Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Boks. Łukasz „Boom Boom” Pławecki o stylu angielskim, planach, „trash talku” z Lisem, nowym zachowaniu kibiców i różnicach z kickboxingiem

Remigiusz Szurek
Remigiusz Szurek
Łukasz "Boom Boom" Pławecki ma sporo planów, jeszcze na ten rok
Łukasz "Boom Boom" Pławecki ma sporo planów, jeszcze na ten rok Fot. Remigiusz Szurek
Łukasz Pławecki ugościł nas ostatnio w nowoczesnej siedzibie swojego klubu Halny przy ul. Borelowskiego 27. 35-letni Mistrz Świata w kickboxingu, który obecnie spełnia się w boksie opowiedział nam m.in. o swoich najbliższych planach, różnicach między obydwiema dyscyplinami i wzorach do naśladowania. 30 września na Gali Babilon Boxing Show w Bielsku-Białej „Boom Boom” przez TKO pokonał w 7. rundzie Mateusza Lisa.

Łukasz jak Cię znam, a znamy się już od kilku dobrych lat, zapewne nie próżnujesz.
Czekam na potwierdzenie walki na koniec listopada (rozmowa odbyła się pod koniec października; teraz wiadomo już, że sądeczanin w sobotę 12 listopada wystąpi na zawodowej gali w Manchesterze, jego rywalem będzie 27-letni Jack Kilgannon z Oldham - przyp. red.). Dowiem się o tym w najbliższym czasie. Później na 29 grudnia br. mam zaplanowany pojedynek w Czechach. To będzie ostatnia walka w tym roku. Następnie, było coś wspominane o styczniu, ma odbyć się tzw. duża walka, którą zdecydowałem się wziąć. Zobaczymy jak do tego dojdzie, pewnie nastąpi to jednak w lutym. Mówię o tym z lekkim znakiem zapytania.

Dlaczego?
To co dzieje się teraz w biznesie czy gospodarce przekłada się też na sport. Coś co jest teraz oczywiste, za dwa miesiące może całkowicie ulec zmianie. Teraz cztery miesiące wydają się rokiem. Ciężko coś zaplanować. Luty i propozycja dużej walki są potwierdzone, ale z drugiej strony jeszcze wiele może się wydarzyć…

Żyjemy w dość dziwnych chaotycznych czasach.
Przekłada się to również na gale. Takie widowisko sportowe z oprawą, z wszystkimi telebimami, oświetleniem kosztuje sporo. Obecnie organizatorzy „kroją” więc te wydarzenia, gale robią się krótsze, jest mniej walk. Nie zdziwiłbym się, jeśli sytuacja z cenami prądu nie ulegnie poprawie, jak gale będą odbywać się lekkim popołudniem, a dopiero w walce wieczoru organizatorzy zapalą światło…

Mam nadzieję, że do tego nie dojdzie, choć zmierza to właśnie w tym kierunku. Z tego co widzę organizacja niektórych wydarzeń po prostu przestaje być opłacalna. Ludzie chcą oszczędzać, a nie wydawać na bilety kilkaset czy nawet kilkadziesiąt złotych. A organizatorzy muszą na tym jakoś wyjść, zawodnik też chce zarobić. To dotyka całej branży.

Jak już tak na chłodno odniesiesz się do tej walki z Wilkiem, przepraszam z Lisem? Do wilka jednak trochę mu zabrakło, chyba również charakteru (29-latek najpierw jeszcze w trakcie pojedynku narzekał do sędziego na rzekome uderzenia w potylicę ze strony sądeczanina, następnie przyklęknął na środku ringu poddając walkę, a zaraz po niej… zaczął oskarżać sądeckiego pięściarza w trakcie rozmowy z konferansjerem).
Jestem zadowolony. Zrealizowaliśmy zakładany plan. Wspólnie z moim nowym trenerem Adamem Wójcikiem od dwóch miesięcy w zasadzie przygotowywaliśmy się tylko do tego pojedynku. Rywal z rundy na rundę był coraz bardziej wymęczony. Szło dużo ciosów na dół. Tempo walki jak na mnie było wysokie. Dopiero w piątej, szóstej rundzie nabierałem rozpędu. Przyszła siódma, w której miałem cisnąć i… walka się skończyła. Tak wyszło. To co nastąpiło już po walce, to taki powiedzmy trash talk w wykonaniu mojego przeciwnika plus moje odpowiedzi.

Ponoć zmieniło się nastawienie kibiców do Twojej osoby?
Dużo starsi ludzie zaczęli się odzywać. Wcześniej wiadomo, kto mnie znał, to pogadaliśmy, a gdy mnie nie znał - było szybkie „gratuluję”, ale raczej z dystansem. Bo też nie wiadomo, co powiedzieć komuś takiemu jak jak. To tak jakbym mówił kierowcy rajdowemu „o zajebiście ścinałeś zakręt”. Nie wiem co mu powiedzieć i tyle. Dla mnie wyszło więc na plus. Myślę, że zachowałem się w porządku.

Nie ukrywam, że wniosło to trochę dobrego. Wielu ludzi, którzy dotąd nic by mi nie powiedzieli widząc mnie na ulicy, zapewne przez to, że się krępowali, teraz gratulowało mi walki. „Panie Łukaszu gratuluję, ale po walce to ten gość był niepoważny, a Pan to co innego”, coś w ten deseń (śmiech) Będąc na porannych zakupach na Rynku Maślanym jakiś gość też skomentował zachowanie mojego rywala. Dotąd nie znając mnie od innej strony, ludzie rzadko mnie zagadywali. Co mieli powiedzieć? Dobry lewy prosty? Teraz zobaczyli we mnie człowieka, uznali, że mogą porozmawiać.

Lis to dobry zawodnik?
Moim zdaniem tak. Trochę jednak dostał po głowie, może coś nie do końca „postykało”. Nie wiem. Generalnie technicznie i na ringu jest to dobry zawodnik. Mocno bił, zabrakło mu po prostu siły, kondycji, odechciało mu się walczyć. Widziałem to w jego oczach. W pewnym momencie już chodził i, moim zdaniem, myślał jak by to skończyć. Przestał odpowiadać na moje ciosy, gdyby potrwało to minutę dłużej, sędzia mógł przerwać walkę przez brak odpowiedzi – również skończyłoby się to przez TKO.

Da się porównać boks z kickboxingiem? Pytam eksperta
Im dłużej jestem w boksie tym widzę więcej różnic, to inny sport. W boksie zawodowym najważniejsze jest budowanie pozycji w rankingu, rekordu, a w kickboxingu po prostu stoczenie dobrej walki plus jakieś znajomości gdzie mogą cię później wcisnąć na galę. A jeśli jesteś popularnym sportowcem to wezmą cię, bo chcą cię oglądać i dobrze sprzedajesz bilety. W boksie to nie jest tak, że się krzyknie na kogoś i ma się walkę z kimś dobrym, karierę trzeba budować nieraz latami. Są różne ku temu sposoby: branie trudnych walk i ich wygrywanie bądź przegrywanie, albo takie „osłonowe” budowanie, podstawianie gości, którzy się przewracają i budowanie rekordu. Wówczas zawodnik z gali na galę łapie na tym jakieś doświadczenie, a po tych pięciu, dziesięciu latach dostaje dużą walkę za duże pieniądze - wtedy jest sprawdzany.

Technicznie, jeśli porównać oba sporty to przede wszystkim chodzi o ilość rund. W boksie musi być taktyka, gdy jest więcej niż sześć rund. Do sześciu jeszcze można porównywać to z kickboxingiem do walki o jakiś tytuł. Gdy jest osiem rund to trzeba już zakładać, że np. w drugiej rundzie przyspieszamy, w trzeciej coś takiego, w czwartej zrobimy tak. To taktyka, cały plan na walkę od pierwszej do ósmej rundy. Jeśli jest ich dziesięć to mamy 30 minut „bitki”, 40 minut cały czas na antenie. Trzeba zakładać, co będzie się działo. Analizować przeciwnika, że np. tutaj zaczyna mocno, później coś tam się dzieje, albo mocno bije lewym prostym w pierwszej rundzie, w drugiej robi to itd. To cała analiza - bokserskie szachy, pod to układa się całe przygotowania, całe dwa miesiące. Samych sparingpartnerów trzeba dobierać pod przeciwnika. Nie jest tak, że się gdzieś jedzie i bije się z kimś.

W kickboxingu raczej nie przykładało się większej wagi do sparingpartnerów i sparingi w kickboxingu to było więcej lżejszych rund, bardziej technicznych. W boksie jedzie się pół Polski w konkretne miejsce, by zrobić te dobre pięć, sześć rund z jednym gościem, ale na full. Wyciąga się jakieś wnioski i jedzie się w inne miejsce. Różnic jest dużo, mógłbym długo o tym opowiadać. Chyba im dłużej będę w boksie, tym więcej będę wiedział. (uśmiech)

Masz swój wzór pięściarza?
Nie mam jakiegoś jednego, a zlepek różnych zawodników. Bardzo pasuje mi Joe Frazier. To legenda, zawodnik z niższymi warunkami fizycznymi. Następny jest Mike Tyson, który czerpał od niego np. wiele kwestii taktycznych, był przyuczany do takiego stylu. Są to tego typu zawodnicy, raczej niscy, krępi, którzy mocno biją i ofensywnie walczą, ale mają przy tym ciekawą, dobrą defensywę. Oglądając ich walki, tak samo moje, to wygląda tak, że idę cały czas do przodu, ale ja przecież dużo pracuję w defensywie. Notuję dużo uników po czym atakuję, pcham to tempo do przodu i do przodu. To trudny styl, bardzo ryzykowny, ale wygląda efektownie. Przy moich warunkach wzrostu do wagi półciężkiej w zasadzie nie mam innego wyjścia, jak być zawodnikiem tego typu. Nie mam więc jednego wzoru, oglądam dużo różnych walk, wyszukuję sporo różnych zachowań i mój nowy trener, który prowadził klub w Anglii gdzie spędził większość życia, uczy mnie właśnie takiej ofensywnej postawy. Styl angielski to ofensywa, brudny boks i tutaj idealnie się ze sobą zgraliśmy.

od 12 lat
Wideo

Wspaniałe show Harlem Globetrotters w Tauron Arenie Kraków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski