Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Brat zasztyletował siostrę

Alicja Fałek
Leokadia Kumorek (na zdjęciu), sąsiadka rodziny, w której doszło do tragedii mówi, że rodzina M. żyła swoim życiem. Dominika M. studiowała i pracowała. Jej brat Krzysztof rzadko wychodził z domu.
Leokadia Kumorek (na zdjęciu), sąsiadka rodziny, w której doszło do tragedii mówi, że rodzina M. żyła swoim życiem. Dominika M. studiowała i pracowała. Jej brat Krzysztof rzadko wychodził z domu. Alicja Fałek
Nowy Sącz. 29-letnia Dominika M. zginęła od kilkunastu ciosów zadanych nożem przez Krzysztofa M. Sąsiedzi są w szoku. Rodzeństwo czasem się kłóciło, wydawali się nieco aspołeczni, nawet w dzieciństwie stronili od rówieśników. Ale nikt nie spodziewał się takiej tragedii.

Dramatyczne wydarzenia rozegrały się za drzwiami mieszkania na parterze jednego z bloków przy ul. Browarnej w Nowym Sączu. Był czwartek ok. godz. 21.

Między rodzeństwem M. doszło do kłótni. Krzysztof sięgnął po kuchenny nóż i zadał młodszej Dominice kilkanaście ciosów. Wszystko wskazuje na to, że potem w ten sam sposób chciał odebrać sobie życie.

Makabrycznego odkrycia dokonała matka. Wróciła do domu ok. godz. 22. W łazience zobaczyła leżącego w wannie, zakrwawionego syna. W pokoju obok, w kałuży krwi, leżała Dominika.

Sprawca przyznał się policjantom
- Już właściwie zasypialiśmy, kiedy usłyszeliśmy łomotanie do drzwi. To była sąsiadka z przeciwka - mówi jeden z mieszkańców bloku przy ul. Browarnej (nazwisko do wiadomości redakcji). - Była przerażona i zrozpaczona. Przez łzy poprosiła, żeby wezwać pogotowie. Zadzwoniłem i oddałem jej słuchawkę. Niewiele zrozumiałem z tego, co mówiła dyspozytorce.

Kobieta była przekonana, że jej dzieci nie żyją. Gdy na miejsce dotarli policjanci, okazało się, że 30-latek jest przytomny. - Miał ranę ciętą szyi, ranę kłutą brzucha, a także rany na rękach - mówi Waldemar Starzak, prokurator rejonowy w Nowym Sączu. - Policjantom powiedział, że pokłócił się z siostrą i zadał jej kilkanaście uderzeń nożem kuchennym - dodaje.

Prokurator Starzak podkreśla, że mężczyzna nie podał motywu zabójstwa ani podłoża scysji. Nie został jeszcze przesłuchany, ponieważ nie pozwalają na to lekarze. Mężczyzna jeszcze w czwartek został przewieziony do sądeckiego szpitala, gdzie przeszedł operację. Pilnuje go policja.

- Prokuratura zamierza przedstawić Krzysztofowi M. zarzut zabójstwa - informuje prokurator rejonowy z Nowego Sącza. - Grozi za to kara od 8 lat do 25 lat pozbawienia wolności, albo kara dożywocia - dodaje.

Stronili od ludzi
W piątek w Zakładzie Medycyny Sądowej CM w Krakowie została przeprowadzona sekcja zwłok 29-latki. Jej wyniki nie są jeszcze znane. Wiadomo jednak, że kobieta miała na ciele ranę ciętą szyi, kilka ran kłutych klatki piersiowej i pleców. Śledczy wstępnie przyjęli, że zmarła z wykrwawienia.

Sąsiedzi trzyosobowej rodziny zachodzą w głowę, jak brat mógł zabić siostrę. - Kłócili się od czasu do czasu, ale przecież to normalne między rodzeństwem - podkreśla młody mężczyzna mieszkający w tej samej klatce. - Tak było też tego feralnego dnia. Nigdy bym jednak nie pomyślał, że akurat ta awantura może zakończyć się tak tragicznie.

Mężczyzna dodaje, że rodzina M. to ludzie zamknięci w sobie. Nie utrzymują kontaktu z rówieśnikami. Szczególnie Krzysztof, który rzadko wychodził z domu. Potwierdzają to również inni sąsiedzi.

Wychowani pod kloszem
- Myślałam, że on za granicę wyjechał, bo w ogóle go nie widywałam - mówi mieszkająca w bloku obok Leokadia Kumorek. - Jestem w szoku. Dzieci studia skończyły. Dziewczyna pracowała. Ładna jest, choć trochę na jedną nogę utyka. Ich matka nie jest lubiana przez dzieci z osiedla, bo często na nie krzyczy, gdy trochę głośniej bawią się pod blokiem - dodaje. Kobieta przypomina sobie, że raz sąsiadka wspomniała coś o chorobie syna, że ma nowotwór. Ale potem do tematu nie wróciła.

Inni sąsiedzi dodają, że rodzeństwo było wychowane pod kloszem. W dzieciństwie rzadko wychodzili z domu i nie bawili się z rówieśnikami. Wydawali się aspołeczni.

Pechowe osiedle?

Ojciec zabił córkę
16 marca 2010 r. również na osiedlu Wojska Polskiego doszło do dramatu. Tego dnia oficer dyżurny policji odebrał telefon od mężczyzny, który oznajmił, że właśnie zabił swoje dziecko. Gdy pod wskazany adres udali się policjanci i załoga pogotowia ratunkowego, okazało się, że 33-letni mężczyzna mówił prawdę. Jego trzyletnia córeczka nie żyła. Na jej ciele widniało 13 ran zadanych nożem. Natomiast mężczyzna próbował odebrać sobie życie i zadał sobie ciosy ostrzem w brzuch.

Nie poniósł kary
Policjanci i prokuratorzy przez kilka miesięcy szukali odpowiedzi na pytanie, dlaczego wzorowy mąż i ojciec zabił swoją córeczkę. Znaleźli ją biegli lekarze, którzy uznali, że mężczyzna, w chwili popełnienia swojego czynu, był niepoczytalny.
Dlatego też w październiku 2010 r. Sąd Okręgowy w Nowym Sączu umorzył postępowanie karne przeciwko 33-latkowi. Mężczyzna przyznał się do winy, ale nie potrafił powiedzieć, dlaczego zabił.

Jak się okazało, od kilku tygodni przebywał na zwolnieniu lekarskim. Leczył się na depresję, brał leki. Sąd zdecydował o umieszczeniu mężczyzny w zamkniętym zakładzie psychiatrycznym.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski