Przywrócenie popielatego koloru budynkowi nr 2 na os. Centrum A jest przykładem jednej z najlepszych renowacji w Nowej Hucie FOT. JOANNA URBANIEC
PRZESTRZEŃ MIASTA. Minęły czasy samowolek w malowaniu elewacji. Nowej Hucie nadal zagraża jednak styropian.
- Od trzech lat skończył się czas samowolek kolorystycznych, przypadkowego seledynu czy żółci, które pojawiały się, bo tak wymyśliły sobie wspólnoty mieszkaniowe - mówi z zadowoleniem dr Waldemar Komorowski, historyk sztuki, autor studium kolorystycznego dla tej dzielnicy.
Najstarsza część Nowej Huty jest od 2005 r. wpisana do rejestru zabytków, a co do kolorystyki tutejszych budynków, obowiązują jasne zasady: mają być przywracane kolory pierwotne.
Przed 2005 rokiem wspólnoty mieszkaniowe malowały, jak chciały. - Przeciągnęło się to też na pierwsze lata po wpisaniu Huty do rejestru, między innymi dlatego, że konserwator zabytków dysponował małą liczbą pracowników, którzy mogliby stać na straży tych kolorów - mówi dr Komorowski. Dodaje, że od ok. 3 lat służby konserwatorskie z dużą dbałością podchodzą do przywracania stanu pierwotnego nowohuckich elewacji.
Ostatnio do "Dziennika Polskiego" zwróciła się o interwencję grupa mieszkańców z socrealistycznego budynku na osiedlu Centrum A. Krytykowali nowy kolor bloku nr 2 przy alei Solidarności. Jeden z mieszkańców podkreślał, że ściany były niegdyś szare, a teraz straciły stonowaną barwę. - Ich kolor wpada w błękit - mówił pan Andrzej, który uważa, że konserwator nie powinien na to zezwolić.
- Przeciwnie, to jedna z najlepszych realizacji, jeśli chodzi o odnawianie kolorystyczne Nowej Huty! Kolor jest szarostalowy, niebieskawy. I taki ma tu być - broni nowego wyglądu bloku dr Komorowski.
Jak tłumaczy, ten ok. 200-metrowy budynek to bardzo ważny element alei Solidarności, stanowi oprawę tej ulicy, jak też część większego pejzażu i ma z nim tworzyć harmonijną całość. - Ma kolor budynków jak te przy placu Centralnym, ponieważ stanowi ich kontynuację - objaśnia.
Nowa Huta ma wracać do kolorów z czasu jej powstania, bo były one bardzo starannie dobierane. Nad ich ustaleniem pracowali wtedy architekci, jak też osoby związane z Akademią Sztuk Pięknych. - W Nowej Hucie był kolor oliwkowy, żółty, popielaty, a nawet różowy. W latach 60. i 70. brud, zanieczyszczenia spowodowały, że Nowa Huta zaczęła robić wrażenie szarego miasta. Niestety, to skojarzenie przetrwało i dlatego przywracane kolory niektórych rażą - mówi historyk sztuki.
Tych, którzy upierają się przy szarości, specjaliści mogą przekonać zachowanymi projektami sprzed lat 60., zdjęciami, jak i wynikami odkrywek, czyli skuwania fragmentów tynku. Budynki Nowej Huty pierwotnie nie były bowiem malowane, tylko miały kolorowe tynki. Od spodu nadal kolory są do sprawdzenia.
- Wiele budynków ma szlachetny tynk, np. udający kamień. Zalecaliśmy, by je myć zamiast malować. Jednak bywa to droższe, więc trudno wspólnoty do tego zmuszać - dodaje dr Komorowski. Ale udało się ustalić takie przyszłe czyszczenie zamiast malowania budynków nr 10 - 13 na os. Hutniczym, których połyskujące elewacje zmieniają barwę zależnie od oświetlenia w różnych porach dnia.
Kiedy kolorystyczne samowole już się nie zdarzają, służby konserwatorskie muszą jednak w Nowej Hucie nadal zachować czujność: by zabytkowa architektura nie znikała pod styropianem.
- Mówi się o tym, że plac Centralny czeka na rewitalizację. Tutaj budynki obłożone są kamieniem. Tymczasem zdarzyło mi się już słyszeć, że może obłożylibyśmy je styropianem (w ramach termomodernizacji) i w nim też odtworzyli dekoracje... - wspomina ze zgrozą dr Komorowski.
Jeśli w Twojej dzielnicy dzieje się coś ciekawego, skontaktuj się z reporterem "Dziennika"
Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?