Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bronowice zatrute bardziej niż centrum

Arkadiusz Maciejowski
Arkadiusz Maciejowski
Dane z kilkudziesięciu pyłomierzy rozstawionych w Krakowie pokazują, że zachód oraz południe miasta to dzielnice, w których smog jest największy.

Potwierdza się to, co mieszkańcy m.in. Bronowic i Dębnik widzą i czują, otwierając okna. To właśnie w ich dzielnicach jest najgorsze powietrze. Gorsze nawet niż na Starym Mieście czy w Nowej Hucie, powszechnie uważanych za najbardziej „zasmogowane” rejony Krakowa. Tak wynika z danych firmy Airly, która rozstawiła w całym mieście kilkadziesiąt pyłomierzy.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Smog w Krakowie. W piątek darmowa komunikacja dla kierowców [AKTUALNE DANE]

Na naszą prośbę szefowie Airly przeanalizowali wyniki pomiarów z całego stycznia. - Najniższe stężenia pyłów odnotowaliśmy w rejonie kopca Kościuszki oraz w Mistrzejowicach. Zaskakują jednak miejsca, gdzie jest najgorzej - mówi Wiktor Warchałowski z Airly. Zebrane dane dotyczą trujących pyłów PM 2,5, dużo drobniejszych niż PM 10 i łatwiej przedostających się do organizmu.

WIDEO: Konstanty Radziwiłł: Walka ze smogiem jest poza zasięgiem ministra zdrowia

Źródło: TVN24/x-news

Choć w Polsce nie są ustalone dopuszczalne dzienne stężenia PM 2,5 (obowiązują takie normy dla pyłu PM 10), to według Światowej Organizacji Zdrowia zanieczyszczenie powyżej 25 mikrogramów na metr sześcienny w ciągu doby jest groźne dla ludzi. Tymczasem niektóre czujniki ustawione w Bronowicach, na Dębnikach czy Zwierzyńcu notowały w styczniu średnio od 90 do nawet 115 mikrogramów. Dla porównania, w centrum miasta było poniżej 80, a w Mistrzejowicach poniżej 70 mikrogramów. To i tak bardzo dużo, ale mniej niż na zachodzie i południu Krakowa.

Przyczyn można wskazać wiele - np. kierunek wiatru czy charakter zabudowy. Podstawową przyczyną jest jednak fakt, że np. w Bronowicach do zlikwidowania pozostało ok. 650 pieców węglowych, czyli 9 razy więcej niż w Mistrzejowicach. Co prawda w centrum wciąż pozostało najwięcej palenisk węglowych (ok. 2200), ale tam tempo ich likwidacji jest najszybsze.

- Już w latach 90. XX wieku, dzięki pomocy finansowej z USA, w Krakowie zlikwidowano ok. tysiąca kotłowni. Wtedy też zdjęliśmy z Rynku Głównego stację pomiarową, bo powietrze się poprawiło. Później podrożał gaz i wiele osób wróciło do węgla, ale teraz trend jest znowu pozytywny - mówi Ryszard Listwan, zastępca małopolskiego wojewódzkiego inspektora ochrony środowiska.

Mimo różnic pomiędzy dzielnicami wczoraj stan jakości powietrza w całym Krakowie był fatalny. Wojewódzki Zespół Zarządzania Kryzysowego wprowadził II stopień alarmu smogowego. Znów jednak żadne nadzwyczajne działania, które mogłyby chronić mieszkańców, nie zostały wprowadzone. - Skandalem jest to, że nie ogłoszono nawet zakazu palenia w kominkach. Chodzi o przypadki, w których kominki nie są jedynym źródłem ogrzewania - mówi Andrzej Guła z Krakowskiego Alarmu Smogowego.

Ciekawe i zaskakujące dane płyną z pyłomierzy, które firma Airly rozdała pod koniec poprzedniego roku mieszkańcom wszystkich krakowskich dzielnic. Po porównaniu danych z całego stycznia okazuje się, że najniższe stężenia szkodliwych pyłów PM 2,5 odnotowały urządzenia zamontowane w Mistrzejowicach i w rejonie kopca Kościuszki ( z uwagi na wysokość). Najgorszym powietrzem oddychali natomiast mieszkańcy Dębnik, Bronowic i Zwierzyńca.

- To potwierdza, że największy problem wciąż jest tam, gdzie znajduje się niska zabudowa jednorodzinna, w której mieszkańcy palą węglem - mówi Ryszard Listwan, zastępca małopolskiego wojewódzkiego inspektora ochrony środowiska. Choć zaznacza, że czujniki Airly nie są certyfikowanymi urządzeniami, to dają one poglądowy obraz stanu krakowskiego powietrza. A ono - choć bardzo zanieczyszczone w całym mieście - „najlepsze” jest w Mistrzejowicach. Nieprzypadkowo. Z aktualnych danych Urzędu Miasta Krakowa wynika, że w Dzielnicy XV do zlikwidowania pozostały tylko 73 paleniska węglowe - najmniej w całym Krakowie. Większość zabudowy to wielopiętrowe bloki podłączone do miejskiej sieci ciepłowniczej. - Niższe niż w Mistrzejowicach stężenia odnotował tylko nasz czujnik zlokalizowany w rejonie kopca Kościuszki - tłumaczy Wiktor Warchałowski, jeden z założycieli Airly. Zwraca jednak od razu uwagę, że średniomiesięczne stężenie pyłów PM 2,5 (drobniejszych od PM 10, przez co łatwiej wnikających poprzez śluzówki do naszego układu krążenia) wyniosło w rejonie kopca i tak ponad 67 mikrogramów na metr sześcienny, czyli dopuszczalna norma była przekroczona aż trzykrotnie(!).

Aż pięciokrotnie normy były przekroczone przede wszystkim na Dębnikach, w Bronowicach i w części Podgórza oraz Swoszowic. Podobne wyniki wskazywał już test, który przeprowadziliśmy w 2015 roku, badając jakość powietrza w krakowskich dzielnicach pyłomierzem pożyczonym od Krakowskiego Alarmu Smogowego. Wtedy najwyższe stężenia odnotowaliśmy właśnie w Bronowicach. Zaskoczeniem było dla nas jednak to, że stan powietrza okazał się dużo lepszy w Śródmieściu, które w powszechnej opinii uważane jest za najbardziej zanieczyszczone. Teraz to samo pokazują czujniki Airly.

- Analizując dane, wytypowaliśmy te czujniki, które wskazywały najwyższe i najniższe stężenia (zob. mapa). Okazało się, że wbrew pozorom lepsze powietrze było właśnie w ścisłym centrum Krakowa niż na obrzeżach miasta - podkreśla Wiktor Warchałowski.

Andrzej Guła, prezes KAS, ostrożnie podchodzi do pomiarów urządzeń Airly. Jednak potwierdza, że również badania prowadzone przez członków jego zespołu wykazywały najwyższe stężenia m.in. w Bronowicach i Bieżanowie.

Naukowcy i eksperci ds. ekologii nie mają jednoznacznej odpowiedzi, dlaczego w centrum Krakowa, w bardzo gęstej zabudowie, odnotowane zostały niższe stężenia. Na Starym Mieście wciąż jest blisko 2200 palenisk węglowych (najwięcej w Krakowie). Ale z drugiej strony właśnie w Dzielnicy I są one likwidowane najszybciej. Jeszcze w 2015 roku było ich ponad 6 tys. W zeszłym roku zlikwidowanych zostało blisko 4 tys. Co więcej, biorąc pod uwagę, że w ostatnich latach wiele osób wyprowadziło się z centrum, część pieców może być nieużywanych. - Dane Airly powinny być dla władz miasta wskazówką, w których rejonach Krakowa zintensyfikować kampanię promującą likwidację pieców węglowych - dodaje Ryszard Listwan.

***

Czym jest airly?

Airly to firma założona przez krakowskich studentów zaledwie kilka miesięcy temu, a już wyceniana jest na kilka miliony złotych. Szybko znaleźli sponsora i stworzyli małe i tanie urządzenia (koszt jednego to około 1000 zł) mierzące poziom zanieczyszczenia powietrza, którymi zainteresowanych jest coraz więcej samorządów. Wysyłane przez czujniki informacje trafiają do wspólnego systemu, a każdy mieszkaniec może zobaczyć w internecie wyniki pomiarów na stronie www.airly.eu .

W Airly przyznają otwarcie, że ich urządzenia nie są tak zaawansowane technologicznie jak stacje należące do Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska (WIOŚ), nie posiadają m.in. certyfikatów nadawanych rozbudowanym pyłomierzom. - Chodzi jednak o efekt skali. Jeśli w danej okolicy będzie zainstalowanych kilkadziesiąt czujników, to łatwo zweryfikować błąd któregoś, gdy wskazania będą zupełnie inne niż pozostałych. Po drugie, nasze urządzenia nie mają służyć do tworzenia oficjalnych raportów, tylko przede wszystkim dostarczać mieszkańcom wiarygodnych danych i być uzupełnieniem urządzeń WIOŚ - tłumaczył na łamach „DP” Wiktor Warchałowski, jeden z założycieli Airly.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski