- Dlaczego przegraliście najważniejszą imprezę w karierze?
- Nie wiem, jak to wytłumaczyć. Na pewno przygniotła nas stawka decydującego meczu z Czechami. Nie graliśmy tak, jak chcieliśmy. Jeśli byliśmy w stanie osiągnąć przewagę, to jedynie w pierwszych 20 minutach. Potem było już tylko gorzej. Dlatego Czesi zasłużyli na awans.
My jednak przegraliśmy Euro nie w tym ostatnim spotkaniu. Raczej już w meczu inauguracyjnym przeciwko Grekom. Tam jest klucz do naszej porażki. Prowadziliśmy, mieliśmy wszystkie karty w ręku.
- Widzi się Pan dalej w reprezentacji Polski, już po odejściu Smudy?
- Nie wiem, co będzie dalej. Natomiast wiem, jaka była dyskusja wokół takich zawodników jak ja, czyli posiadających podwójne obywatelstwo. Jak przychodziłem do kadry, mówiłem, że chcę tu grać na dobre i na złe. Teraz jest taki zły moment i nie będę się z tego wycofywał. Z Damienem (Perquisem) graliśmy dla Polski nie tylko ze względu na Euro.
Wiem też, że moja osoba wywoływała polemikę. Nie tylko ostatnio. Że rzekomo źle czuję się w tej kadrze, że nie znalazłem wspólnego języka z kolegami. Rzeczywiście, na początku gry dla Polski nie czułem się najlepiej. Miałem problemy z adaptacją. Była duża bariera językowa. Potem jednak zintegrowałem się z drużyną. Dzisiaj czuję się Polakiem i chcę dalej grać dla tej kadry.
- Ma Pan jednak świadomość, że teraz wrócą pytania o waszą grę dla Polski? Pana, Perquisa, Polanskiego...
- Mam świadomość i nawet więcej - rozumiem to. Ale moje zdanie jest jednoznaczne. Przez te kilka lat byłem dumny, że mogłem reprezentować Polskę. Choć wiem, że raz wychodziło lepiej, raz gorzej. Taka jest piłka.
- W sobotę skończył się pewien rozdział. Żałuje Pan czegoś?
- Tego, że grając u siebie i mając tak znakomitą atmosferę stworzoną przez kibiców, nie potrafiliśmy tego wykorzystać. To jest blizna, która szybko się nie zagoi.
- Pana występy nie były najlepsze. Mógł Pan dać drużynie o wiele więcej...
- ...i dlatego jestem daleki od zadowolenia.
- Brakowało wam sił? W pewnym momencie odnosiło się wrażenie, jakby wam nie zależało na zwycięstwie.
- Biegaliśmy nie z piłką, ale za piłką. I być może, jak nic już nie wychodziło, trochę się zniechęciliśmy. W drugiej połowie nie byliśmy w ogóle w stanie przeprowadzić groźnej akcji.
- A taktyka była dobra? Jak można wygrać taki mecz, grając od początku z trzema defensywnymi pomocnikami?
- Nie chcę teraz tego oceniać. To pytanie do trenera. Prawdą jest, że mieliśmy ogromne problemy, żeby zaskoczyć Czechów w ataku.
- 2,5 roku wspólnej pracy. Ponad 40 tysięcy ludzi, którzy czekali na sukces na stadionie, miliony w całym kraju. Co z tego zostało?
- Niewiele. Choć z drugiej strony nie powiem, że wszystko było złe. Mecz z Rosjanami pewnie zostanie w pamięci. Walczyliśmy do ostatniej minuty. Ale nawet jeśli nie można wszystkiego skreślać, to i tak na końcu liczy się wynik. A ten jest dla nas fatalny. Zajęliśmy ostatnie miejsce w grupie.
- Oczekiwania były ogromne i nagle wszystko prysło jak bańka mydlana.
- (łamiącym się głosem) Wszyscy jesteśmy smutni i załamani. Kibice zasłużyli na więcej. Na dużo więcej. Chcieliśmy dać im trochę radości. Nie wyszło.
Rozmawiał we Wrocławiu REMIGIUSZ PÓŁTORAK
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?