Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Boznańska wróciła do Krakowa

Liliana Sonik
Cały ten zgiełk. Olgę Boznańską w Muzeum Narodowym koniecznie trzeba odwiedzić. Zajść z sąsiedzką wizytą; bo to przecież krakowianka. Tuż obok, przy Wolskiej (dziś Piłsudskiego) spędziła dzieciństwo i młodość.

Moja przygoda z Boznańską zaczęła się jeszcze w liceum, gdy pierwszy raz zobaczyłam „Dziewczynkę z chryzantemami”. Na pewno Państwo tę „Dziewczynkę” doskonale pamiętacie, bo nastrój sączący się z obrazu nie zostawia nikogo obojętnym.

Z pewną emfazą pisał o tym szwajcarski krytyk William Ritter: „Jest to dziecko enigmatyczne, doprowadzające do szaleństwa tych, którzy mu się zanadto przypatrują. (…) Przerażająca dziewczynka, tak jasna i biała, że budzi dreszcz”. Ale białe są w tym obrazie tylko chryzantemy. Zresztą koloru tu mało: popielata sukienka w różnych odcieniach szarości, włosy ni to blond, ni rude i czarne jak węgle oczy, które patrzą wprost na nas. Smutna panienka niesie tajemnicę; równocześnie bezradna, przestraszona i zdeterminowana wywołuje dziwne zakłopotanie.

Gdy pisałam poświęcony Boznańskiej zeszyt z serii „Wielcy malarze”, oglądałam jej prace, śledziłam jej losy i wędrowałam po Paryżu jej śladami. Interesował mnie też jej stosunek do Krakowa, skąd wyjechała, mając zaledwie 21 lat, wydawało się, że na krótko, że tylko na studia. Po latach, gdy była już w Paryżu malarką nagradzaną (co nie znaczy bogatą), ojciec bezskutecznie namawiał ją do powrotu.

Julian Fałat proponował jej objęcie profesury w Szkole Sztuk Pięknych. Nie chciała. Kraków – pisała – „powoli zdziera całą energię i indywidualność z każdego człowieka”. Sama myśl o powrocie ją przerażała. Ale jednocześnie rozpaczliwie tęskniła. Pod koniec życia Boznańska mało sypiała. Wieczorami wyłączała lampę elektryczną, zapalała naftową i wyruszała na wyimaginowany spacer po Krakowie. Całymi godzinami błądziła tak po krakowskich ulicach.

Wystawa w Muzeum Narodowym jest solidnie przygotowana, a kuratorkom udało się sprowadzić do Krakowa prace, których nigdy w Polsce nie widzieliśmy. Boznańskiej się to po prostu należało. Żałowałam tylko, że jak na tak pokaźny zbiór trochę mało przestrzeni. Widz musi sobie radzić, wybierając kilkanaście obrazów i poświęcając tej selekcji własnej maksymalną uwagę. Bo tych obrazów nie wolno oglądać w pośpiechu.

Zresztą sama Boznańska do recenzji miała wielki dystans. Cieszyły ją oczywiście nagrody, ale wszystkie opinie przyjmowała ze stoickim spokojem: „Cała krytyka pisze, że (obrazy) smutne, co ja zrobię, że smutne? Nie mogę być inną niż jestem. W każdym razie nie przeszkadza ten smutek temu, aby naprawdę były najlepszymi z całego Salonu. I uważam, że to jest jeszcze smutniejsze” – puentowała z humorem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski