Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Brutalnie sprowadzeni na ziemię przez Sanok

Jerzy Zaborski
Oświęcimianie w meczu z Sanokiem wyszli na prowadzenie, ale potem wszystko się posypało
Oświęcimianie w meczu z Sanokiem wyszli na prowadzenie, ale potem wszystko się posypało fot. jerzy zaborski
Ekstraklasa hokeja. Po dwóch zwycięstwach, w których Unia imponowała konsekwencją, tym razem w ciągu zaledwie 11 sekund oświęcimianie roztrwonili dwubramkową zaliczkę.

Unia Oświęcim przegrała wyjazdowe spotkanie z Ciarko STS Bank Sanok 2:6. Stawką meczu była walka o 5. miejsce przed fazą play-off. W razie zwycięstwa oświęcimianie zbliżyliby się do sanoczan na dwa punkty, mając przecież o jeden mecz rozegrany mniej. Wprawdzie z tyskim GKS, ale mistrzowie Polski mają w nogach potężną dawkę spotkań w związku z rozgrywkami w finale Pucharu Kontynentalnego. Z tego powodu teraz w lidze muszą nadrabiać zaległości, więc oświęcimianie podejmując GKS mogliby się pokusić o jakąś zdobycz.

Porażka w Sanoku dla oświęcimian jest o tyle boleśniejsza, że po przerwie świąteczno-noworocznej mieli na koncie już dwa zwycięstwa. Poza tym, poprzednie wyprawy Unii do Sanoka były bardzo emocjonujące. Oświęcimianie wygrali po karnych i przegrali 1:2. Znowu liczono na wielkie emocje i być może kolejne zakończenie rywalizacji w rzutach karnych, w których oświęcimianie mieliby więcej szans na wygraną. Skończyło się jednak klęską.

- Najwyraźniej wcześniejsze styczniowe zwycięstwa w Nowym Targu oraz Jastrzębiu, i dobrze układający się nam mecz w Sanoku, utwierdziły chłopców w przekonaniu, że teraz nikt nie będzie w __stanie ich zatrzymać - zauważa Josef Dobosz, trener Unii.

Dodaje: - Nie mam nic przeciwko wierze we własne możliwości. Jednak między nią, a zbytnią pewnością siebie, jest bardzo cienka granica. Trzeba uważać, żeby jej nie przekroczyć. Gdybyśmy pozostali w realnym świecie, być może upadek byłby dla nas mniej bolesny. A tak, sanoczanie sprowadzili nas na ziemię. Byli lepsi. Z przebiegu całego spotkania mój zespół nie zasłużył na punkty.

Oświęcimianie w połowie czasu gry prowadzili dwoma bramkami. Scenariusz był podobny do meczu w Nowym Targu, ale z małą różnicą, bo tam Unia zdobyła dwa gole po niespełna czterech minutach i potrafiła trzymać rywali na dystans.

Kluczowa dla losów spotkania była 32 minuta, kiedy Mateusz Adamus trafił w poprzeczkę. Rywale wyprowadzili kontrę, zdobywając kontaktowe trafienie.

- Sędzia analizował wideo naszej sytuacji i gdybyśmy wtedy trafili, zgodnie z regulaminem prowadzilibyśmy 3:0, bo trafienie sanoczan zostałoby anulowane. Arbiter dokonuje przeglądu wideo w pierwszej przerwie w grze po spor_nej sytuacji - tłumaczy prezes Skórka. - _W naszym przypadku gola nie było, więc sanocka bramka została uznana, a 11 sekund potem był remis. Takie sytuacje potrafią zwalić z nóg. Taki jest urok hokeja, że bardzo szybko można trafić z nieba do piekła, i __odwrotnie.

Na ostatnią odsłonę oświęcimianie chcieliby spuścić zasłonę milczenia. - Złapaliśmy zbyt wiele niepotrzebnych kar, sami prosząc się o gole, bo przecież wiedzieliśmy o tym, że sanoczanie potrafią grać w __liczebnej przewadze - nie kryje zawodu trener Dobosz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski