Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Brązowe spełnienie marzeń

Artur Bogacki
Artur Bogacki
Lubię pływać na jedynce, bo to odpoczynek, można robić co się chce, popłynąć tak turystycznie
Lubię pływać na jedynce, bo to odpoczynek, można robić co się chce, popłynąć tak turystycznie Fot. Michał Gąciarz
SPORT. Krakowska wioślarka Maria Springwald po latach wyrzeczeń doczekała się olimpijskiego sukcesu

Dla sportowców uprawiających mniej popularne dyscypliny igrzyska olimpijskie są wyjątkową okazją, aby pokazać się szerszej publiczności. Swoją szansę w Rio de Janeiro wykorzystała 25-letnia wioślarka Maria Springwald (AZS AWF Kraków), która wraz z koleżankami z czwórki podwójnej (Joanna Leszczyńska, Agnieszka Kobus i Monika Ciaciuch) sięgnęła w Brazylii po brąz, odnosząc życiowy sukces.

Przygodę z wioślarstwem rozpoczęła 13 lat temu. Uczyła się w SP 4 w Krakowie, która współpracuje z wioślarskimi Uczniowskim Klubem Sportowym 1993 i AZS AWF. Te kluby od kilkunastu lat propagują dyscyplinę wśród dzieci i młodzieży szkolnej, organizując Puchar Krakowa na ergometrze (sprzęt do wiosłowania „na sucho”). W ten sposób zachęcają do zajęcia się sportem i szukają wioślarskich talentów. Jeden z nich wyrósł nawet na miarę olimpijskiego medalu, to w tych zawodach startowała kiedyś także Maria.

Jej kariera od początku układała się wręcz idealnie. Na przystań trafiła w 2003 roku, do UKS 1993. Szybko osiągnęła poziom, który pozwalał jej zdobywać medale najważniejszych imprez, pierwszy sukces (medal Pucharu Prezesa PZTW w kategorii młodziczek) odniosła już po kilku miesiącach treningów.

- Od początku wiedziałam, że wioślarstwo to jest to, co chcę robić w życiu - mówi. - Trener Iwona Wójcik-Pietruszka, której bardzo dużo zawdzięczam, zorganizowała nabór w szkole, zaprosiła mnie na trening. Trafiłam do klubu w sezonie zimowym, zaczęłam do trenowania na ergometrze. Dopiero na wiosnę zeszłam na wodę. Pamiętam, jak po raz pierwszy wsiadłam do łódki, do „banana” (łódka dla początkujących - nazwa bierze się z zakrzywionego kształtu i żółtego koloru - przyp. red.). Treningi na wodzie są dużo przyjemniejsze, pokochałam to. Pływałyśmy z koleżankami w czwórce i już w pierwszym roku zdobyłam medal w młodziczkach.

W Brazylii zrobiły swoje

Później na podium mistrzostw Polski stawała co roku, bardzo często na najwyższym stopniu. Pływała w dwójce, czwórce, także w ósemce. Była w kadrze juniorek, później w młodzieżowej, zdobywając w 2013 r. w czwórce podwójnej wicemistrzostwo świata w kategorii do 23 lat.

Krok ku spełnieniu olimpijskiego marzenia zrobiła przed sezonem 2014, kiedy to wywalczyła sobie miejsce w seniorskiej osadzie.

W ostatnich trzech latach jej medalowa kolekcja znacząco się powiększyła, i to o trofea z wielkich imprez. W 2014 i 2015 r. czwórka z nią w składzie zdobyła brązowe medale mistrzostw Europy, w tym roku było to już srebro.

Do tego doszły sukcesy w Pucharze Świata, w kończącym się sezonie Polki wygrały dwie eliminacje, w Varese (Włochy) i Lucernie. Do Rio de Janeiro nie jechały więc jako anonimowe w wioślarskim świecie zawodniczki.

Wisienką na torcie był olimpijski brąz. A mogło być lepiej, w finale w Rio były na 300 metrów przed metą na prowadzeniu. Lepszym finiszem popisały się jednak Niemki (złoto) i Holenderki (srebro).

- Jechałyśmy do Rio walczyć o medal, o złoto. Ale z brązu też się bardzo cieszę. To spełnienie moich marzeń - mówi.

Tysiące kilometrów na wodzie

Sukces olimpijski 25-letniej krakowianki to efekt lat ciężkiej pracy i wyrzeczeń.

Jak wielu reprezentantów Polski większość czasu spędza nie tylko na treningach, ale także z dala od domu, na zgrupowaniach kadry, w lecie i w zimie. Liczba kilometrów przepłyniętych w trakcie kariery idzie w dziesiątki tysięcy.

- Trening trwa około półtorej godziny. 16 kilometrów dziennie na czwórce to norma, czasem się robi się 10, czasem 24. W całej karierze to nawet ciężko policzyć, ile ich było. W czasie ostatnich przygotowań 100 kilometrów tygodniowo to spokojnie robiłyśmy - mówi.

Dodaje, że wyczynowe uprawianie sportu ma swoją cenę: - Od początku musiałam rezygnować ze spotkań ze znajomymi. Na studiach w przerwie między zajęciami trzeba było iść na trening. Wybrałam coś innego, myślę, że wyszło mi to na dobre.

Jak sama mówi, nie byłoby to możliwe bez pomocy rodziców, wsparcia trenerów czy nawet wykładowców, którzy pomagali połączyć uprawianie wyczynowego sportu na poziomie olimpijskim ze studiami. Skończyła inżynierię materiałową na AGH.

- Nie wiem, jak ja to zrobiłam - śmieje się. - Przez dwa pierwsze lata nauki prawie nie jeździłam na obozy kadry, więc było łatwiej. Potem to już trzeba było miesiąc zajęć zaliczać w tydzień, w którym byłam w Krakowie. Na AGH prowadzący w większości byli sympatyczni i wyrozumiali, a z takimi, którzy robili mi „pod górkę”, też sobie poradziłam (śmiech). Uczyłam się w każdej wolnej chwili, w pociągu na zgrupowanie do Wałcza, nawet na obozach kadry. To jest bardzo ciężki sport, trzeba już od dziecka trenować codziennie i umieć to pogodzić z innymi zajęciami, z nauką szkolną. Sama siła w rękach to nie wszystko, trzeba techniki, czucia wody. Trzeba mieć charakter, umieć to wszystko poukładać - mówi.

Jest skromna i nie narzeka

W dążeniu do celu należało też wykazać się niebywałym hartem ducha. Springwald miała momenty zwątpienia. Chociażby w juniorkach, gdy nie dostała się do kadry na mistrzostwa świata, albo gdy po przejściu do kategorii młodzieżowej (19-23 lata) musiała rywalizować ze starszymi zawodniczkami i na początku przegrywała tę walkę. Ciężkie chwile przetrwała i wspięła się na sportowy szczyt. Pomógł jej w tym charakter i wytrwałość.

- Nigdy nie narzekała, nie brakowało jej chęci do treningów, pomagała na przystani. Ten medal należał się jej także za taką postawę - mówi Bogdan Wełna, szef sekcji wioślarskiej AZS AWF Kraków.

- Wiadomo, że u nas się nie przelewa, niektórzy przeszli do innych klubów. Jeśli nawet Maria miała jakieś propozycje, to nigdy nie zgłosiła chęci odejścia - dodaje.

- Świetnie się z nią pracuje, to bardzo fajna dziewczyna, skromna, sympatyczna. Swoimi wynikami napędzała to nasze krakowskie wioślarstwo. A teraz będzie to robić jeszcze bardziej - dodaje trenerka Iwona Wójcik-Pietruszka.

Wiosłowanie dla przyjemności

Brązowy medal nobilituje, ale o sukcesie trzeba szybko zapomnieć i skupić się na tym, co będzie wkrótce. Miejsca w składzie reprezentacji nikt nie dostaje „za zasługi”. Mimo że czwórka w tym składzie ma bardzo piękną serię, to musi obronić miano najlepszych w kraju i prawo startu na międzynarodowej arenie. Już podczas przygotowań do igrzysk sztab szkoleniowy dokonywał zmian, szukając „lepszych” rozwiązań. Do tego akurat czwórka podwójna jest w Polsce mocno obsadzoną konkurencją, w tym roku mistrzostwo świata do lat 23 zdobyła inna osada, która w przyszłym roku będzie walczyła o miejsce w seniorskim składzie.

Pytanie, czy olimpijska czwórka utrzyma się w takim składzie? - Wszystko okaże się w listopadzie i grudniu podczas zgrupowań kadry. Myślę, że jest duża szansa, by zostało bez zmian. W tym roku były próby z innymi zawodniczkami, lecz cały czas udowadniałyśmy, że ten skład jest najszybszy - mówi Springwald. - Kocham ten sport, nawet jak kiedyś skończę trenować w kadrze, to będę przychodzić na przystań AZS.

Mimo wyczerpującego i dość monotonnego treningu pokochała wioślarstwo na tyle mocno, że po 13 latach pływania nadal znajduje radość z wsiadania do łódki. - To moja wielka pasja. Lubię pływać na jedynce, bo jest zupełnie inaczej niż w większej osadzie. To odpoczynek, można robić co się chce, popłynąć tak turystycznie. Oczywiście gdy przygotowuje się do zawodów, to trzeba zrobić porządnie trening. Jeśli jednak tylko mogę, to pływam dla przyjemności - mówi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski