zdecydowali się z nami współpracować i zostali już zwolnieni z aresztu.
Współpracy z prokuraturą odmówił jednak piąty zatrzymany - 27-letni właściciel firmy spedycyjnej, który użytkował spalone tiry. Zeznania pozostałych osób zgodnie wskazywały, że to on zlecił podpalenie. Według wspólników chciał wyłudzić odszkodowanie.
- Mężczyznę osadziliśmy w areszcie. Po apelacji obrońcy został z niego zwolniony - mówi Gabryś. - Zdecydował się też zeznawać, dzięki czemu nasza wiedza o zdarzeniu bardzo się zmieniła. O ile przed jego zeznaniami mieliśmy sprawę praktycznie zamkniętą, o tyle teraz ma ona znów charakter "rozwojowy".
Co zeznał 27-letni biznesmen ze Spytkowic - prokuratura na razie nie zdradza. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że kluczowy dla śledztwa jest teraz fakt, że mężczyzna na kilka dni przed pożarem przestał być użytkownikiem spalonych aut. Skończył się mu okres ich leasingu i de facto ciężarówki czekały na jego parkingu na osoby, które mają je przetransportować z powrotem do firmy leasingowej. Można się domyślać, że poprzedni użytkownik nie miał interesu w pozbyciu się zużytych i relatywnie mało już cennych pojazdów. Czyżby więc kolejne zatrzymania w tej sprawie były tylko kwestią czasu?
Tomasz Mateusiak
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?