MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Blisko papieża

Redakcja
Od lewej: Arturo Mari, kardynał Stanisław Dziwisz i Joaquín Navarro-Valls Fot. Wacław Klag
Od lewej: Arturo Mari, kardynał Stanisław Dziwisz i Joaquín Navarro-Valls Fot. Wacław Klag
W ilu papieskich pielgrzymkach Pan uczestniczył?

Od lewej: Arturo Mari, kardynał Stanisław Dziwisz i Joaquín Navarro-Valls Fot. Wacław Klag

Rozmowa z ARTURO MARIM, fotografem Jana Pawła II

- We Włoszech w 180, na świecie w 104. Podczas tych podróży niemal dziesięć razy okrążyłem Ziemię.

- Jakim pielgrzymem był Jan Paweł II?

- Najbardziej fenomenalna była jego pokora. Dostrzegana przede wszystkim wtedy, kiedy spotykał ubogich, cierpiących, dzieci. Nie tylko był papieżem, był przede wszystkim ojcem. Właśnie dzięki swojej pokorze Jan Paweł II zmienił świat. To nie była pokora zalękniona, to była pokora walcząca, bo papież nigdy się nie bał. Nigdy i nigdzie - ani w komunistycznej Polsce, ani w Ameryce Południowej, czy wtedy, kiedy w Organizacji Narodów Zjednoczonych krzyczał w obronie najuboższych...

- Wielka pokora...

- ...połączona jednocześnie z ogromną odwagą w obronie człowieka. Kiedy byliśmy w Boliwii, w Oruro, pewien górnik podszedł do papieża ze swoją żoną i dzieckiem. Tajna policja chciała ich oddzielić od Jana Pawła II, ale papież zdecydowanym gestem pokazał, że chce z nimi porozmawiać. Wtedy górnik pokazał papieżowi pustą miskę i powiedział: "Wszystko, co Ojciec Święty mówi, jest prawdą i dziękujemy, że mówi z taką wielką odwagą, ale proszę popatrzeć. Ja nie mam dzisiaj co jeść". Kiedy wieczorem trwało przyjęcie u prezydenta Boliwii, przypadkiem usłyszałem, co papież do niego powiedział. Zapytał otwarcie: "Co pan robi dla swojego ludu, który cierpi głód, który nie ma co jeść?".

- Kiedy ostatnio był Pan w Polsce?

- Przyjechałem w związku z obchodami 90. rocznicy urodzin papieża. W Nowej Hucie zorganizowano koncert dla młodzieży. Wtedy zrozumiałem, co było geniuszem i siłą papieża Jana Pawła II - wiara i moc polskiego narodu. Nie tylko liczba zgromadzonych ludzi, ale także wielkość ich wiary. Kiedy widziałem młodzież zgromadzoną w pięknych polskich kościołach, zrozumiałem, że źródło tej pokory i mocy Jana Pawła II tkwi właśnie w jego polskich korzeniach: wiary i narodu. On wszędzie, gdzie przebywał, wzywał ludzi, żeby się nie lękali. Słynne było jego wystąpienie przeciwko mafii w Dolinie Świątyń w Agrigento, kiedy podczas mszy groził tej przestępczej organizacji, otwarcie nazywał jej członków mordercami. Mówił: "Bójcie się Boga".

- Papież był bardzo ważny dla młodzieży...

- Także dla młodzieży ze Stanów Zjednoczonych, bogatej, żyjącej w dobrych warunkach, ale często pytającej: co będzie z naszym jutro? Jak mamy żyć? W tych pytaniach krył się ich lęk, kryła się niepewność. Kontakt z papieżem dawał im odwagę. Wskazywał wartości, które sprawią, że jutro będą oddychać z nadzieją.

W Korei jest wyspa zamieszkana przez trędowatych. Kiedy jako pierwszy wszedłem do pawilonu, zobaczyłem widok, który mnie przeraził, którego nie można sobie wyobrazić. Papież wszedł, zobaczył to wszystko, spuścił głowę, ukląkł i modlił się jakieś dziesięć minut z twarzą ukrytą w dłoniach. Powstał i potem wszystkich, jednego po drugim, pocałował i pogłaskał. Było czuć odór rozkładających się ciał, chorym brakowało nosów, oczu... Papież umiał rozmawiać nawet z tymi, których już nikt nie chciał. Był ojcem wszystkich, do wszystkich kierował słowa "nie bójcie się". Kochali go nie tylko katolicy, ale także wyznawcy innych religii. W dniach poprzedzających śmierć papieża na placu Świętego Piotra gromadziły się rzesze ludzi. Papież na łożu śmierci uśmiechnął się i powiedział: "Oto oni. Są tutaj dla mnie". Dał im wszystko, co mógł dać.
- Rozmawiał Pan z Janem Pawłem II przed...

- Rozmawiałem z papieżem osiem godzin przed jego śmiercią. Wtedy, kiedy wszyscy mówili, że Jan Paweł II już nie żyje od trzech dni albo że nic nie rozumie. Gdy wszedłem, ksiądz Stanisław Dziwisz powiedział do papieża: "Arturo jest tutaj". Kiedy Jan Paweł II się odwrócił, zobaczyłem najpiękniejszy uśmiech, jaki widziałem w życiu. Te niebieskie oczy... Ten widok został mi głęboko w sercu. Papież dotknął mnie i pobłogosławił. Potem popatrzył na mnie i powiedział: "Arturo, dziękuję. Dziękuję". Potem odwrócił się i wiedziałem, że jest już gotowy do innej, piękniejszej drogi.

- Ciągle fotografował Pan papieży, ale czy ma Pan fotografie, na której został Pan uwieczniony z papieżem? Zachował Pan jakieś pamiątki?

- Jedno zdjęcie zrobił Stanisław Dziwisz... Jeśli chodzi o pamiątki, to dla mnie Jan Paweł II cały czas żyje. Zawsze czuję jego obecność. Kiedy idę się pomodlić przy jego grobie, po prostu idę spotkać się z papieżem. Przez 27 lat byłem naprawdę blisko Jana Pawła II. Widziałem wszystko - jego mimikę, ból, radość. Jeśli nie byłbym zainspirowany jego charyzmą, nie wiem, czy potrafiłbym tyle pracować. Przez 27 lat miałem tylko jeden dzień wakacji.

- No właśnie... Jak człowiek, który przez 53 lata pracy nie wziął ani raz urlopu, czuje się na emeryturze?

- Każdy papież był papieżem swojej epoki. Pius XII - wojna, Jan XXII otwiera drzwi Watykanu, Paweł VI - pierwsze podróże, Jan Paweł II - był po prostu święty. Praca z Janem Pawłem II była wyjątkowa. Podjąłem decyzję, że chcę to robić. To też wpływ charyzmatu papieża, który mnie bardzo pociągał. Moja praca była też możliwa dzięki mojej mądrej żonie, która potrafiła, mimo podróży i wszystkich dni, kiedy byłem poza domem, tak prowadzić rodzinę, że się nie rozbiła. Najlepszym dowodem na to, że to była właściwa droga jest nasz syn, który został księdzem. Zresztą moja emerytura nie polega na tym, że nie pracuję. Dzisiaj jestem w Krakowie, wracam do Rzymu, potem do Poznania, z Poznania do Warszawy, potem do Chicago... więc tak wygląda ta emerytura.

- Był Pan pracoholikiem?

- Nie jestem tak związany z pracą, że nie potrafię przestać. W pewnym momencie postanowiłem, że już wystarczy i złożyłem dymisję. Teraz czas chcę poświęcić żonie, a poza tym chcę być w miarę możliwości aktywny. Zupełny brak pracy może przecież pozbawić chęci do życia.

- Co teraz Pan fotografuje?

- Współpracuję cały czas z Watykanem. Pomagam tam młodym ludziom zrozumieć fotografię, co to znaczy być blisko i robić zdjęcia papieżowi. Uczę ich też, żeby byli mili i grzeczni dla tych, którzy chcą zrobić zdjęcie Ojcu Świętemu. Często proszono mnie, żebym ustąpił miejsca, kiedy ktoś chciał sam sfotografować papieża.

- Czego nie wolno było fotografować?

- Papież Jan Paweł II nigdy nie powiedział, że czegoś nie można opublikować, że czegoś nie chce. Żaden papież niczego mi nie zabraniał. Byli bardzo otwarci. Nigdy nie było grymasu ani gestu zakazującego fotografowania.
- To chyba miało związek z Pana wyczuciem...

- Dwa razy zdarzyło mi się wejść do papieskiej kaplicy, kiedy papież był zupełnie zatopiony w modlitwie. Raz zobaczyłem, jak rozmawiał z Panem Jezusem na wielkim krzyżu. To były takie chwile, kiedy wiedziałem, że nie powinienem robić zdjęć, bo w chwilach tych była jakaś wielka intymność. Wtedy się wycofywałem. Kiedy odprawiał Drogę Krzyżową i leżał na ziemi krzyżem, co ja mogłem zrobić? Nachylam się i robię zdjęcia? Podczas mszy świętej w kaplicy prywatnej, kiedy przychodzili ludzie, też czułem, że to nie jest dobry czas na robienie zdjęć.

- Niektórzy nazywali Pana "cieniem papieża". Czuł się Pan jak cień?

- Moja praca przyprowadziła mnie blisko Ojca Świętego. Reszta niech pozostanie milczeniem. Powiem tylko tyle, że starałem się fotografować całym sercem, najlepiej jak potrafiłem.

Rozmawiała Marta Mrozowska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski