Bracia z Milówki prezentują polski folk od Krakowa do San Francisco

Kiedy bracia Golec z Milówki zakładali pod koniec lat 90. swój rodzinny zespół, mieli już za sobą zarówno muzyczną szkołę, jak również współpracę z różnymi artystami z kręgu jazzu, popu i rocka. Nic więc dziwnego, że mając takie doświadczenia, od razu udało im się zabłysnąć oryginalnie pojmowanym etno.

- W swoim artystycznym dorobku mamy 120 piosenek, o różnej stylistyce i charakterze. Podczas koncertów wykorzystujemy tradycyjne instrumenty góralskie jak trombity, rogi pasterskie, dudy czy fujarki, które w połączeniu w nowoczesnymi środkami muzycznymi, grą świateł i multimediami tworzą niezwykły spektakl. I to z pewnością urzeka widownię - powiedział nam Łukasz Golec.

Energetyczne nagrania Golec uOrkiestry szybko spodobały się w Polsce, przyczyniając się na początku minionej dekady do prawdziwego boomu na popowo pojmowany folk, z którego skorzystały też takie zespoły, jak Brathanki czy Zakopower. Z czasem bracia z Milówki zaczęli również prezentować swą muzykę za granicą. I okazało się, że bawi się przy niej nie tylko Polonia.

- Na nasze zagraniczne koncerty przychodzą obcokrajowcy i często spotykamy się z ich entuzjastyczną reakcją. Miało to miejsce chociażby podczas naszego styczniowego tournee w Stanach Zjednoczonych i w Kanadzie, czy w serbskiej Guci, podczas festiwalu, gdzie na stadionie szalała kilkunastotysięczna widownia z całej Europy. Jak widać muzyka to język uniwersalny i wystarczy poddać się jej wibracjom, aby w jakimś stopniu ją zrozumieć - mówi Paweł Golec.

Kariera braci z Milówki trwa równo 25 lat - tyle, ile wolna Polska. Nic więc dziwnego, że swoistym hymnem tego okresu stał się utwór „Ściernisko”, który zacytował nawet prezydent Stanów Zjednoczonych George W. Bush podczas swej wizyty w Polsce.

- Jeśli starczy nam determinacji i sił, to wierzę, że spełnią się kolejne prorocze słowa tej piosenki: „Ale za to zwiedzać cudo będzie cały świat” Tego życzę sobie i moim rodakom - puentuje Łukasz Golec.