Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Błąd przedsiębiorcy: zamiast emerytury dług wobec ZUS

Redakcja
Adam Krajewski jest winny ZUS-owi prawie 90 tys. złotych. Dowiedział się o tym niedawno, kiedy - schorowany, nie mogąc miesiącami znaleźć żadnej pracy - poprosił narodowego ubezpieczyciela o wyliczenie emerytury. Zamiast tego ZUS wytknął mężczyźnie zaległości w składkach. I kazał płacić.

KONTROWERSJE. Właściciel jednoosobowej firemki, zawieszając działalność, nie płacił składek. Teraz musi oddać sporo pieniędzy.

Krajewski odwołał się do sądu, ale przegrał z kretesem. Udało mu się jedynie wybłagać rozbicie długu na raty. Prosił o 90 rat, krakowski ZUS zgodził się na 60, co daje średnio 1,5 tys. zł miesięcznie przez pięć lat, z tym, że początkowo będzie to niespełna tysiąc, a później nawet 2 tys. zł.

62-letni obecnie mężczyzna od 30 lat choruje: ma astmę, nadciśnienie, wykryto u niego także nowotwór skóry - wprawdzie niezłośliwy, ale wymagający serii operacji. Krajewscy wychowują trójkę dzieci: 11, 13 i 17 lat. Rodzinę utrzymuje obecnie żona. Zarabia w szkole niecałe 2 tys. zł. Właśnie z jej pensji ma być spłacany dług Adama, bo ZUS ma prawo windykować zaległe składki z majątku wspólnego małżonków. Istnieją wprawdzie przepisy pozwalające umorzyć część, a nawet całość długu ze względu na ciężką sytuację materialną dłużnika, ale - zdaniem krakowskiego oddziału ZUS - w przypadku Krajewskiego taka sytuacja nie zachodzi.

- Za co będziemy żyć? - pyta załamany mężczyzna.

Przyznaje, że dług powstał głównie z jego winy. Swój jednoosobowy zakład usług budowlanych zakładał w latach 80., w innej rzeczywistości prawnej i gospodarczej. Roboty było w bród, a przepisy pod koniec PRL-u sprzyjały rozwojowi tzw. prywatnej inicjatywy. W latach 90. pojawiły się okresy chude. - Nie miałem pracy, więc zawieszałem działalność. Robiło to wielu kolegów. Nie znałem przepisów, więc zapytałem w urzędzie gminy, urzędzie skarbowym oraz łagiewnickim inspektoracie ZUS, jak to robić. Otrzymałem ustne wskazówki i nimi się kierowałem - twierdzi Krajewski.

Jest z natury skrupulatny, więc za każdym razem, gdy zawieszał i odwieszał działalność, składał w skarbówce i ZUS-ie stosowne druki. Z inspektoratem zakładu w Łagiewnikach utrzymywał intensywny kontakt - nie tylko osobisty, ale i listowny; dowodem jest gruby plik dokumentów, w tym wiele przesłanych Krajewskiemu przez ZUS druków, w których inspektorzy wykazywali nadpłaty, bądź niedopłaty w składkach. Mężczyzna regulował należności błyskawicznie.

Przez 20 lat nikt nigdy nie zwrócił mu uwagi, że zawieszenie działalności gospodarczej nie zwalnia z płacenia składek na ubezpieczenie. Uświadomił mu to dopiero prawnik krakowskiego oddziału ZUS, gdy Krajewski zwrócił się o wyliczenie emerytury: "Opłacanie składek ma na celu zapewnienie bieżącej ochrony ubezpieczeniowej, a w przyszłości wypłatę świadczeń emerytalno-rentowych. Aby osiągnąć ten cel, składki muszą być wpłacane w sposób ciągły, a ubezpieczony nie ma przewidzianych prawem możliwości zgłaszania przerw w powyższym ubezpieczeniu. (...) Brak dochodu nie jest podstawą do niepłacenia składek".

Bez pracy, z nowotworem, trojgiem dzieci, ale kreZUS

Wielu ludzi prowadzących jednoosobowe firemki myślało, że w okresie zawieszenia działalności gospodarczej nie trzeba płacić składek na ZUS. Nic bardziej mylnego. Każdy, kto to robił, jest dłużnikiem ZUS. Jak Adam Krajewski.
Krakowianin założył w połowie lat 80. minionego stulecia jednoosobowy zakład rzemieślniczy. Specjalność: urządzenia elektryczne. W latach 90. rynek zmienił się diametralnie, bywało, że miesiącami nie było pracy. W dodatku Krajewski zaczął chorować. I coraz częściej zawieszał działalność - odwieszając ją jedynie w czasie dobrej koniunktury. Na swe nieszczęście uznał, że w okresie zawieszenia nie musi płacić składek na ZUS.

Twierdzi, że rozmawiał na ten temat z pracownikami inspektoratu w Łagiewnikach i ci nie mieli żadnych uwag. Świadczy o tym choćby - prowadzona przez wiele lat - korespondencja między ZUS a przedsiębiorcą: inspektorzy wykrywali nadpłaty lub niedopłaty w składkach, a krakowianin regulował wszystko na bieżąco. - Gdyby wtedy zwrócono mi uwagę, że coś robię nie tak, zaraz starałbym się wszystko naprawić - zapewnia Krajewski. Dowód: kiedy w 2003 roku usłyszał, że w okresie zawieszenia działalności nie można zawieszać składki na ubezpieczenie zdrowotne - zaczął je regularnie i bez przerw płacić.

- O ubezpieczeniu społecznym nikt mi nie powiedział, a ja byłem święcie przekonany, że jak ktoś nie ma pracy - nie musi płacić. No bo na logikę: po co wtedy byłoby zawieszanie działalności? Teraz wiem, że żyłem w błędzie - przyznaje mężczyzna. Za ten błąd zapłaci cała rodzina.

Zaległości Krajewskiego w składkach za ostatnich 10 lat przekroczyły 50 tys. zł, a karne odsetki od nich to prawie 40 tys. zł. ZUS ma ustawowy obowiązek wyegzekwować całą kwotę.

- Jeżeli płatnik nie ureguluje dobrowolnie składek, bezwzględnie muszą być podjęte przez Zakład działania zmierzające do przymusowego dochodzenia tych zaległości - wyjaśnia Lucyna Biederman, naczelnik Wydziału Organizacji w krakowskim oddziale ZUS. Egzekucja może być prowadzona z całego majątku dłużnika, także ze wspólnego majątku małżonków, ale tak, by zapewnić rodzinie minimum socjalne.

Gdyby Krajewski miał emeryturę, bądź rentę, ZUS windykowałby należność właśnie z niej. Ale zgodnie z prawem przedsiębiorca nabędzie uprawnienia emerytalne dopiero w wieku 65 lat, a więc za trzy lata. Nie może sam siebie wysłać na wcześniejszą emeryturę - musiałby co najmniej pół roku przepracować u kogoś na etacie. - Obszedłem i obdzwoniłem setki firm, ale nikt nie chce mnie przyjąć. Pewnie chodzi o wiek i chorobę - załamuje ręce mężczyzna.

Sytuacja w domu jest napięta: mąż miał przez lata zarabiać na utrzymanie pięcioosobowej rodziny, a teraz wychodzi na to, że jego dług wobec ZUS będzie musiała spłacać żona.

Lucyna Biederman przypomina, że zgodnie z ustawą o systemie ubezpieczeń społecznych należności z tytułu składek mogą być umarzane przez Zakład w całości lub w części tylko w przypadku ich całkowitej nieściągalności, czyli np. wtedy, gdy dłużnik zmarł, nie zostawiając żadnego majątku (albo za mały majątek), ani następców prawnych, albo zaprzestał działalności, a majątek jego i jego bliskich nie pozwala na egzekucję.
Wspomniana ustawa pozwala "w uzasadnionych przypadkach" umorzyć w całości lub w części należności z tytułu składek na ubezpieczenie zdrowotne i Fundusz Pracy. Zgodnie z rozporządzeniem ministra gospodarki pracy i polityki społecznej z 31 lipca 2003 r. Zakład może to zrobić, jeżeli dłużnik wykaże, iż "ze względu na stan majątkowy i sytuację rodzinną nie jest w stanie opłacić tych należności, ponieważ pociągnęłoby to zbyt ciężkie skutki dla zobowiązanego i jego rodziny". Powodem umorzenia może być np. niemożność zaspokojenia "niezbędnych potrzeb życiowych" (w wypadku zapłacenia długu), albo trudna sytuacja spowodowana klęską żywiołową, przewlekłą chorobą dłużnika lub jego podopiecznych.

Z tego punktu widzenia Krajewski jest zbyt zdrowy: kolejne operacje nowotworu zapobiegają na razie zezłośliwieniu raka, astmę da się okiełznać pod warunkiem unikania pracy w pyle, na nadciśnienie są leki. Krakowianin jest też zbyt bogaty: żona zarabia w szkole prawie 2 tys. zł miesięcznie (co daje 400 zł na członka rodziny), mają 52-metrowe mieszkanie spółdzielcze i piętnastoletniego daewoo tico (kilkaset zł).

Najbardziej pogrąża ich jednak fakt, że żona dostała w spadku po babci dwie działki. - Chcieliśmy jedną sprzedać, żeby spłacić dług wobec ZUS, ale przebiega przez nią magistrala i nikt nie chce kupić. Na drugiej działce na wsi powstaje - na spółkę z siostrą i bratem - rodzinny dom. Mamy trójkę dzieci. Najstarszy syn skończy liceum, pójdzie na studia - i co? Czy na tym polega polityka prorodzinna państwa? - pyta z goryczą Adam.

Dziwi się, że w oczach państwowej instytucji ktoś taki jak on jest krezusem. I nie może liczyć na - częściowe nawet - umorzenie długu. Gwoli sprawiedliwości - trzeba przyznać, że ZUS i tak potraktował go ulgowo, rozkładając należność na raty.

ZBIGNIEW BARTUŚ

[email protected]

PS Personalia i niektóre dane dłużnika zostały, na prośbę rodziny, zmienione.

Brak dochodu nie zwalnia z płacenia

Zasada jest prosta: zakładasz i prowadzisz firmę, musisz co miesiąc opłacić obowiązkowe składki na ZUS. Nie ma przy tym znaczenia, czy osiągasz w danym miesiącu jakiś dochód czy nie. Składki są święte i muszą być płacone aż do dnia zaprzestania wykonywania działalności, czyli likwidacji firmy.

Możliwość niepłacenia składek w okresie zawieszenia działalności pojawiła się dopiero 20 września 2008 roku - w ustawie o swobodzie działalności gospodarczej. Art. 14a mówi, że przedsiębiorca niezatrudniający pracowników może zawiesić działalność gospodarczą na okres od 1 miesiąca do 24 miesięcy. Pod ściśle określonymi warunkami można się na ten czas wyrejestrować z ubezpieczeń.

Wcześniej takich uregulowań nie było. ZUS wyjątkowo uznawał wyrejestrowania z ubezpieczenia, jeżeli przedsiębiorca z uwagi na uzasadnione i udowodnione okoliczności faktycznie nie mógł wykonywać działalności przez dłuższy okres. Brak było podstaw do uznania za zasadne wyrejestrowywania z ubezpieczeń na kilka lub kilkanaście dni w miesiącu. A tak czyniło wiele osób.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski