MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Błogi spokój

Redakcja
Beskid Andrychów - Juventa Starachowice 1-0 (0-0)

1-0 Fryś 70.

Sędziował Michał Fudala (Brzesko). Żółte kartki: Zając, Zalewski, Kmieć, Chowaniec, Czarnik - Gębura, Spadło, Kwiecień, Gruszczyński, Wójtowicz. Widzów 300.

Beskid: Góra - Nowicki, Zając, Zalewski, Kruk - Kaczmarczyk, Sobala, Kmieć, Chowaniec - Fryś (86 Adamus), Knapik (85 Czarnik).

Juventa: Wróblewski (38 Stawiarski) - Gębura, Sendrowski, Płusa, Spadło - Kwiecień (65 Fabjański), Gruszczyński, Wójtowicz, Kopeć - Kalista, Anduła.

Andrychowianie rozpoczęli mecz z animuszem i wydawało się, że otwarcie przez nich wyniku jest tylko kwestią czasu. W dodatku, kiedy w 38 min kontuzji nabawił się bramkarz gości, a jego miejsce zajął zawodnik z pola, miejscowi uznali, że kwestia ich łatwego zwycięstwa jest przesądzona. Nic podobnego. Ale po kolei.

W 1 min po raz pierwszy Góra zasygnalizował dobrą formę, wybijając piłkę - wydawałoby się - nieuchronnie zmierzającą pod poprzeczkę. W 12 min obronił strzał Anduły, oddany z 13 metrów. Potem ponownie Andule nie udało się przelobować miejscowego golkipera.

Jednak i gospodarze mieli swoje sytuacje. Pierwszy czujność Wróblewskiego sprawdził Fryś. Później ten sam zawodnik, który po raz pierwszy po kilkumiesięcznym leczeniu kontuzji wyszedł w podstawowym składzie, dwa razy podchodził bramkarza. Za drugim razem tak mocno go poturbował, że ten musiał opuścić swój posterunek. - Żeby myśleć o wygranej, zawodnicy muszą mieć czystą głowę - wspomniał Mirosław Kmieć, trener Beskidu. - Tymczasem jak zobaczyli, że do bramki gości ubiera się zawodnik z pola, w ich postępowanie wkradł się błogi spokój.

Najtrudniejszy okres gospodarze przeżywali w pierwszych 20 min drugiej części, w których popełnili kardynalne błędy w obronie. Wystarczy wspomnieć o sytuacji z 73 min, kiedy Góra zapuścił się poza pole karne, nie trafił w piłkę, a że przy okazji zderzył się z Zalewskim, do piłki dopadł Gruszczyński, ale, choć miał przed sobą pustą bramkę, z 15 metrów uderzył ponad poprzeczkę. Gdyby trafił, przyjezdni wróciliby do gry, bo chwilę wcześniej, do siatki trafił Fryś, wykorzystując bardzo dobre podanie z rogu Kaczmarczyka.

Jeszcze przy bezbramkowym wyniku, w ciągu kilku sekund, Góra trzykrotnie obronił, nawet już leżąc, strzały Anduły, kiedy kotłowało się na przedpolu andrychowskiej bramki. Jednak po strzeleniu gola przez Frysia, każda upływająca minuta wprowadzała większy spokój w szeregi gospodarzy, więc utrzymali skromną zaliczkę do ostatniego gwizdka sędziego.

Jerzy Zaborski

ZDANIEM TRENERÓW

Mirosław Kmieć, Beskid:

- Na wynik można patrzeć z różnych perspektyw. Grą i zaangażowaniem zasłużyliśmy na zwycięstwo, ale klarowniejsze pozycje mieli rywale.

Marek Mierzwa, Juventa:

- Skoro nie strzela się ani jednej bramki z kilkunastu już nie stu-, ale dwustuprocentowych sytuacji, to trudno marzyć o zwycięstwie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski