Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Budżetówka nie chce dłużej zaciskać pasa. Powalczy o podwyżki

Maciej Pietrzyk, Łukasz Gazur, (BAN)
Podczas łódzkich protestów nie zabrakło krakowskich muzealników.
Podczas łódzkich protestów nie zabrakło krakowskich muzealników. Piotr Markowski
Finanse. Rośnie niezadowolenie pracowników instytucji publicznych, których pensje od lat pozostają zamrożone. Dlatego kolejne branże już szykują się do protestów.

Kwestia odmrożenia płac w sektorze publicznym może być jednym z gorętszych tematów kampanii przed jesiennymi wyborami parlamentarnymi. Po kilku latach zaciskania pasa przedstawiciele kolejnych zawodów coraz głośniej domagają się podwyżek pensji. Zapowiadają też pierwsze protesty oraz manifestacje, także w Krakowie.

Jak informowaliśmy już wczoraj, aż po 1,5 tys. złotych podwyżki na głowę domagają się pracownicy Muzeum Narodowego w Krakowie. To pozwoliłoby im dojść do średniego wynagrodzenia w instytucjach kultury. W tej chwili pracownicy z kilkuletnim stażem nie pobierają więcej niż 2 tys. zł na rękę. Ich frustrację pogłębia fakt, że z powodu zamrożenia pensji w sektorze budżetowym ich pobory od 2008 roku stoją w miejscu.

Niezadowolenie narasta także wśród pielęgniarek. - Podwyżek nie było od ośmiu lat. To jest po prostu niegodne, bo zarobki wielu niezwykle ciężko pracujących pielęgniarek i położnych wynoszą około 1350 złotych na rękę - mówi Tadeusz Wadas, wiceprzewodniczący Małopolskiej Izby Pielęgniarek i Położnych.

Dlatego na 12 maja pielęgniarki z naszego regionu zapowiedziały manifestację na Rynku Głównym w Krakowie. Trwają także przygotowania do ogólnopolskiego strajku generalnego.

O proteście myślą też pracownicy administracji sądowej, którzy od pięciu lat nie mogą doczekać się wyższych wypłat. - Rząd odebrał nam nawet tzw. inflacyjne, czyli podwyższenie pensji o około 30 złotych w związku z coroczną inflacją - mówi Kata- rzyna Bielarz ze Związków Zawodowych Pracowników Wymiaru Sprawiedliwości RP.

Od wielu lat podwyżek nie otrzymują również pracownicy administracji publicznej, czyli większości urzędów i instytucji podległych rządowi (np. urzędów skarbowych czy ministerstw). Tej grupie premier Ewa Kopacz obiecała jednak podwyżki od stycznia 2016 roku. Szczegóły mają zostać ogłoszone w maju

Eksperci zauważają jednak, że o ile w wielu branżach pensje rzeczywiście są całkowicie zamrożone, to w instytucjach rządowych nauczono się obchodzić ograniczenia wypłat i zatrudniania.

- Na przykład przez przyjmowanie pracowników na umowy zlecenia czy umowy o dzieło, przez co formalnie nowy etat nie powstaje - mówi Dominik Owczarek z Instytutu Spraw Publicznych.

Sposobów na "odmrożenie" swoich wynagrodzeń urzędnicy znaleźli więcej. - Zaczęto stosować różnego rodzaju nowe dodatki, dawać wyższe premie, częstsze nagrody - wymienia Andrzej Sadowski z Centrum im. Adama Smitha. - Czas pokazał więc, że zapowiedzi rządu o oszczędnościach na urzędnikach okazały się wyłącznie czczą gadaniną - dodaje.

Nie wszystkie branże z sektora publicznego zostały jednak równo dotknięte zamrożeniem płac. - Te, które mają silne struktury, potrafiły wywalczyć sobie wzrost wynagrodzeń - zauważa Andrzej Sadowski.

W ostatnich latach podwyżki doczekali się m.in. funkcjonariusze policji. - To było 300 złotych tuż przed Euro 2012 dla wszystkich funkcjonariuszy - od szeregowego po generała. W ciągu 6 lat o żadnych innych dodatkach nie było mowy - mówi Janusz Łabuz, przewodniczący NSZZ Policjantów w Małopolsce.

W przeciwieństwie do innych pracowników sądów pensje wzrosły sędziom. Każdego roku zwiększają się one o 3,5 proc. -W porównaniu do większości społeczeństwa zarabiamy dobrze, ale rzeczywistość wygląda tak, że rząd ciągle szuka sposobu, jak nam pensje obniżyć - mówi sędzia Maciej Strączyński, prezes Stowarzyszenia "Iustitia". Wskazuje tu na... zmniejszenie zasiłku chorobowego ze 100 do 80 proc.

W ostatnich dwóch latach podwyżki otrzymali też naukowcy. Ich pensje wzrosły przeciętnie o ok. 20 proc. Prawdziwymi rekordzistami pod względem otrzymanych podwyżek są jednak nauczyciele. Przez ostatnie siedem lat ich wynagrodzenia wzrosły przeciętnie aż o 50 proc. Mimo to domagają się kolejnej podwyżki o 10 proc. Kilka dni temu manifestowali w tej sprawie przed Kancelarią Premiera. - Protesty to nie jest nasze hobby, ale jak rząd będzie nadal głuchy na nasze postulaty, to zorganizujemy kolejne manifestacje - zapowiada Sławomir Broniarz ze Związku Nauczycielstwa Polskiego.

Pracownicy muzeów to nie zabytki i jeść muszą. Muzealnicy protestowali w Łodzi (z Małopolską w tle). Chcą podwyżek od 500 do 1500 zł

Pod miejscem obrad Kongresu Muzealników w Łodzi zorganizowano wczoraj pikietę. Były transparenty, m.in. "Muzealnik to nie zabytek i jeść musi". Uczestnicy mieli też wydrukowane w powiększeniu odcinki wypłat, na których można było przeczytać m.in. "Asystent, pięć lat pracy, wynagrodzenie netto: 1535 zł", "Starszy referent, opiekun magazynu zabytków, 17 lat pracy: 1560 zł", "Kustosz, 22 lata pracy, wynagrodzenie netto: 2230 zł".

Protest zorganizowała sekcja muzealnicza "Solidarności". Brali w nim udział - obok pracowników placówek z Łodzi, Wielkopolski, Pomorza i Mazowsza - także przedstawiciele instytucji małopolskich. Chodzi nie tylko o podległe Ministerstwu Kultury Muzeum Narodowe w Krakowie, ale też instytucje podlegające marszałkowi województwa małopolskiego: Muzeum Archeologiczne w Krakowie, Muzeum Entograficzne w Krakowie, Muzeum Tatrzańskie w Zakopanem, Muzeum w Zubrzycy Górnej, Muzeum Okręgowe w Nowym Sączu.
O postulatach, a także groźbie wejścia NSZZ "Solidarność" w Muzeum Narodowym w Krakowie w spór zbiorowy, już pisaliśmy. Pracownicy instytucji domagają się podwyżki o 1,5 tys. zł na głowę. Dzięki temu średnia pensja w MNK ma dogonić średnią pensję w instytucjach kultury podległych ministrowi kultury i dziedzictwa narodowego - czyli 4.597 zł brutto. Problem w tym, że jeśli miałyby zostać zrealizowane postulaty związkowców, budżet instytucji musiałby zostać zwiększony o jedną trzecią, czyli o 10 mln zł. I te pieniądze musiałoby znaleźć Ministerstwo Kultury, któremu muzeum podlega.

W instytucjach marszałkowskich postulaty płacowe są niższe - chodzi tylko o 500 zł podwyżki na głowę. - Uważamy, że już najwyższy czas, by zacząć dyskutować o niskich zarobkach w muzeach. Mamy nadzieję, że przy okazji kongresu nasz głos będzie lepiej słyszalny - mówi Andrzej Rybicki, szef sekcji muzealnej w małopolskiej "Solidarności".

W przypadku niespełnienia żądań pracowniczych niewykluczone są protesty, a nawet strajk w Noc Muzeów - z 15 na 16 maja.
- To jest sprawa dyrektorów placówek, a nie marszałka. Każdy z nich, podejmując pracę, przedstawiał plan działalności muzeów. W tym czasie nikomu nie obniżyliśmy budżetu. Jeśli dyrektorzy znajdą na to pieniądze, my nikomu nie powiemy nie - mówi Marek Sowa, marszałek Małopolski.

Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego na nasze pytania w tej sprawie nie odpowiedziało. Do protestu nie przyłączą się zapewne pracownicy miejskich muzeów. Oni podwyżki dostali.

Warto dodać, że zgodnie z tzw. regułą wydatkową ministra finansów Jacka Rostowskiego, zamrożono fundusz płac w sferze budżetowej, a więc m.in. w muzeach. W praktyce oznacza to, że pracownicy Muzeum Narodowego w Krakowie mają zarabki na poziomie 2008 roku.

- Potrzebne jest systemowe rozwiązanie i zwrócenie uwagi na naszą sytuację. Jesteśmy największą organizacją związkową ze wszystkich muzeów w Polsce. Ktoś musi zacząć walkę o sprawiedliwość i godność pracy ludzkiej - zaznacza Katarzyna Podniesińska, przewodnicząca NSZZ "Solidarność" w Muzeum Narodowym w Krakowie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski