Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bramkowstręt chorobą piłkarzy z Limanowej

Daniel Weimer
II liga. To był dla limanowian mecz ostatniej szansy na wydobycie się ze strefy spadkowej. Dziewięć kolejnych spotkań bez zwycięstwa sprawiło, że ich sytuacja w tabeli stała się krytyczna.

Limanovia Szubryt 0
Raków Częstochowa 0

Limanovia: Różalski – Hudecki, Kulewicz, Kandel, Zontek– Piwowarczyk (87 Krówczyński), Margol (67 Komorek), Pietras, Skiba (63 Czajka), A. Serafin – Chmiest (78 Kozieł).

Raków: Wróbel – Góra, Pluta, Holik, Pełka (56 Stefanowicz) – Pawlusiński, P. Serafin (62 Mońka), Reiman (70 Ogłaza), Kmieć, Porochnicki (90+1 Marchewka) – Pląskowski.

Sędziował: Kornel Paszkiewicz (Wrocław). Widzów: 700.

Wzmocnić ich miał grający ostatnio w IV-ligowym UKS Łady Egipcjanin Walid Kandel, który zastąpił wczoraj w obronie pauzującego za żółte kartki Macieja Mysiaka.

Miejscowi rozpoczęli mocno naładowani energią i już w pierwszych 120 sekundach o trafienie mogli pokusić się Arkadiusz Serafin i Tomasz Margol. W miarę upływu czasu impet Limanovii zaczął słabnąć i coraz częściej do głosu dochodzili goście. Oddali kilka strzałów z dystansu, ale albo piłka mijała cel, albo padała łupem Mariusza Różalskiego.

Dopiero w 23 min w dogodnej sytuacji znalazł się Dariusz Pawlusiński, ale uderzył tyleż mocno, co niecelnie. Limanowianie odpowiedzieli również chybionym strzałem Marcina Chmiesta. Blisko szczęścia znalazł się w 33 min Artur Skiba, po którego precyzyjnym kopnięciu z rzutu wolnego kapitalnie interweniował bramkarz Rakowa.

Tenże wygrał wkrótce pojedynek z Józefem Piwowarczykiem. Ostatnim akcentem pierwszej części zawodów był efektowny, acz niecelny strzał przewrotką Chmiesta.

Także drugą połowę podopieczni trenera Ryszarda Wieczorka rozpoczęli z animuszem. Na bramkę Przemysława Wróbla dwukrotnie, jednak bez powodzenia, strzelał Skiba. W 64 min piłka znalazła się w siatce gości, ale sędzia gola nie uznał, dopatrując się pozycji spalonej A. Serafina, a 5 min później zawodnik ten dokonał złego wyboru, podając do Piwowarczyka, a nie do lepiej ustawionego Chmiesta.

Nieco wcześniej w dośrodkowaną przez Radosława Stefanowicza futbolówkę nie trafił stojący tuż przed pustą bramką Limanovii Przemysław Mońka. O wyniku powinien był rozstrzygnąć Kandel. Przejął bezpańską piłkę, ale zbyt lekko skierował ją w stronę bramki i z rozpaczliwą interwencją zdążyli obrońcy z Częstochowy. Limanovia znów potwierdziła, że cierpi na poważne schorzenie zwane bramkowstrętem.

ZDANIEM TRENERA

Ryszard Wieczorek, Limanovia:
– Spoglądając obiektywnie stwierdzić muszę, że mój zespół rozegrał dzisiaj bardzo dobre spotkanie. Wypracowaliśmy sobie znacznie więcej niż goście sytuacji podbramkowych. Tak na dobrą sprawę to częstochowianie ani raz nie zagrozili poważnie bramce Mariusza Różalskiego.

Innymi słowy, znaleźliśmy się dzisiaj bardzo blisko zwycięstwa. A o tym, że nie wygraliśmy, w dużej mierze zadecydowały dwie decyzje sędziego. Nie uznał nam najzupełniej prawidłowo zdobytego gola, jak również nie zareagował na ewidentny faul popełniony w polu karnym na Józefie Piwowarczyku.

Zespół zrealizował w stu procentach przedmeczowe założenia taktyczne i jako kolektyw prezentował się korzystnie, miał pomysł na grę. Zabrakło jednak jak zwykle skuteczności. To nasza największa bolączka. Musimy jak najszybciej znaleźć na nią sposób.

(DW)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski