Bogaci wygrali z biednymi

Agnieszka Maj: EDYTORIAL

W przeciwieństwie do większości swoich kolegów, od których zależy wprowadzenie nowych przepisów. Fakt, czy ktoś ma kominek czy go nie ma – teoretycznie powinien mieć żadnego znaczenia przy podejmowaniu decyzji. Ale praktyka jest taka, że większość radnych sejmiku i Rady Miasta Krakowa albo mieszka już we własnych domach, albo je właśnie buduje. I są to domy z kominkiem oczywiście.

Nic dziwnego więc, że najprawdopodobniej będzie można w Krakowie ogrzewać domy drewnem. Władze nie zamierzają już jednak być tak łaskawe dla palących węglem. Szacuje się, że w Krakowie ok. 30 proc. mieszkańców korzysta z tej tradycyjnej formy ogrzewania. To zazwyczaj ludzie mieszkający w starym budownictwie, często starzy i zarabiający znacznie mniej niż radni.

Choć jest ich więcej niż właścicieli domów z kominkiem, to nie mają tak silnego lobby w lokalnych władzach. Okazuje się więc, że choć czasy komuny już się dawno skończyły, to w dalszym ciągu są równi i równiejsi. Bogaci wywalczyli sobie prawo do palenia drewnem, biedni muszą się podporządkować. Bogaci argumentują, że ich kominki są drogie, nowoczesne i produkują mało zanieczyszczeń. Twierdzą że palą w kominkach dla przyjemności i mają inne źródła ogrzewania.

Jednak, zdaniem działaczy Krakowskiego Alarmu Smogowego, ich przyjemności będą kosztować zdrowie wszystkich mieszkańców Krakowa, ponieważ dym z kominków także zatruwa powietrze. Ekolodzy domagali się wprowadzenia zakazu dla wszystkich paliw stałych bez względu na to, czy jest to węgiel, czy drewno. Uda się to raczej to tylko częściowo.