Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Budżet nie taki znowu obywatelski

Grzegorz Skowron
Tydzień w krakowskiej polityce. Znamy już wstępne wyniki głosowania krakowian nad budżetem obywatelskim. Jeśli ktoś myśli, że realizowane będą projekty, które uzyskały największe poparcie, to się grubo myli.

Jak podaje magistrat, w ramach budżetu obywatelskiego zostaną sfinansowane zadania z miejsca pierwszego, drugiego i piątego. Dlaczego pominięto te z trzeciego i czwartego? Bo są za drogie. Co to oznacza? Że budżet obywatelski to marny (finansowo) budżet.

Dla przypomnienia podajmy pierwszą piątkę projektów tzw. ogólnomiejskich: sekundniki na głównych sygnalizacjach świetlnych (koszt instalacji 76 tys. zł), darmowy internet miejski (1,5 mln zł), angielski bezpłatnie 5 razy w tygodniu w szkołach (2,7 mln zł), miejski plac manewrowy z motocyklowo-samochodowym torem szkoleniowym (2,7 mln zł), uruchomienie tablicy informującej o stężeniach zanieczyszczeń powietrza (300 tys. zł).

Tak zdecydowali mieszkańcy, nie oceniam źle czy dobrze, ale urzędnicy ustalili inne zasady, więc zamiast bezpłatnego języka w szkołach będziemy mieć tablicę o stężeniu zanieczyszczeń.

Na marginesie można się dziwić, że ów angielski, tak reklamowany w trakcie agitacji probudżetowej, przegrał z tanimi (nawet jak na budżet obywatelskimi) sekundnikami, które będą pokazywać kierowcom, jak długo pali się jeszcze zielone światło lub jak długo przyjdzie im czekać na czerwonym.

Zwycięski projekt jest ponad cztery razy tańszy, niż wynoszą koszty promocji budżetu obywatelskiego. Na kampanię informacyjną, zachęcanie krakowian do składania propozycji, przekonywanie ich, że warto głosować, wydano ponad 300 tys. złotych.

To tylko koszty przygotowania budżetu. Gdy podobne proporcje przeniesiono na budżet miejski, to na przygotowania planu wydatków musielibyśmy wydawać ok. 200 mln złotych! A realizacja budżetu obywatelskiego, nawet tak marnego jak 4,5 mln złotych, też będzie kosztować.

Przyznaję otwarcie, że nie jestem zwolennikiem budżetu obywatelskiego. I nie tylko z pokazanych powyżej powodów. Rzucenie krakowianom do rozdrapania 4,5 mln zł można potraktować przychylnie i poczekać na to, że w kolejnych latach budżet obywatelski będzie większy.

Ale zawsze będzie on za mały, bo 10, 20, a nawet 50 mln zł nigdy nie zaspokoi zapotrzebowania lokalnych społeczności. A z drugiej strony dalsze zwiększanie budżetu obywatelskiego spowoduje, że władzom miasta będzie łatwiej się usprawiedliwiać z braku pieniędzy na ważne zadania. Przecież obywatele mogą sobie sami zapewnić finansowanie swoich najpilniejszych potrzeb, skoro mają swój budżet.

Będę się upierał, że prawdziwy budżet obywatelski to miejski plan dochodów i wydatków, ten tworzony przez urzędników prezydenta i uchwalany przez radnych. To przy jego tworzeniu należałoby bardziej zaangażować mieszkańców, dać im możliwość zgłaszania propozycji albo konsultowania budżetu miejskiego.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski