Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Black Sabbath "Tyr”

Redakcja
W 1986 r. leader Black Sabbath – Tony Iommi wziął się do nagrywania kolejnego krążka swojego zespołu. Praca szła jednak jak po grudzie, bo co chwilę ktoś kogoś zastępował lub odchodził. Koniec końców został wydany w grudniu 1987 r. jako "The Eternal Idol”. Jedynym pozytywnym aspektem z nim związanym było to, że w ostatecznej jego wersji, partie wokalne zaśpiewał bardzo dobry wokalista – Tony Martin.

Jerzy Skarżyński: NIEZAPOMNIANE PŁYTY HISTORII ROCKA SUPLEMENT (90)

Następny rok przyniósł następny skład Black Sabbathu (Iommiego i Martina wsparli: superperkusista – Cozy Powell oraz sesyjny basista – Laurence Cottle) i następną płytę długogrającą – "Headless Cross”. Tym razem album był udany i cieszył się dość sporym powodzeniem w Europie. Po podróży i powrocie na Wyspy, mocno nabuzowani tymi koncertami, muzycy wzięli się za nagrywanie kolejnego albumu. Został (nadano mu tytuł "Tyr”) opublikowany 6 sierpnia 1990 r.

Słuchając krążka "Tyr” można odnieść wrażenie, że mamy do czynienia z pierwszym w historii Black Sabbath longplayem koncepcyjnym. I choć nie jest to prawda, bo tematyka wcale nie łączy wszystkich (robi to jedynie z kilkoma tytułami) utworów w całość, to jednak płyta została tak nagrana i wyprodukowana, że sprawia wrażenie bardzo zwartego monolitu, a do tego jest najrówniejszym dziełem Sabbathów od czasu wydania w 1981 r. albumu "Mob Rules”. Czas nausznie się o tym przekonać.

Czterdziestominutowy "Tyr” zaczyna piękna i bardzo wzniosła introdukcja, na którą nakłada się stylowy wokal Tony’ego Martina. Po blisko minucie uderzają Tony Iommi (w gitarę) i Cozy Powell (w bębny). Robi się potężnie i mocno patetycznie. Ten utwór to świetne "Anno Mundi”. Dwójką jest szybkie i stosunkowo mało urozmaicone "The Law Maker”. Natomiast wyrafinowanie i superciężko brzmi następnik, czyli godne gorącej pochwały "Jerusalem”. Tony śpiewa tęgo, a Cozy grzmoci po bębnach jak kafar sterowany przez szalonego operatora. Zaraz potem robi się znów superciężko, bo oto zaczyna się świetny temat – "The Sabbath Stones”. Nad taranem z instrumentów unosi się naprawdę zachwycający głos Martina. Następne trzy utwory stanowią wspaniałą, połączoną w jedność całość. Tworzą ją: senno–klawiszowe (gra Geoff Nicholls) – "The Battle Of Tyr”; rozkołysane i liryczne "Odin’s Court” oraz bardzo dynamiczna "Valhalla”. Wspaniałe 9 min! Ósemka jest dość spokojna, udana na wpół ballada – "Feels Goot To Me”, a finałową dziewiątką rozpędzone – "Heaven In Black”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski