Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Brał kasę, ale złota nie wysłał

Ewelina Sadko, Artur Drożdżak
Skazany Michał J. zniknął. Podobno od kilku tygodni jest w Niemczech
Skazany Michał J. zniknął. Podobno od kilku tygodni jest w Niemczech fot. Artur Drożdżak
Andrychów. Handlarz złotem oszukał 226 osób na 7,2 mln zł. Michał J. usłyszał skazujący wyrok, ale do więzienia nie trafił. Dlatego, by mógł spłacić wierzycieli. Pokrzywdzeni nie wierzą jednak, że uda im się odzyskać pieniądze.

Michał J. z Andrychowa został skazany za oszustwa dotyczące szkód znacznej wartości, przywłaszczenie ośmiu uncji złota (o wartości 44 tys. zł) oraz prowadzenie parabankowej działalności bez zezwoleń. Przyznał się do winy. Przed Sądem Okręgowym w Krakowie usłyszał na początku sierpnia wyrok trzech lat pozbawienia wolności w zawieszeniu na osiem lat i obowiązek naprawienia szkód. A jest co naprawiać, bo dłużny jest pokrzywdzonym 7,2 mln zł.

- Nie został skazany na bezwzględną "odsiadkę", bo wtedy nie miałby możliwości naprawić wyrządzonych szkód - mówi Jerzy Utrata, prokurator rejonowy z Wadowic. Jak dodaje, to było największe oszustwo finansowe, z jakim miał do czynienia w powiecie wadowickim.

Ludzie płacili i czekali
Michałowi J. wielu mieszkańców Andrychowa zazdrościło żyłki do interesów. 32-letni mężczyzna miał wszystko, czego można chcieć - piękną żonę, willę z ogrodem, superfurę i miliony złotych, którymi obracał. Szybko jednak okazało się, że równie dużo ma długów i z dnia na dzień coraz więcej kłopotów z wściekłymi klientami, których oszukał.

Jego przygoda z biznesem rozpoczęła się w 2009 r. Wtedy uruchomił sklep internetowy, w którym sprzedawał sztabki złota i złote oraz srebrne monety. W tym samym roku otworzył sklep w Andrychowie. Na początku wszystko szło jak z płatka. Ludzie zamawiali towar, wpłacali gotówkę, a prowizja wpadała na konto Michała J.

Nikt nie zorientował się, że nie ma on pozwolenia na taki interes, a gotówka, jaką wpłacali, inwestowana jest dalej przez Michała J. Mógł sobie na to pozwolić, ponieważ umowy sprzedaży opierał na dostarczeniu towaru z odroczonym o 45 dni robocze terminem dostawy. Klient miał zapłacić i cierpliwie czekać, gdy tymczasem Michał J. wydawał ich pieniądze na swoje potrzeby lub inwestował, m.in. na giełdzie.

Jeszcze w 2009 r. Michał J. uchodził za specjalistę w dziedzinie obrotu złotem. Opowiadał na forum o tym, że najpopularniejsze w jego sklepie są sztabki jednouncjowe (31,1035 grama) o wartości ponad 3,7 tys. zł za sztukę, a 90 proc. złota sprzedaje wysyłkowo. Przez pierwsze dwa lata jego firma nie miała wielkich kłopotów, bo panował popyt na złoto inwestycyjne. W skali całego globu wyniósł niemal 400 ton, czyli dwa razy więcej niż rok wcześniej. Jeszcze szybciej rósł popyt na fizyczne złoto (sztabki, monety, medale) - tu wzrost wyniósł aż 400 procent. Krach dla firmy andrychowianina przyszedł w 2011 r. i trwał nieprzerwanie przez 13 miesięcy.

Prokurator wkracza
W 2012 r. prokuratura rejonowa w Wadowicach postawiła Michałowi J. trzy zarzuty, m.in. oszustwa. Sąd zastosował wobec podejrzanego dozór policyjny, poręczenie majątkowe (5 tys. zł) i wypuścił go na wolność.

- Zabezpieczyliśmy wszystkie komputery należące do podejrzanego, z których udało nam się pozyskać dane na temat ewentualnych pokrzywdzonych osób - wyjaśnia Jerzy Utrata. - Ostatecznie zebraliśmy 226 osób fizycznych i firm, które kupiły złoto w sklepach podejrzanego i mimo wpłaconych pieniędzy towaru nie otrzymały.

Skrucha
Michał J., w chwili, gdy ruszyło śledztwo, zawiesił działalność. Od początku przyznawał się do winy i twierdził, że wcale nie chciał oszukiwać klientów. Mówił, że nie miał wpływu na upadek przedsiębiorstwa i zapowiedział, że odda wszystkie pieniądze.

- W toku postępowania faktycznie spłacał część swoich zobowiązań, ale to tylko nieznaczna część należności - zaznacza prokurator. Na poczet długów sędzia zdecydował o zabezpieczeniu całego majątku należącego do Michała J. Była to parcela z domem mieszkalnym, działka w Andrychowie, konta bankowe, samochód oraz znaczne ilości złota, które miały trafić do klientów, ale nigdy ich nie wysłał. Po licytacji komorniczej wszystkich tych nieruchomości i ruchomości nie wystarczy na pokrycie długów 32-latka. W pierwszej kolejności spłacane są roszczenia banków. Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, Urzędu Skarbowego, należności względem pracowników, a na końcu "szary" obywatel.

Nie liczą na to, że się uda
Pokrzywdzeni przez Michała J. nie wierzą, że uda im się odzyskać pieniądze. Wielu z nich na tym "interesie" straciło dorobek życia, inni zadłużyli się licząc na szybki zysk. Teraz spłacają kredyty.

- Pierwszą monetę kupiłem cztery lata temu - mówi Piotr Karbowy z Warszawy, ofiara Michała J. - Za uncję złota zapłaciłem blisko pięć tysięcy złotych.

Pomyślna transakcja rozwiała wątpliwości kupującego, a sprzedawca zyskał pełne zaufanie. Tymczasem w internecie działało już wtedy forum, na którym inni oszukani ostrzegali przed Michałem J.

Gdzie jest Michał J.?
Tego nie wiadomo. Z internetu zniknęły numery kontaktowe do jego firm. Komórka, którą się posługiwał do niedawna, ma już nowego właściciela. Z plotek krążących wśród mieszkańców Andrychowa wynika, że młody oszust ostatnie tygodnie spędza w Niemczech.

To był przekręt, o którym mówiły światowe media
Najsłynniejsza afera ze złotem i oszustami w rolach głównych dotyczy firmy Amber Gold.
- Powstała w 2009 r. Proponowała klientom wysokie oprocentowanie inwestycji - przekraczające nawet 10 proc. w skali roku - które znacznie przewyższało oprocentowanie lokat bankowych. W czerwcu 2012 r. prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie "dopuszczenia od września 2010 r. do 15 maja 2012 r. w Gdańsku, w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w kwocie łącznej 25 milionów zł przez wprowadzenie w błąd nieustalonych osób w ten sposób, iż wpłacane przez kontrahentów kwoty na zakup złota i zabezpieczenia w ten sposób lokat oraz gwarantowanych odsetek, w rzeczywistości wydatkowano na inne przedsięwzięcia o charakterze gospodarczym i nie związane z taką działalnością".
- W czerwcu do Sądu Okręgowego w Gdańsku trafił akt oskarżenia. Na ławie oskarżonych zasiądą były prezes spółki Marcin P. i jego żona - Katarzyna P. Według prokuratury małżeństwo oszukało niemal 19 tys. klientów spółki, narażając ich na utratę 851 mln zł.
- Usłyszeli też zarzuty m.in. prania brudnych pieniędzy. Marcin P. został oskarżony o cztery przestępstwa, a jego żona o 10. Obojgu grozi 15 lat więzienia.
- Prezes Amber Gold przyznał się jedynie do niezłożenia sprawozdania finansowego spółki za 2011 r.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski