Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bolesław Walas - "Mechanik", który współtworzył Technikum Elektryczne

ADOM
Samochód Bolesława Walasa (siedzi na dachu), przywożący beczki z piwem do restauracji - sklepu Franciszka Drozdowicza Fot. (ADOM)
Samochód Bolesława Walasa (siedzi na dachu), przywożący beczki z piwem do restauracji - sklepu Franciszka Drozdowicza Fot. (ADOM)
W 1962 r. Bolesław Walas, właściciel dobczyckiej firmy transportowej był mocno zaangażowany w powstanie Technikum Elektrycznego, dającego początek dzisiejszemu Zespołowi Szkół im. Witolda Wyspiańskiego. Dwanaście lat później szkołę tę kończyła jego córka Maria, po mężu Zając, bardziej kojarzona w środowisku jako Mariola.

Samochód Bolesława Walasa (siedzi na dachu), przywożący beczki z piwem do restauracji - sklepu Franciszka Drozdowicza Fot. (ADOM)

Walas, rodowity dobczycanin żyjący w latach 1906-1980, tworzył podwaliny szkoły średniej, która początkowo miała swoją siedzibę przy ulicy Jagiellońskiej w budynku wybudowanym w 1892 roku, gdzie onegdaj mieściły się Zakłady Naprawcze Sprzętu Medycznego Chirana. - Z opowiadań taty wiem, jak bardzo leżało mu na sercu powstanie szkoły średniej w jego rodzinnym mieście - opowiada córka Mariola. - Do powstającej szkoły dał narzędzia i materiały ze swojego warsztatu ślusarskiego, wyposażył powstające warsztaty, które mieściły się na parterze i w piwnicach budynku.

W technikum we wrześniu 1962 roku został kierownikiem warsztatów, ale po roku, po rezygnacji z tego stanowiska, pracował do 1972 r. jako nauczyciel zawodu, prowadząc jednocześnie własne przedsiębiorstwo transportowe.

Bolesław Walas po ukończeniu 6-klasowej Szkoły Ludowej uczył się następnie zawodu ślusarza-mechanika w Oświęcimskiej Szkole Rzemiosł u Salezjanów, a później w drugiej połowie lat 20. XX wieku w Państwowej Szkole Mistrzów Maszynowych w Krakowie. Doświadczenie zawodowe zdobywał w nieistniejącej już elektrowni w Dobczycach.

Pani Mariola, pracująca obecnie w dobczyckim Zakładzie Energetycznym jako mistrz ruchu, nieformalny rodzinny kustosz pamiątek po swoich rodzicach - bo i jej mama, Maria z domu Kulma, jest postacią godną uwagi - wyjmuje napisany własnoręcznie przez jej ojca życiorys, z którego warto zacytować fragment: "W 1939 r. zakonserwowałem i schowałem CKM; po skontaktowaniu się z inż. Wątorkiem ps. Biały, Mieczysławem Machną i Józefem Góreckim, który pomagał mi przy konserwacji, ukryciu broni i amunicji zaczęliśmy naprawiać broń w moim warsztacie. Przez całą wojnę warsztat był do dyspozycji AK - bezpłatnie. Po odejściu do lasu Góreckiego i Bolesława Barana, pracowników mojego warsztatu, partyzanci bezpłatnie korzystali z warsztatu, na miejscu wykonywali potrzebne naprawy. Poważniejsze naprawy wykonywałem dla nich w swoim warsztacie do końca wojny bezpłatnie. W latach 1947-1973 prowadziłem własne przedsiębiorstwo transportowe.

Córka wyjaśnia, iż ojciec w AK miał pseudonim "Mechanik", a z jego opowiadań pamięta m.in., że w latach okupacji jeździł do Oświęcimia, wyrzucając paczki z żywnością w bliskim sąsiedztwie obozu w Auschwitz. - Był dla akowców "złotą rączką" - wyjaśnia. Wymieniony przez Walasa Baran w oświadczeniu spisanym w maju w 1975 r. w Myślenicach pisze m.in.: "W latach 1939-1945 pracowałem jako mechanik w warsztacie ślusarskim Walasa w Dobczycach wraz z Józefem Góreckim. W wymienionym okresie warsztat był do dyspozycji AK. W nim Mieczysław Machna i my naprawialiśmy motocykle, samochody i wykonywaliśmy różne części do broni. Od Góreckiego dowiedziałem się, że pan Walas z nim i z Figlewiczem, który też nie żyje, zbierał amunicję i broń (karabin maszynowy oddał Górecki organizacji AK, gdy przeszedł do lasu). W późniejszych latach sam będąc w lesie, pracowałem dostarczonymi narzędziami (spawarka, wiertarki) z warsztatu Walasa przez Mieczysława Machnę. Natomiast prace wykonywane w warsztacie były bezpłatne w ramach współpracy z AK".
W swojej biografii Bolesław Walas pisze: "Ówczesne władze i UB korzystały bezpłatnie z mojego transportu - do przewożenia wojska, referendum itp. Brałem czynny udział wraz z własnym ciągnikiem przy usuwaniu amunicji pozostawionej przez uciekających Niemców. W latach 1947-1951 działałem w czynie społecznym w Komitecie Budowy Szkoły w Dobczycach".

Prowadząc własne przedsiębiorstwo transportowe wiele usług wykonywał bezpłatnie, wożąc m. in. materiały na budowę kościoła w Dobczycach, boiska Raby, pomagając w rozbudowie strażnicy oraz naprawie dzwonu.

Córka Mariola dodaje, że ojciec miał w swoim życiorysie epizod sportowy, gdy po zakończeniu działań wojennych jeździł na żużlu w barwach nowohuckiej Wandy. - Był także pierwszym mieszkańcem Dobczyc - mówi z uśmiechem - który posiadał motocykl. Ostatnim motocyklem był Sokół 1000, który w latach 70. odkupili od niego członkowie Automobilklubu Krakowskiego. Natomiast ostatnim samochodem ciężarowym u taty był amerykański federal, którym woził z Raby piasek, żwir ze Stradomki na pobliskie budowy w Dobczycach i okolicznych miejscowościach.

A mama pani Marioli, jak dumnie podkreśla jej córka była pierwszą kobietą w Dobczycach z prawem jazdy.

(ADOM)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski