Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Brudząca zmora Krakowa

Redakcja
Fot. Anna Kaczmarz
Fot. Anna Kaczmarz
Gdyby przestało się karmić i nie dało im gnieździć na budynkach - gołębie znikną.

Fot. Anna Kaczmarz

PTAKI KRAKOWA

W miastach żyją te ptaki, które lepiej sobie radzą, są sprytniejsze. Należy do nich gołąb miejski. Ciekawski, obserwujący otoczenie, uczący się rozpoznawać konkretnych ludzi, którzy odwiedzają dane miejsce. - Choć w zestawieniu z ptakami krukowatymi, gołębie nie osiągają aż takiego poziomu inteligencji - zaznacza ornitolog dr Kazimierz Walasz.

Pośród skrzydlatych mieszkańców Krakowa w liczebności gołębie są nie do pobicia - jak się szacuje, jest ich w mieście między 20 a 40 tys. (w szczycie sezonu, gdy pojawią się młode). Do tego - w odróżnieniu od innych ptaków - gołębie mogą zakładać lęgi w ciągu całego roku. Dana para może więc mieć dzieci nawet raz na dwa miesiące, powiedzmy - po dwa pisklęta, czyli maksymalnie 12 młodych w ciągu roku. - Jednak to się raczej nie zdarza, a wśród młodych jest duża śmiertelność - mówi dr Walasz. Większość gołębi miejskich żyje średnio 2 - 5 lat, maksymalnie dożywają 6 - 9 lat. Ciekawostką jest, że należą do najwierniejszych wśród ptaków (obok np. łabędzi) - pary są razem przez długie lata.

- Są populacje miejskie niektórych ptaków, jak np. kosa - mówi dr Walasz - ale miejski, już z nazwy jest tylko jeden: gołąb miejski. To ptak całkowicie związany z osadami ludzkimi, towarzyszący człowiekowi - jak się podaje - przynajmniej do ostatnich dwóch tysięcy lat. Wywodzi się od gołębia skalnego, żyjącego w basenie Morza Śródziemnego - w załomach i niszach skalnych u wybrzeży Francji i Wielkiej Brytanii. Tamte gołębie żyły blisko człowieka, zostały udomowione. Ich dzisiejsi potomkowie mają bardzo zmniejszony tzw. dystans ucieczki - zbliżają się do człowieka na kilka metrów, a nawet przecież siadają na ręce, gdy się je karmi.

Gdy analizowano, jak rozprzestrzenia się populacja gołębia miejskiego, okazało się, że najpierw gołębie wybierają duże miasta, zaś mniejsze - kolonizują potem z miast dużych. W pary łączą się między sobą lub z gołębiami hodowlanymi, domowymi (bywa że np. wypuszczane gołębie pocztowe gubią orientację, nie wracają do domu, tylko zostają w gronie gołębi miejskich).

Gołębie miejskie to gatunek zależny od człowieka przez miejsca lęgowe i przez pokarm: gnieżdżą się na budowlach człowieka i jedzą to, co człowiek im podrzuca (skubana trawa to tylko dodatek w gołębim menu). Same generalnie bardzo czyste, brudzą nam na potęgę tam, gdzie przesiadują, do tego wpychają się z gniazdami np. na balkony. Niestety, w niektórych przypadkach nie dają efektu ani powiewające wstążeczki, ani odbijające światło płyty CD na sznurkach, ani systematyczne przepłaszanie - jedynym wyjściem jest rozwieszenie siatki, która odetnie dojście na balkon. - Gołębie to zawsze problem tam, gdzie brudzą, zwłaszcza na budynkach zabytkowych. Kwas moczowy w odchodach gołębi wnika w strukturę kamienia i powoduje jego rozpad, niszczenie - przyznaje dr Walasz. Gołębie mogą też roznosić choroby odzwierzęce, dlatego przestrzega się przed zbyt bliskim z nimi kontaktem - czego bynajmniej nie pilnują wycieczki szkolne na Rynku Głównym, gdzie superatrakcją jest, gdy gołąb je z ręki lub siada na głowie. - Nie mamy jednak żadnych dowodów na to, żeby te gołębie z Rynku przenosiły choroby - mówi ornitolog.
Antykoncepcja wśród gołębi nie sprawdziła się na południu Europy, jeśli ptaków jest mniej - przylatują inne w to miejsce. Natomiast jeżeli gołębiom zabraknie pokarmu wykładanego przez człowieka, a więc kiedy przestanie się je dokarmiać, a także jeśli zablokuje im się dostęp do miejsc lęgowych na budynkach - znikną z takiego rejonu. Zmniejszy się rozród, część wyginie z braku pokarmu. - Ale w Krakowie gołębie powinny być, natomiast należy minimalizować negatywne skutki ich obecności (zabezpieczać budynki itp.). Można ograniczyć ich populację tam, gdzie jest taka wola mieszkańców, ale w miejscach reprezentatywnych powinny być wręcz na utrzymaniu urzędu miasta - uważa dr Kazimierz Walasz. Podkreśla, że gołąb miejski to dziko żyjący ptak, bardzo ładny, a do tego stanowiący atrakcję miasta, dla dzieci nawet większą niż krakowskie zabytki. - Dzieci mogą gołębie karmić - zimą można jeszcze karmić łabędzie, ale to już nie to samo, bo jednak z daleka - dodaje. Ornitolog alarmuje, że kiedyś populacja gołębi z Rynku liczyła między 500 a 1000 osobników, teraz zaledwie ok. 200 - bo mało jest pokarmu (od kilku lat nie ma tu punktu z ziarnem) i miejsca dla nich, więcej czasu więc spędzają na Plantach. Dr Walasz proponuje nawet, by na Rynku postawić odpowiednio estetyczny gołębnik na słupie, na kilkanaście czy kilkadziesiąt par, w środku umieścić kamery, a u podstawy gołębnika - monitorki, na których można by oglądać obraz z jego wnętrza. - Byłaby to niewątpliwie jedna z atrakcji krakowskiego Rynku - uważa ornitolog.

Zachęca do obserwowania gołębi np. gdy pija wodę - bo robią to inaczej niż pozostałe ptaki. - Inne nabierają wodę jak łyżką, podnoszą dziób i woda spływa do gardła. A gołąb - wkłada dziób do wody i wciąga, wsysa ją, jak pompa ssąca - opisuje ornitolog.

(MM)

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski