Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bohaterka z przypadku

Justyna Krupa
Jantel Lavender (w środku) przeciwko CCC Polkowice zagrała bardzo słabo
Jantel Lavender (w środku) przeciwko CCC Polkowice zagrała bardzo słabo FOT. ANNA KACZMARZ
Ekstraklasa koszykarek. W ostatnim meczu drugiego etapu BLK Wisła Can-Pack ograła mistrzynie Polski CCC Polkowice. Zadecydował rzut w ostatniej sekundzie.

Wisła Can-Pack 45
CCC Polkowice 43

(18:13, 4:10, 10:14, 13:6)
Wisła: Quigley 14, Lavender 12, Ouvina 7 (1x3), Żurowska 4, Szott 2 – Tamane 4, Pawlak 2, Skobel 0.
CCC: Leciejewska 14, Snell 6 (2x3), Skorek 5 (1x3), Majewska 2, Skerovic 2 – Oblak 5 (1x3), Misiek 4, McCarville 3, Szczepanik 2.

Sędziowali: Jakub Zamojski, Dariusz Lenczowski, Michał Chrakowiecki. Widzów: 1500.

Wynik tego starcia nie był istotny dla układu tabeli. Wisła zapewniła sobie pozycję lidera już wcześniej. Mimo to, w końcówce emocje na trybunach były niemal takie, jakby to był już wielki finał. Nie ma się co dziwić. W końcu w Krakowie i Pol­kowicach liczą, że to właśnie te drużyny staną niebawem do walki o tytuł.

CCC już raz w tym sezonie udało się ograć wiślaczki. Sobotnie spotkanie też zaczęło się od prowadzenia polkowiczanek, 7:0. Mistrzynie Polski grały bardzo agresywnie, jakby chcąc pokazać Wiśle, że łatwo jej tytułu oddać nie zamierzają.

Wiślaczki tymczasem pudłowały na potęgę. Łatwo traciły też piłki, za co od razu były przez CCC karcone kontrami. Jednak to krakowianki wygrały pierwszą kwartę. Rywalki wytrącił z rytmu fakt, że szybko 3 faule zarobiła Belinda Snell. Gwiazda CCC musiała sporą część meczu przesiedzieć na ławce. Z drugiej strony, w zespole Wisły też jakby brakowało jego liderki. Co prawda Jantel Lavender ciałem była na parkiecie, ale chwilami wyglądało to tak, jakby myślami była zupełnie gdzieś indziej. W efekcie Wisła rzuciła w drugiej partii ledwie 4 punkty.

Krakowianki miały coraz większe problemy z budowaniem ataku. Po tym jak Teja Oblak w dziecinnie łatwy sposób odebrała piłkę Allie Quigley, CCC prowadziło już 35:28. Na dodatek, staw skokowy podkręciła Cristina Ouvina. – Zobaczymy, czy w najbliższych dniach będzie mnie to boleć. Może nie, bo na treningach takie rzeczy często się zdarzają – mówiła Hiszpanka. W końcu wróciła na parkiet, ale pudłowała w wielu dogodnych sytuacjach, doprowadzając publiczność do irytacji.

Zrehabilitowała się jednak w ostatniej sekundzie meczu. Wisła przegrywała jednym punktem, gdy piłka trafiła do Hiszpanki, a ta rzuciła jedyną „trójkę” w całym spotkaniu, za to na wagę zwycięstwa.

Mimo to, po meczu Ouvina ukradkiem ocierała łzy. – Fatalnie się czuję, bo na tym poziomie nie można tak pudłować – oceniła samokrytycznie. – Na najbliższych treningach będę musiała oddać kilka tysięcy rzutów, żeby coś z tym zrobić.

Już w najbliższą środę rozpocznie się walka w fazie play-off. Wisła zmierzy się w półfinale z Energą Toruń, a CCC – z Ar­t­ego Bydgoszcz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski