Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Boks. Łukasz Pławecki: Będę walczył w dużych walkach, jestem tego pewien

Remigiusz Szurek
Remigiusz Szurek
archiwum organizatora
Rozmawiamy z Łukaszem Pławeckim, do niedawna gwiazdą kickboxingu, który zdecydował się na podjęcie nowego wyzwania, jakim jest rywalizacja w zawodowym boksie. 6 listopada sądeczanin wystąpi na Gali Challengers Boxing Night 3, która odbędzie się w Nowym Sączu. Jego rywalem będzie Słowak Radoslav Estocin.

Dawno nie rozmawialiśmy. Łukasz skąd w ogóle pomysł, by zmienić kickboxing na boks?
Faktycznie, a to niedobrze, bo bardzo dużo się u mnie ostatnio dzieje. 15 lat walczyłem zawodowo w K-1 i doszedłem do etapu, w którym trudno było mi zmotywować się do kolejnych walk. Kilka ostatnich pojedynków walczyłem o wysokie stawki (tytuły mistrzowskie) i w pewnym momencie poczułem, że potrzebuję nowych bodźców stąd pojawił się pomysł spróbowania sił w boksie. Chciałem znów poczuć, że mam przed sobą drogę i cele, do których dążę. Ta zmiana pozwoliła mi na jeszcze jedno – mogę w większym stopniu zaangażować się w HFO jako organizator, a nie zawodnik. To bardzo ważna kwestia, która także łączy się z tą zmianą.

Masz za sobą trzy występy w bokserskim ringu, wszystkie zakończone Twoimi zwycięstwami. Co jak dotąd najbardziej zaskoczyło Cię w boksie?
Bardzo wiele kwestii. W ringu i dookoła niego. Jako zawodnik z prawie 50 walkami zawodowymi na całym świecie, widziałem już chyba wszystko „od kuchni”, a mimo to w boksie wciąż potrafię dać się zaskoczyć pewnymi sprawami organizacyjnymi. Nie twierdzę, że jest lepiej lub gorzej niż w kickboxingu, jest po prostu inaczej. Zaskakujące jest to, jak bardzo zawodnicy z boksu podchodzą do swoich rekordów i jak wielu odmawiało dotychczas walki ze mną, przez zbyt duże ryzyko porażki. W samym ringu zaskakiwało mnie już mniej, ale skłamałbym mówiąc, że to nie jest całkowicie inny sport niż kickboxing. Walczyłem z zawodnikami z o wiele lepszymi umiejętnościami niż wskazywał na to ich rekord, dla których pojedynki za granicą to jedyna praca i walczą o każde zwycięstwo jako o coś, co może nagle dwukrotnie podnieść ich stawki. Szczególnie kiedy mierzą się z kimś kto ma kilka walk – czyli kimś takim jak ja. Zaskoczyło mnie też to jak łatwo i z jaką satysfakcją przychodzi mi nauka boksu.

Nie tęsknisz trochę za kickboxingiem? Odnosiłeś w nim sukces za sukcesem, miałeś wielką markę.
Moja marka zostaje ze mną. Wszedłem do boksu jako „ten kickboxer, zawodowy mistrz świata, który robił nawet po 9 rund na jednej gali”. W boksie kickboxerzy radzą sobie dobrze i są bardzo szanowani, ale coraz częściej spotykam się z opinią, że dawno nikt nie miał takiego sprintu od debiutu do co-main eventu przed „Diablo” w niespełna pół roku, jak ja. Gdyby nie moja marka i nazwisko, to nie byłoby możliwe. W przyszłym roku chcę stoczyć kilka dużych pojedynków z Polakami i już dziś mówię Wam, że te walki odbiją się echem w całej Polsce. Jestem tego pewien, taki mam cel, a lubię osiągać stawiane przed sobą wyzwania.

Ponoć miałeś walczyć na Gali Enfusion 104 w Abu Dhabi, ale wolisz u siebie, w Nowym Sączu. Skąd taka decyzja i ile w tym prawdy?
Kiedy toczyłem pierwsze pięściarskie boje, nie podjąłem decyzji o zakończeniu kariery w kickboxingu. Mój manager wciąż otrzymywał ciekawe propozycje. Z Enfusion byliśmy w kontakcie jeszcze przed pandemią, miałem walczyć o pas w kat. 77 kg w Europie, ale Holandia bardzo mocno oberwała przez COVID i te plany się posypały. Mimo to federacja nadal chciała mnie na karcie. Enfusion w Abu Dhabi będzie fenomenalnym wydarzeniem i dostaliśmy tę propozycję mniej więcej w czasie, gdy debiutowałem w boksie więc ją przyjęliśmy i chcieliśmy tam zawalczyć. Chwilę później pojawiła się jednak możliwość walki w Nowym Sączu w boksie, do tego w co-main evencie przed Krzysztofem Włodarczykiem… Postanowiliśmy odmówić walki w Abu Dhabi, jednocześnie podejmując decyzję o zakończeniu kariery w kickboxingu. Jak sam widzisz, dla swoich kibiców wybrałem listopadowy Nowy Sącz, a mogłem być w tym czasie w ciepłym Abu Dhabi (uśmiech). A ile w tym prawdy ? Wystarczy spojrzeć na profil Enfusion na Instagramie, gdzie wisi jeszcze grafika z moim nazwiskiem na karcie walk.

Co wiesz o swoim rywalu ze Słowacji? Z pewnością jest bardziej doświadczony od Ciebie, stoczył już dziesięć pojedynków, z których wygrał osiem.
Prócz tego, że jest bardziej doświadczony, ma również dobry rekord i będzie dla mnie kolejnym wyzwaniem w mojej nowej drodze sportowej. Każdy kolejny rywal, z którym się mierzyłem, miał być dla mnie takim stopniem wyżej i był. Jestem naprawdę zadowolony z drogi, po której prowadzona jest moja kariera. Nie mam poczucia... obijania worków treningowych, każda walka daje mi bowiem coś do mojego warsztatu, po każdej schodzę z ringu mocniejszy. Mój najbliższy rywal to kolejne wyzwanie, z którym mam zamiar się zmierzyć i po walce powiedzieć do siebie: „dobrze wykonana robota Łukasz”. Ale najbardziej cieszę się, że będę mógł po 30 miesiącach znów zawalczyć w swoim rodzinnym mieście, przed swoją publicznością.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dni Lawinowo-Skiturowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski