Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bóg zesłał im anioła stróża

Paweł Szeliga
Dzięki pomocy dobrych ludzi znowu mamy gdzie mieszkać - cieszy się Zofia Witecka (córka). Z domu, w którym przeżyła 20 lat, musiała uciekać w czerwcowy poranek, gdy zagroziło mu osuwisko
Dzięki pomocy dobrych ludzi znowu mamy gdzie mieszkać - cieszy się Zofia Witecka (córka). Z domu, w którym przeżyła 20 lat, musiała uciekać w czerwcowy poranek, gdy zagroziło mu osuwisko Paweł Szeliga
Przyszowa. Gdy osuwisko zabrało Witeckim dom, proboszcz dał im dach nad głową, a potem ładną działkę. Doświadczone okrutnie przez los matka i córka wprowadziły się już do swojego nowego lokum

W jednej chwili ściany domu zaczęły trzeszczeć, pojawiły się gigantyczne szczeliny. Diagnoza była dla nich ciosem - budynek nadaje się jedynie do rozbiórki.

- Gdy usłyszałam trzaski, myślałam, że ktoś dobija się do drzwi - wspomina 78-letnia Zofia Witecka. - Nie mogłam ich jednak otworzyć, bo grunt był już tak zwichrowany, że wszystko się w nich poprzestawiało. Z domu uratowali nas dopiero strażacy.
Osuwisko dach nad głową odebrało pani Zofii i jej córce w 2010 r. Była to tym większa trauma dla kobiet, że kilka miesięcy wcześniej straciły najbliższą osobę. Po 57 latach wspólnego życia nagle zmarł mąż pani Zofii, pan Józef.

- Prawie 20 lat wspólnymi siłami budowaliśmy dom - wspomina z żalem pani Zofia.
78-letnia dziś Zofia Witecka wraz z córką, również Zofią, nie zostały pozostawione samym sobie. Pod swój dach przygarnął je ks. Jan Gajda, proboszcz parafii św. Mikołaja w Przyszowej. Był na urlopie, gdy zadzwonili do niego ludzie z rady parafialnej i opowiedzieli o dramacie matki i córki. Nie zastanawiał się ani przez chwilę i zaoferował im zakwaterowanie w domu katechetycznym.

- Pan Bóg mocno je doświadczył, więc musiałem pomóc - wyjaśnia ks. Gajda. - Utrata domu, śmierć w rodzinie. Nie mogłem być obojętny, gdy kobiety zostały bez dachu nad głową. W końcu to moje parafianki. Matka i córka ponad trzy lata mieszkały przy plebanii. Miały skromną kuchnię, łazienkę i niewielki, ale przytulny pokój.

- Ksiądz często nas odwiedzał - wspomina Zofia Witecka (córka). - Pytał, czy mamy co jeść, czy jest nam ciepło. Doświadczyłyśmy od niego wiele dobra.

Nieobojętna na los kobiet była też gmina Łukowica, która pomogła im w staraniach o zdobycie pieniędzy na budowę nowego domu. Ten stary, popękany, trzeba było zrównać z ziemią. Wojewoda małopolski Jerzy Miller przyznał Witeckim 300 tys. zł z puli na usuwanie skutków powodzi.

- To był zasiłek celowy, wypłacony przez naszą placówkę powodzianom - mówi Andrzej Bukański, kierownik Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Łukowicy.

- Obie panie rozliczyły się z przyznanych pieniędzy co do grosza. Zanim do tego doszło, trzeba było znaleźć działkę, na której stanie dom. I tym razem nie zawiódł proboszcz.

Po uzyskaniu zgody Kurii Diecezjalnej w Tarnowie przekazał kobietom 15 arów gruntu, należącego do parafii. Okazały dom stanął przy głównej drodze, powyżej kościoła, dwa kilometry od budynku zniszczonego przez osuwisko.
W nowym domu jest aż pięć pokoi. Nie wszystkie są urządzone, bo kobiety przyszły na nowe prawie bez dobytku. Ze starego domu wyniosły tylko kilka świętych obrazów, trochę ubrań i stary stół, który stoi obecnie w ich salonie.

- Gdy przyjdzie wiosna, to poproszę, żeby ktoś nam zaorał teren wokół domu - zapowiada Zofia Witecka (matka).

- Zasiejemy jakieś zioła, posadzimy warzywa. Znów będziemy mieszkać jak za dawnych lat. Dziękuję wszystkim za pomoc. Bez niej byłyśmy bezradne - kobieta dodaje ocierając łzy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski