Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Broniewski pod Tatrami

Marek Lubaś-Hanry
Władysław Broniewski z żoną Janiną i córką Anną nad Morskim Okiem w połowie lat 30.
Władysław Broniewski z żoną Janiną i córką Anną nad Morskim Okiem w połowie lat 30. Fot. archiwum
Ludzie. Minęła 54. rocznica śmierci poety o szlacheckich korzeniach, żołnierza Legionów Polskich, komunisty. Broniewski kochał wędrować po Tatrach, ale też skosztować dobrych trunków na mieście.

Kiedy Władysław Broniewski zmarł w lutym 1962 roku, ówcześni rządzący przygotowali mu pogrzeb z państwowymi honorami. Wartę przy trumnie zaciągnęli, jak to się wtedy mówiło, „członkowie najwyższych władz partyjnych i państwowych” na czele z I sekretarzem KC PZPR Władysławem Gomułką i premierem Józefem Cyrankiewiczem. Jednak niezależnie od tej oficjalnej pompy na Powązkach spontanicznie i tłumnie pojawiły się tysiące warszawiaków i przybyszy z całego kraju. Czy tylko dlatego, że Broniewski był wówczas oficjalnie uznany za komunistycznego barda PRL-u?

Prawda wydaje się o wiele bardziej skomplikowana.

Z Piłsudskim i Stalinem

Dopiero dziś, kiedy tamte oficjalne hołdy nie tylko nie liczą się, ale często dyskwalifikują twórcę, a z drugiej strony nie powiodły się próby wykreślenia Broniewskiego z historii polskiej literatury i w ogóle z pamięci, pełna wiedza o tym poecie przebija się do świadomości. Tak jak skomplikowane i tragiczne miał życie osobiste, tak i jego twórczość wymyka się jednoznacznym ocenom. Szlachcic z pochodzenia, legionista Piłsudskiego, uczestnik wojny polsko-bolszewickiej, odznaczony za zasługi w boju Orderem Virtuti Militari i czterokrotnie Krzyżem Walecznych, ale także zdeklarowany komunista. Więzień NKWD, ale i piewca ZSRR. Autor „Słowa o Stalinie”, ale także poruszających wierszy napisanych po śmierci córki.

Z Zakopanem Broniewski kojarzony bywa rzadko, choć było to w jego życiu miejsce ważne. W latach międzywojennych został członkiem głośnej Gospody Włóczęgów. Przypomnijmy, że taką nazwę nosiła warszawska Robotnicza Spółdzielnia Miesz-kaniowo-Turystyczna, skupiająca działaczy KPP i PPS, którzy wynajęli w Zakopanem willę Lanca na Antałówce i urządzili w niej rodzaj schroniska dla potrzebujących wypoczynku towarzyszy.

Nazwali ją także Gospodą Włóczęgów, choć niektórych z jej gości trudno byłoby określić tym mianem. Należał do nich na przykład Bolesław Bierut. Na szczęście byli też inni. Jak choćby Mieczysław Szczuka, malarz i taternik, który zginął na Zamarłej Turni, rzeźbiarz Karol Stryjeński czy wieloletni naczelnik TOPR-u, Józef Oppenheim.

Jeśli ktoś by myślał, że Broniewski przyjeżdżał do Zakopanego wyłącznie po to, by pić tutaj wódkę i spiskować przeciw sanacyjnym rządom, myliłby się bardzo. Był także całkiem sprawnym turystą tatrzańskim. Ponoć pewnego razu wybrał się na Orlą Perć o tak późnej godzinie, że nie było szans, aby zdążył wrócić przed zapadnięciem zmroku. Kiedy nie pojawił się na noc, towarzysze zorganizowali ekspedycję ratunkową. Jakież było ich zdziwienie, kiedy nad Czarnym Stawem spotkali Broniewskiego całego, zdrowego i zadowolonego z siebie, schodzącego z gór po ciemku.

W obronie ZSRR

Tak się jakoś złożyło, że również wszystkie trzy małżeństwa, a także jego inne związki z kobietami, miały mniej lub więcej wspólnego z Zakopanem. Pierwszą z tych kobiet była jego żona Janina z Kunigów. Także komunistka, wydaje się, że bardziej zaangażowana ideowo niż sam poeta.

Pokolenia wychowane w Polsce Ludowej pamiętają ją jako autorkę żelaznej lektury szkolnej tamtych lat, niewielkiej książeczki „O człowieku, który się kulom nie kłaniał”. Był to pean na cześć generała Karola Świerczewskiego, znanego także pod pseudonimem Walter. Postać mocno kontrowersyjna. Według niektórych historyków generałem był fatalnym, czego liczne dowody dał podczas wojny domowej w Hiszpanii, a później jako dowódca II armii LWP pod Budziszynem, gdzie jego nieudolność doprowadziła do ciężkich strat wśród żołnierzy. Poległ w Bieszczadach w starciu z niewielkim oddziałkiem Ukraińskiej Powstańczej Armii, wpadając w zasadzkę.

Tak więc prawdziwy generał Walter niezbyt nadawał się na wzór dla młodzieży. Taka jednak była uroda literatury socrealistycznej, że pobożne (a raczej mało pobożne) życzenia przedstawiała jako rzeczywistość. Broniewskiego nieco chronił przed tym wirusem wielki talent, ale i on nie był od niego całkiem wolny. Jan Karol Wende, pisarz i krytyk literacki, a po wojnie PRL-owski polityk, wspominał, że poeta „rzucał się z pięściami w obronie ZSRR”.

Anka - największa miłość

W roku 1929 przyszła na świat córka Broniewskich Joanna, zwana Anką. Wkrótce to właśnie ona została największą miłością poety. I wszystko wskazuje, że tak już zostało do końca jego życia. Także, a może nawet przede wszystkim po jej przedwczesnej tragicznej śmierci.

W latach 30. ubiegłego stulecia Broniewskiemu nie brakowało kłopotów. W małżeństwie nie wszystko układało się najlepiej. Głównie z powodu tego, że pomimo wielkiej miłości do córki poeta ponad domowe zacisze przedkładał biesiady z kolegami literatami i polityczne dyskusje w gronie towarzyszy, a jednym i drugim towarzyszył pity w niemałych ilościach alkohol. W życiu publicznym coraz mocniejsze zaangażowanie byłego legionisty po stronie przeciwników sanacji sprowadzało na niego coraz to nowe szykany ze strony władz, łącznie z kilkutygodniowym uwięzieniem. Z kolei co bardziej ideowi towarzysze mieli mu za złe zbyt dużą swobodę twórczą oraz fakt, że nikomu nie pozwalał się wtrącać do swoich wierszy, co dla marksistów było indywidualistyczną herezją.

Od problemów życia warszawskiego uciekał do Zakopanego i w Tatry. Jan Karol Wende wspominał, że Broniewski potrafił w soboty wyciągać go na jednodniowe wypady narciarskie. Wymagało to spędzenia całej nocy w pociągu z Warszawy do Zakopanego, potem następowała całodniowa jazda na nartach i w końcu powrót także nocą, a pociągi na tej trasie były zatłoczone do granic możliwości. Wende dziwił się, że pomimo to „Po Władku nie znać było zmęczenia”.

Narciarską pasją i Tatrami starał się też zarazić uwielbianą córkę. Zachowało się zdjęcie, na którym widać ich oboje na nartach. Jest na tej fotografii także Janina Broniewska, ale ona nie ma na nogach nart. Na innym z kolei zdjęciu cała trójka w pełnej rodzinnej zgodzie została uwieczniona nad Morskim Okiem.

Jednak rozpad małżeństwa Broniewskich związany był poniekąd także z Zakopanem. Widocznie bywał tu z wszystkimi kobietami, na których mu zależało. Choć Irenę Hellman, młodszą od niego o 14 lat studentkę prawa, poznał gdzie indziej, widywano go na Krupówkach także z nią. Uczucie było wielkie z obu stron, jednak sprzysięgło się przeciw niemu jeszcze więcej. Hellman była Żydówką i jak w jednym z listów napisała Janina Broniewska, jej krewni „za nic się nie godzą na ten skandaliczny romans, nie tylko z gojem, lecz i bolszewikiem na dokładkę”. Rzeczywiście, nie zgodzili się. Brat Ireny wyzwał nawet Broniewskiego na pojedynek. Odbył się on „na lekkie szable” i zakończył niegroźnymi draśnięciami obu panów.

W ten sposób „strzaskała się łódka miłosna o byt”, jak mógły powiedzieć inny komunistyczny bard, Włodzimierz Majakowski, który Broniewskiemu zadedykował jedną ze swoich książek. Irena Hellman nie przeżyła okupacji. Jedni mówią, że zginęła w warszawskim getcie, inni, że po jego likwidacji, została aresztowana po aryjskiej stronie.

Pozostał już tylko płacz

Na krótko przed wybuchem wojny Broniewski ożenił się ponownie z aktorką Marią Zarębińską. Oczywiście, z nią także bywał w Zakopanem, dopóki to było jeszcze możliwe. Potem wszyscy, to znaczy Broniewski z drugą żoną, a także jego pierwsza żona z córką, trafili do ZSRR. Ich wojenne przejścia to jakby ilustracja polskich losów. Broniewski, aresztowany we Lwowie wraz z innymi polskimi twórcami przez NKWD, po kilkunastu miesiącach więzienia amnestionowany, wraz z armią Andersa wydostał się w końcu na Bliski Wschód, skąd trafił do Anglii. Słyszano, jak w Jerozolimie „pyskował na Stalina”. Tymczasem Janina Broniewska działała w powołanym przez Stalina Związku Patriotów Polskich i była korespondentką wojenną przy Polskich Siłach Zbrojnych w ZSRR, dla których zaprojektowała orzełka bez korony. Z kolei Maria Zarębińska po napaści Niemiec na ZSRR wróciła do Warszawy, gdzie została aresztowana i wysłana do obozu Auschwitz. Broniewski otrzymał wiadomość o jej śmierci.

Rozłąka z bliskimi trwała długo. W roku 1945 poeta pisał z Tel Awiwu do córki Anki: „Całuję Cię najczulej, moja córeczko jedyna, pannico już prawie dorosła. Chciałbym znów, jak 6 lat temu, być z Tobą w Tatrach”. Zdecydował się na powrót do kraju, kiedy się okazało, że Zarębińska przeżyła jednak Auschwitz, choć on już ją pochował w myślach i wierszach. Niestety, obóz zniszczył jej zdrowie i niespełna dwa lata później zmarła naprawdę, pozostawiając Broniewskiemu córkę Marię z pierwszego małżeństwa, którą on potraktował jak swoje drugie dziecko.

Trzecią żonę, Wandę Burawską z domu Szpilrejn poznał (a jakby inaczej) w Tatrach. I to jeszcze przed wojną, na nartach na Hali Gąsienicowej. Wtedy jednak nic ich jeszcze nie połączyło. W roku 1947, już po śmierci Marii Zarębiń-skiej-Broniewskiej, spotkali się w Zakopanem ponownie, a ona wyznała mu, że nie wiedziała, iż to on jest tym sławnym poetą, którego przedwojenne tomiki, które ocaliła z powstania warszawskiego, ma zawsze przy sobie. Tym razem szybko był ślub.

I w tym małżeństwie szczęście jednak nie było Broniewskiemu pisane. W listopadzie 1954 roku jego ukochana córka Joanna zmarła tragicznie w nie do końca jasnych okolicznościach, najprawdopodobniej na skutek przypadkowego zatrucia gazem.

Po tym ciosie poeta już się nie podniósł, pogrążając się coraz głębiej w alkoholizmie. Zanim umarł niespełna osiem lat później, napisał jeszcze cykl poruszających wierszy „Anka”. M.in. o tym, jak bardzo by chciał znowu chodzić „z Anką do Doliny Roztoki, patrzeć na Hawrań i Murań, włazić w potoki”…

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski