Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Brzeszcze. Żadnej pannie nie odpuszczą

Taida Jasek
Grupa śmierguśników razem z koleżankami przygotowuje się w stodole do lanego poniedziałku.  Jeszcze tylko przyozdobią wóz sosenkami, a za dwa dni wyruszą na ulice z wiadrami
Grupa śmierguśników razem z koleżankami przygotowuje się w stodole do lanego poniedziałku. Jeszcze tylko przyozdobią wóz sosenkami, a za dwa dni wyruszą na ulice z wiadrami Fot. Taida Jasek
Grupy śmierguśników przygotowują wozy, by wyjechać nimi w lany poniedziałek. Liczą na to, że dopisze im pogoda. Tradycja kultywowana jest głównie na obszarze północno-zachodniej części ziemi oświęcimskiej, czyli w okolicach Brzeszcz, Wilamowic oraz Kóz.

W Brzeszczach w lany poniedziałek młodzi kawalerowie przebierają się w kolorowe stroje, wsiadają na wystrojone wozy i jadą do miasta z wiadrami „zapolować” na panny. Grupy śmierguśników z Brzeszcz rozpoczęły przygotowania do tego święta już w poniedziałek.

Zaczęli w stodole

Śmierguśnicy z grupy, w której są m.in. Zachariasz Mitoraj, Robert Grzywa, Kuba Pawlusiak i Wojtek Łukasik, rozpoczęli prace od wysprzątania stodoły, w której przez tydzień zbierali materiały i budowali konstrukcję na przyczepę oraz ją ozdabiali. - Wóz już stoi, teraz nadszedł czas na położenie belek - mówią.

Stodołę odwiedziły dziewczyny przygotowujące im jedzenie i jak co roku pomagające w wykonaniu ozdób, które zawisną na pojeździe. - Chyba mają nadzieję, że dzięki temu nie zostaną oblane - śmieje się Robert Grzywa, który jako śmierguśnik jeździ już 7. rok.

Ozdoby to przede wszystkim brzózki oraz różne kwiaty i wstążki wykonane z bibuły. W przyozdabianiu wozu nie ma ograniczeń. - Raz w śmiergusta tak padał śnieg, że przyczepiliśmy do traktora... narty - wspomina Kuba Pawlusiak.

Przygotowanie wozu to nie wszystko. Kawalerowie muszą zadbać też o to, by byli głośni.

- Mamy specjalną trąbkę do traktora, megafon, a teraz staramy się o syrenę strażacką - mówi Wojtek Łukasik. - Gospodarze muszą wiedzieć, że nadjeżdżamy.

Oprócz tego na każdym wozie powinien znaleźć się jakiś grajek. - Mamy to szczęście, że jest z nami akordeonista, który przygrywa do ludowych przyśpiewek - mówi Zachariasz. Ponadto grupa ma swój autorski śpiewnik. - Jest tam nawet zabawna piosenka o każdym z nas - dodaje Robert.

Najważniejsze są jednak stroje. Każdy kawaler ma inny, który sam przygotował ze starych pidżam i pstrokatych frędzli. - Musi być przede wszystkim kolorowy. Niektórzy z nas mają także zabawne maski - opowiada Zachariasz Mitoraj. Często bywa tak, że śmierguśnik, który już się ożenił, przekazuje swój strój początkującym chłopakom.

Najważniejszy jest umiar

Wszyscy liczą na to, że dopisze pogoda. - Chcielibyśmy w końcu trochę polać ludzi wodą - śmieją się. W ubiegłych latach było zbyt zimno. Wtedy wszystkie grupy ustalały między sobą, że nie będą nikogo oblewać, a jedynie rozdawać cukierki. - Ważne jest, by zachować umiar i bawić się z rozsądkiem - podkreślają.

Wszystkie grupy śmierguśników będą spotykać się pod kościołem w Brzeszczach po mszach, by oblewać panny wodą. Zazwyczaj jest to ok. 5-6 wozów wypełnionych kawalerami. - Niestety, w tym roku będą tylko cztery. To najmniejszy skład od niepamiętnych czasów - mówi Robert. Stało się tak dlatego, że dużo młodych ludzi wyjechało, a część już po prostu wyrosła z zabawy. - Będziemy jeździć póki młodsze pokolenie nas nie zastąpi. To wszystko dlatego, że czujemy tę tradycję we krwi - zapewnia Zachariasz Mitoraj.

Fakty

- Śmierguśnicy będą jeździć po ulicach Brzeszcz przez cały lany poniedziałek, jak zapewniają, dopóki starczy im sił. Spotkać ich będzie można po każdej mszy pod kościołem św. Urbana przy ul. Kościelnej 2. Będą również jeździć do gospodarzy, którzy zaprosili ich wcześniej do swoich domów. Tam dostaną poczęstunek, będą śpiewać i oblewać ich córki. Bowiem, jak mówi tradycja, dziewczyny, które nie zostaną oblane, mogą zostać starymi pannami. Natomiast oblanie wodą wróży powodzenie.

- Ze śmiergustem w Brzeszczach wiąże się długoletnia tradycja. Sięga ona XIX w. Na początku przebierano się za poważane wtedy osoby, np. za lekarzy, górników czy rzemieślników. Wielu miało również na głowie maski, np. bociana, co przetrwało do dziś. Oznaczało to, że zbliża się wiosna i panna zostanie wydana za mąż. Z kolei kolorowe wozy były ciągnięte przez konie. Jeśli jednak ktoś nie miał swojego wozu, to ozdabiał rower i tak jeździł po mieście.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski