Młody obrońca Skawy Piotr Gaudyn (z prawej) zatrzymuje Łukasza Ryłkę. Fot. Jerzy Zaborski
V LIGA KRAKÓW-WADOWICE. Skawa Wadowice nie dała rady w Nowej Wsi faworyzowanej Niwie 0-4 (0-0)
Trener wadowiczan Grzegorz Szulc miał kłopoty ze skleceniem składu, bowiem mecz został przełożony na sobotni ranek. - Nie miałem w składzie: Góry, Kuzi, Mikołajczyka czy Kondaka. To wiele jak na nasze możliwości - zwraca uwagę wadowicki szkoleniowiec. - Nie można myśleć o pokonaniu mocnego rywala mając do dyspozycji jedenastu, czy w porywach dwunastu zawodników.
Jednak przed meczem trener mobilizował zawodników do walki o zwycięstwo, bo przecież w przeszłości występował w Niwie i chciał się przypomnieć nie tylko trenerowi Andrzejowi Tomali, ale także miejscowym działaczom. - Na pewno zależało mi na wygranej w Nowej Wsi, ze względów osobistych, ale też staram się na różne sposoby motywować zawodników do walki - podkreśla szkoleniowiec. - Przecież regularne porażki nie wpływają dobrze na ich psychikę. O ile w okresie przygotowawczym podkreślałem, że zarząd zrobił wiele, by stworzyć drużynie komfortowe warunki do przygotowań, tak teraz z całą odpowiedzialnością podkreślam, że została pozostawiona sama sobie, a opowieści, że w przyszłym roku tym składem w cuglach wygramy "okręgówkę" są mocno przesadzone. Sam przecież wydzwaniam do zawodników przed każdym meczem, zachęcając ich do przyjścia na kolejny mecz. Ze strony zarządu nie ma żadnego wsparcia. Zresztą zapowiedziałem działaczom, że jak to ma tak wyglądać, to nie zostanę z drużyną na kolejny sezon, a jeśli przegramy wiosną wyżej niż czterema bramkami, to złożę dymisję jeszcze wiosną.
Dymisja trenera została odroczona dzięki...sędziowskiej trójce, bowiem tego dnia Niwa strzeliła pięć goli, ale jeden nie został uznany Bogdanowi Swarzyńskiemu, bowiem dopatrzono się spalonego. Anulowane trafienie było tuż przed ostatnim Tomasza Dubiela, zaliczonym przez sędziego w 86 minucie. - W pierwszej połowie konsekwencją wytrąciliśmy gospodarzom argumenty - podkreśla trener Szulc. - Mówiłem zawodnikom, że mają cały czas grać swoje, a jak piłkarzom Niwy zagotuje się w głowach, to będzie dobrze. Jednak na początku drugiej połowy poszliśmy trochę do przodu i straciliśmy gola. Jak zwykle po własnym błędzie, bo zanim Dubiel trafił po raz pierwszy, zgubił trzech naszych zawodników. Drugi gol to efekt życiowego strzału Bogdana Swarzyńskiego i nieco złego ustawienia młodego bramkarza, dla którego był to drugi seniorski występ. On się jednak uczy. Trzecia bramka padła w kuriozalnych okolicznościach, bo bramkarz, przy wybiciu piłki, nastrzelił Dubiela i po bilardowym odbiciu wpadła do siatki. Niwa nie pokazała niczego specjalnego, ale tego dnia tyle na nas wystarczyło - kończy Grzegorz Szulc.
Jerzy Zaborski
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?