MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Blizna się nie zagoi

Redakcja
LUDOVIC OBRANIAK. Przed meczem polski pomocnik oglądał film "Nietykalni" i przeprosił za zachowanie w meczu z Rosją. Nie pomogło ani jedno, ani drugie

- Dlaczego przegraliście najważniejszą imprezę w karierze?

- Nie wiem, jak to wytłumaczyć. Na pewno przygniotła nas stawka decydującego meczu z Czechami. Nie graliśmy tak, jak chcieliśmy. Jeśli byliśmy w stanie osiągnąć przewagę, to jedynie w pierwszych 20 minutach. Potem było już tylko gorzej. Dlatego Czesi zasłużyli na awans.

My jednak przegraliśmy Euro nie w tym ostatnim spotkaniu. Raczej już w meczu inauguracyjnym przeciwko Grekom. Tam jest klucz do naszej porażki. Prowadziliśmy, mieliśmy wszystkie karty w ręku.

- Widzi się Pan dalej w reprezentacji Polski, już po odejściu Smudy?

- Nie wiem, co będzie dalej. Natomiast wiem, jaka była dyskusja wokół takich zawodników jak ja, czyli posiadających podwójne obywatelstwo. Jak przychodziłem do kadry, mówiłem, że chcę tu grać na dobre i na złe. Teraz jest taki zły moment i nie będę się z tego wycofywał. Z Damienem (Perquisem) graliśmy dla Polski nie tylko ze względu na Euro.

Wiem też, że moja osoba wywoływała polemikę. Nie tylko ostatnio. Że rzekomo źle czuję się w tej kadrze, że nie znalazłem wspólnego języka z kolegami. Rzeczywiście, na początku gry dla Polski nie czułem się najlepiej. Miałem problemy z adaptacją. Była duża bariera językowa. Potem jednak zintegrowałem się z drużyną. Dzisiaj czuję się Polakiem i chcę dalej grać dla tej kadry.

- Ma Pan jednak świadomość, że teraz wrócą pytania o waszą grę dla Polski? Pana, Perquisa, Polanskiego...

- Mam świadomość i nawet więcej - rozumiem to. Ale moje zdanie jest jednoznaczne. Przez te kilka lat byłem dumny, że mogłem reprezentować Polskę. Choć wiem, że raz wychodziło lepiej, raz gorzej. Taka jest piłka.

- W sobotę skończył się pewien rozdział. Żałuje Pan czegoś?

- Tego, że grając u siebie i mając tak znakomitą atmosferę stworzoną przez kibiców, nie potrafiliśmy tego wykorzystać. To jest blizna, która szybko się nie zagoi.

- Pana występy nie były najlepsze. Mógł Pan dać drużynie o wiele więcej...

- ...i dlatego jestem daleki od zadowolenia.

- Brakowało wam sił? W pewnym momencie odnosiło się wrażenie, jakby wam nie zależało na zwycięstwie.

- Biegaliśmy nie z piłką, ale za piłką. I być może, jak nic już nie wychodziło, trochę się zniechęciliśmy. W drugiej połowie nie byliśmy w ogóle w stanie przeprowadzić groźnej akcji.

- A taktyka była dobra? Jak można wygrać taki mecz, grając od początku z trzema defensywnymi pomocnikami?

- Nie chcę teraz tego oceniać. To pytanie do trenera. Prawdą jest, że mieliśmy ogromne problemy, żeby zaskoczyć Czechów w ataku.

- 2,5 roku wspólnej pracy. Ponad 40 tysięcy ludzi, którzy czekali na sukces na stadionie, miliony w całym kraju. Co z tego zostało?

- Niewiele. Choć z drugiej strony nie powiem, że wszystko było złe. Mecz z Rosjanami pewnie zostanie w pamięci. Walczyliśmy do ostatniej minuty. Ale nawet jeśli nie można wszystkiego skreślać, to i tak na końcu liczy się wynik. A ten jest dla nas fatalny. Zajęliśmy ostatnie miejsce w grupie.
- Oczekiwania były ogromne i nagle wszystko prysło jak bańka mydlana.

- (łamiącym się głosem) Wszyscy jesteśmy smutni i załamani. Kibice zasłużyli na więcej. Na dużo więcej. Chcieliśmy dać im trochę radości. Nie wyszło.

Rozmawiał we Wrocławiu REMIGIUSZ PÓŁTORAK

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski