Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Brzeszcze w strachu. Czy likwidacja kopalni pociągnie miasto na dno?

Piotr Subik
Na powierzchni mieszkańcy tłumnie wspierają protestujących górników z Brzeszcz
Na powierzchni mieszkańcy tłumnie wspierają protestujących górników z Brzeszcz fot. Ewelina Sadko
Mieli nadzieję na poprawę sytuacji, bo w zakład w ostatnich latach zainwestowano 250 milionów złotych, ograniczono liczebność załogi i obiecywano zyski. Nawet przed ostatnią Barbórką. A teraz wszyscy się boją, że po jego wygaszeniu w Brzeszczach Będzie bieda. Dosłownie i w przenośni.

Emerytowany górnik Marian Kościelniak stoi w tłumie przed bramą Kopalni Węgla Kamiennego „Brzeszcze” z biało-czerwoną flagą w ręku. Pytany, co czuje, ma w oczach łzy. Nie wykrztusi z siebie ani słowa. Żal ściska mu gardło. Szczery. Kościelniak mówi więc dopiero po dłuższej chwili: – Prawie każda rodzina ma kogoś na kopalni – jak nie syn, to wnuk, jak nie wnuk, to mąż czy ojciec… To będzie koniec.__

Zapowiedź likwidacji kopalni spadła na Brzeszcze jak grom z jasnego nieba. Dokładnie 7 stycznia. Od tej chwili kilkuset górników prowadzi protest 640 m pod ziemią. A przed kopalnią zbierają się ludzie.

– Poczuliśmy się, jakbyśmy dostali obuchem w głowę – mówi obrazowo wiceburmistrz Robert Adamczyk. Bo co do jednego są zgodni wszyscy – kopalnia to „matka-karmicielka”. I to od 112 lat… Miasto, gmina, biznes żyją z nią w symbiozie. Bez kopalni byłaby bieda. Dosłownie i w przenośni.

Kłęby papierosowego dymu spowijają wnętrze baru „Retro” naprzeciw bramy kopalni. Teraz częściej siedzą tu emeryci niż górnicy. Ale i oni mogą przyjść przez całą dobę, napić się piwa, nie tylko najtańszego, albo setkę wódki. I podyskutować np. o stanie górnictwa. I ostatnio robią to często, ale z użyciem słów na „k”, „ch” oraz zwrotu „ja pierd…”.

– Nastroje są nienajlepsze. Każdy boi się o pracę. Optymiści? Może i są, ale ja takich nie widziałam… Nikt nie chce dopuścić do siebie myśli, że kopalnia zostanie zamknięta – opowiada kobieta zza baru.

Myśli takiej nie dopuszcza do siebie również Zdzisław Filip, wiceprzewodniczący sejmiku województwa małopolskiego z PiS. Pochodzi z Brzeszcz, wychował się w rodzinie górniczej, w cieniu szybu kopalnianego („jak u Kutza”). Obecnie kierownik działu systemów zarządzania, w kopalni pracuje od 1985 r. Pamięta, jakim rytuałem była kąpiel w kopalnianej łaźni. Popołudniami w sobotę przychodziły do niej całe rodziny. – Co Brzeszcze zawdzięczają kopalni? Wszystko, co w Brzeszczach jest… – nie ma wątpliwości Zdzisław Filip.

Nietrudno więc sobie wyobrazić, że najpierw upadną interesy, które żyją właściwie tylko z górników, jak np. bary „Retro”, „Fajrant” i „Górnik”. Później zamykać się będą sklepy; wpierw mniejsze, potem sieciowe: „Biedronka”, „Lidl”, „Tesco”, „Netto” i „Intermarche”. Pobudowały się w ostatnich latach, bo wiadomo, pewne zarobki w kopalni to i pewny klient. Dobrze rozeznały rynek, ale nie przewidziały ruchu rządu.

W gminie Brzeszcze działa 1,3 tys. firm. Trudno powiedzieć, ile dokładnie żyje z kopalni – szacunkowo co trzecia. Ale to nie są ogromne przedsiębiorstwa. Nawet nie średnie. Kopalnia to największy pracodawca w zachodniej Małopolsce. Ok. 2,2 tys. pracowników, z czego połowa z gminy Brzeszcze. Inni – z pół setki gmin w Małopolsce i na Śląsku. Przyjeżdżają nawet z Krzeszowic i Zawoi (kiedyś górników woziły do pracy autobusy zakładowe). A miejscowi, którzy nie pracują w KWK, muszą jeździć do Czechowic-Dziedzic, Tychów i Oświęcimia. Ale tam również pracy nie ma za wiele. W powiecie oświęcimskim stopa bezrobocia wynosi 11,3 proc.

Dlatego wiceburmistrz Adamczyk nie ma problemów z wyobrażeniem sobie czarnego scenariusza. Łapie się za głowę.: – Powiedzmy sobie szczerze, jesteśmy ugotowani. Kto zostanie w Brzeszczach? Chyba tylko emeryci, bo młodzi wyjadą za pracą. Dla nas to byłaby katastrofa. Bo górnicy w Brzeszczach nie tylko zarabiali, ale także inwestowali te pieniądze – kupowali działki, budowali domy. A tak, zostaniemy z niczym…

A właściwie z dziurą w budżecie (co roku od kopalni ok. 4 mln zł z m.in. opłaty eksploatacyjnej i podatku od nieruchomości, a do tego wpływy z PIT płaconego przez pracowników) oraz szkodami górniczymi. I młodzieżą bez zajęcia.

To nie restrukturyzacja, ale zamykanie kopalń na żywca. A problem Brzeszcz polega na tym, że z perspektywy Kompanii Węglowej, jako jedyni leżymy za Wisłą. Z tego powodu u nas nawet wzorzec rodziny różni się od tego na Śląsku – gdzie żona w domu, a mąż na „grubie” – opowiada Anna Kasprzyk-Hałas, radna gminna, a zarazem dyrektorka powiatowego zespołu szkół zawodowych w Brzeszczach.

W „szkole górniczej”, która wznowiła działalność kilka lat temu, uczy się obecnie ok. 300 osób. A Kompania Węglowa SA nie wypowiedziała umowy gwarantującej im zatrudnienie, m.in. w KWK „Brzeszcze”. Tylko w obliczu likwidacji kopalń, co to jest za przyszłość… Taka jak dawnego górniczego ośrodka zdrowia, który przejęty przez skarb państwa niszczeje. Na szczęście udało się poprawić stan hali sportowej i boiska, które przejęło miasto – bo kopalnia nie miała na nie pieniędzy.

Zakład odciska też inne piętno na Brzeszczach – klub piłkarski to „Górnik”, podobnie jak PSS „Społem”. „Fajrant” to też nie przypadek. Wiele budynków w jego sąsiedztwie, m.in. zespół szkół, ma adres „Kościuszki 1”. Jak KWK „Brzeszcze”.

Od tygodnia w Brzeszczach jakby częściej wspomina się o KWK „Czeczott”, zlikwidowanej po sąsiedzku, w Woli koło Miedźnej. I o losie Wałbrzycha, który upadł po likwidacji wydobycia. Barmanka z baru „Retro”: – Już teraz w niedziele czy soboty na ulicach Brzeszcz nie ma ludzi. Miasto wygląda jak wymarłe…

Zdzisław Filip zdaje sobie sprawę z tego, że w górnictwie bywa różnie – i dlatego lepsze kopalnie dotują gorsze. A kiedyś KWK „Brzeszcze” była tą lepszą. Tyle że miała pecha – pożar na pokładzie 510 z doskonałym węglem zbiegł się z dekoniunkturą. – Można powiedzieć, że zaskoczył kopalnię ze spodniami spuszczonymi do kolan – mówi Zdzisław Filip.

Była nadzieja na poprawę sytuacji, bo w kopalnię w ostatnich latach zainwestowano 250 mln zł (m.in. budowa nowoczesnej na skalę Europy stacji odmetanowania), ograniczono liczebność załogi (o ok. 1,1 tys. osób) i obiecywano zyski (w 2016 r. – 15-40 mln zł). Nawet przed ostatnią Barbórką.

Przeciwko zawaleniu się tych planów w Brzeszczach na dole protestuje 600-700 górników. Połowa od ponad tygodnia. Są bardziej zdeterminowani niż w pierwszym dniu. – Muszę co jakiś czas zjeżdżać na dół, żeby przemówić im do rozsądku. Bo mają dziwne pomysły, na przykład strajk głodowy – mówi Stanisław Kłysz z górniczej „Solidarności”.
Ustępstw ze strony rządu jednak nie widać. Pojawiła się za to nadzieja na inwestora. I jak słychać w Brzeszczach, niekoniecznie musi to być spółka Universal Energy z Mysłowic.

Wiceburmistrz Robert Adamczyk nie ukrywa, że sytuacja jest nerwowa, bo samorząd nagle musi się zmierzyć z ogromnym problem. I wcale nie chodzi o to, że kopalnia ma istnieć na wieki wieków. Tylko o to, że gminę postawiono niemal przed faktem dokonanym: – Rozwiązaniem problemu byłaby strefa ekonomiczna. Ale to plan, który da się zrealizować w 10-20 lat, a nie w półtora. Dłużej trwa nawet budowa domu…

Natychmiast po ogłoszeniu planów rządu Ewy Kopacz w Urzędzie Miejskim powołano sztab kryzysowy. I nie chodziło bynajmniej o szukanie miejsc pracy dla górników. Ale o to, by zapobiec zamieszkom. Takim jak w czerwcu 2013 r., kiedy pojawiły się plany przeprowadzenia drogi S1 przez pola wydobywcze. Podczas manifestacji doszło do starć z policją, jajami obrzucono budynek urzędu.

Tym razem w Brzeszczach panuje spokój. Spalono tylko kukłę pani premier i oblepiono miasto klepsydrami z jej nazwiskiem. Choć prócz pyłu węglowego, coś wisi w powietrzu…

Kiedy protestujący co chwilę blokują drogę wojewódzką nr 933 do Pszczyny, biegnącą wzdłuż bramy kopalni, policjanci kierują samochody na objazd ul. Leśną. Ona prowadzi tyłami zakładu. I to tam najlepiej widać, że Brzeszcze to miasto górnicze. Przed oczami wyrastają zwały węgla na hałdzie (dwa lata temu uzbierało się go ponad 630 mln ton), a wzdłuż jezdni ciągną się wiekowe zabudowania osiedla górniczego Nowa Kolonia. Tylko kilka budynków odnowiono staraniem wspólnot mieszkańców. Na innych cegła jest czarna, od pyłu węglowego. Przywodzą na myśl familoki ze Śląska.

Anna Kasprzyk-Hałat: – Jeśli kopalnia upadnie – choć jestem optymistką – to tak jak Nowa Kolonia, będą wyglądały całe Brzeszcze…

***

Historia górnictwa w Brzeszczach sięga 1898 r., kiedy w okolicach Kaniówka, Skidzinia i Brzeszcz wiercenia w poszukiwaniu warstw karbońskich prowadził krakowski prawnik, przedsiębiorca i finansista dr Arnold Chaim de Porada Rapaport. Natrafił na nie na głębokości 56 i 78 metrów. Ich eksploatację rozpoczęto w 1907 r., jednak za początek kopalni przyjmuje się rok 1903, gdy rozpoczęto wstępne roboty przy głębieniu szybu „Andrzej I” oraz wybudowano ładownię kolejową i budynek mieszkalny. W 1913 r.

Gwarectwo Węglowe „Brzeszcze” zostało kupione przez rząd Austrii, zaś 3 listopada 1918 r. kopalnię na własność państwa przejęła Polska Komisja Likwidacyjna. Podczas okupacji węgiel wydobywano w ramach koncernu „Hermann Göring”, w kopalni pracowali więźniowie z KL Auschwitz. W 1993 r. KWK „Brzeszcze” weszła w skład Nadwiślańskiej Spółki Węglowej, do Kompanii Węglowej należy od 2003 r. (jako jedyna kopalnia w Małopolsce). W latach 2005-2010 połączona była z KWK „Silesia”, która ostatecznie trafiła w ręce inwestora z Czech.

od 7 lat
Wideo

Wyniki II tury wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski