Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bunt żaków z zabójstwem w tle

Paweł Stachnik
Makieta dawnej zabudowy pl. Wszystkich Świętych
Makieta dawnej zabudowy pl. Wszystkich Świętych fot. Paweł Stachnik
14 maja 1549. W wyniku przypadkowej sprzeczki dochodzi do napadu na studencką bursę Wszystkich Świętych w Krakowie. Ginie jedna osoba. Żacy opuszczają miasto.

Wmaju 1549 r. doszło w Krakowie do kil-kunasto-dniowych zamieszek studenckich zakończonych opuszczeniem miasta przez część żaków. Powodem niepokojów, w których padła jedna ofiara śmiertelna, była błaha w gruncie rzeczy sprawa…

Oto 14 maja wieczorem mieszkająca w bursie Wszystkich Świętych (na dzisiejszym placu Wszystkich Świętych) młodzież studencka wyległa na przylegający do bursy cmentarz, by cieszyć się końcówką ciepłego i pogodnego dnia.

Zapadał już zmrok, gdy obok bursy pojawiły się dwie niewiasty lekkich obyczajów, Julianna Cjanowska i Regina Strzeli-muszanka, zmierzające w kierunku plebanii stojącego w pobliżu, dziś nieistniejącego, kościoła Wszystkich Świętych. Według zapisów ówczesnych kronikarzy obie panie rzeczywiście nie miały w Krakowie dobrej opinii. Cjanowska była ponoć szlachcianką, która porzuciła śluby zakonne, wybierając rozpustne życie ladacznicy. Z kolei Strze-limuszanka wkrótce po opisanych tu wydarzeniach zabiła swoją matkę, za co została skazana na śmierć. Utopiono ją w Wiśle, w worku, w którym została zaszyta razem z psem i kotem…

Kiecka w górę
Na razie jednak panny zmierzały na plebanię, a żacy nie przepuścili okazji, by je zaczepić. Rozpoczęła się uszczypliwa wymiana zdań. Starszą – Julkę Cja-nowską – nazwali „wdową po połowie Krakowa”. Młodszej zaś – Strzelimuszance – proponowali raczej wizytę w swojej bursie niż na plebanii. Jak zapisali kronikarze, rozzłoszczona Cjanowska zadarła kieckę i pokazała, gdzie ma studentów i ich złośliwe zaczepki.

To musiało żaków zdenerwować, bo kobiety zaczęły uciekać i schroniły się w pobliskim domu księdza kanonika Andrzeja Czarnkowskiego, bogatego i wpływowego duchownego. Jak podejrzewają badacze tej sprawy, musiał istnieć jakiś związek między ladacznicami a księdzem kanonikiem, bo schroniły się one przed żakami właśnie tam.

Samego Czarnkowskiego akurat nie było, gdyż bawił na kolacji u znajomych na zamku królewskim, ale przełożony służby Jan Reszkowski postanowił pomścić pokrzywdzone niewiasty (a jednak!). Na czele kilkunastu uzbrojonych pachołków wypadł z probostwa i uderzył na stojących pod bursą żaków, bijąc ich i rozpędzając. W pogoni za uciekającymi napastnicy wpadli też do bursy i zdemolowali ją, a kilka stawiających opór osób zranili.

Jeden ze studentów, niejaki Jerzy, syn Jana z Pienian w diecezji wileńskiej, został zraniony śmiertelnie. Kronikarz zapisał: „Słudzy jego [Czarnkowskiego – przyp. red.] wzruszyli się na żale bezecnic, porywają się do broni, a bezbronnych studentów do szkoły uciekających dogoniwszy, jednych zabijają, drugich poranionych prawie bez duszy zastawiają”.

Pochód z ciałem
Jak stwierdza w znanej książce „Pitaval krakowski” prof. Stanisław Salmonowicz, ludzie Reszkowskiego nie mieli trudnego zadania, bo w bursie Wszystkich Świętych mieszkali najbiedniejsi i najmłodsi studenci, głównie z Mazowsza i Litwy, utrzymujący się przede wszystkim z dobroczynności krakowian. Większość z nich ratowała się ucieczką do innych burs. Na miejscu zostali tylko ranni i jeden zabity – Jerzy z Pienian.

Następnego dnia wieść o gwałcie zadanym żakom rozniosła się po mieście, budząc wzburzenie wśród ogółu studenckiej braci, tej z uniwersytetu i tej ze szkół parafialnych. Młodzież udała się w gromadnym pochodzie na Wawel, chcąc złożyć u króla skargę na Czarnkow-skiego, lecz królewski podkanclerzy zbył scholarów, obiecując rozpatrzenie sprawy w innym terminie. Studenci wrócili więc do miasta, zabrali z bursy ciało zabitego kolegi i obnosili je po ulicach w demonstracyjnym pochodzie. Na każdym rogu rynku kanonika Czarnkowskiego obwołano winowajcą tej śmierci i dopiero po tym akcie sprawie- dliwości pod koniec dnia zwłoki uroczyście pochowano w kościele św. Ducha.

Delegacja studentów udała się też do rektora Akademii Krakowskiej ks. Mikołaja Proko-piadesa z Szadka, lecz ten przyjął ją bardzo chłodno. To wywołało po raz pierwszy wtedy rzuconą przez żaków groźbę opuszczenia miasta, jeżeli winowajca nie zostanie ukarany. Władze Akademii nie chciały jednak narażać się biskupowi krakowskiemu Samuelowi Maciejow-skiemu, z którym związany był wpływowy Czarnkowski.

Utrzymujące się w mieście wzburzenie skłoniło do interwencji króla Zygmunta Augusta, który nakazał rozpatrzyć sprawę przed swoim sądem, a następnie przekazać ją do sądu biskupiego. Nie omieszkał też skarcić studentów za ich zachowanie. Trybunał biskupi zebrał się 17 i 18 maja. Przedstawiciele studentów oskarżali przed nim uparcie Czarnkowskiego (choć ten, jak wiadomo, feralnego wieczoru był na Wawelu), bronił go natomiast rektor Akademii. Żacy wbrew oczywistym faktom oskarżali kanonika, z niewiadomych powodów nie atakowali natomiast rzeczywistych sprawców gwałtu, czyli Reszkowskiego i jego podwładnych, co czyniło wątpliwym możliwość wygrania przez nich sprawy.

Incydent na Rynku
Tymczasem zdarzył się kolejny incydent. 26 maja ks. Czarnkowski, wracając konno od strony Prądnika, został zaczepiony na Rynku Głównym przez grupę młodych żaków, którzy obrzucili go kamieniami. Spokój przywróciła straż miejska, a jeden z młodzieńców został przez nią zatrzymany, doprowadzony na ratusz i tam groźbą tortur zmuszony do złożenia niekorzystnych dla studentów zeznań jakoby napad był z góry zaplanowany. Gdy wiadomość ta dotarła do studentów, oburzeni scholarzy przyjęli rezolucję, że 4 czerwca opuszczą Kraków i udadzą się studiować na inne uniwersytety. Dodatkowo zaś powstrzymują się od udziału w ceremoniach kościelnych.

Groźba wyjścia była poważna i – jak pokazywały takie przypadki w innych ośrodkach uczelnianych – mogła zagrozić sytuacji Akademii i samego miasta, bo żacy stanowili prawie 1/6 jego ludności. Niektórzy badacze sprawy podają, że z Krakowa miało wyjść prawie 7 tys. studentów i uczniów szkół parafialnych. Dlatego 3 czerwca król Zygmunt August wydał specjalne mandaty, w których ostro potępił pomysł i zagroził surowymi karami ewentualnym uczestnikom. Jednocześnie obiecywał wymierzenie sprawiedliwości sprawcom napadu na bursę. Nie wpłynęło jednak to na decyzję żaków.

Następnego dnia wczesnym rankiem krakowscy studenci ruszyli gromadnie za bramy miejskie do położonego wówczas za murami, a mającego silne związki z uniwersytetem, kościoła św. Floriana. Po odbytej tam mszy korowód ruszył na Prądnik Czerwony, ale został zatrzymany przez wysłanników króla, wzywających do powrotu do miasta. Studenci w dużej części dali się uprosić i zawrócili. Jedynie ci najbardziej nieprzejednani ruszyli dalej i, śpiewając pieśń „Ite in orbem universum”, opuścili Kraków na zawsze. Udali się na uniwersytety niemieckie, do Pragi, lub wrócili do rodzinnych domów.

Sługa kanonikiem
Jak pisze prof. Salmonowicz „»bunt żaków« spalił właściwie na panewce i nie wywarł – na szczęście dla dziejów Uniwersytetu Jagiellońskiego – takich katastrofalnych skutków jak słynny exodus praski z roku 1410, którego rezultatem był rozkwit uniwersytetu w Lipsku. W Krakowie zapewne jedynie bogatsi i bardziej awanturniczy studenci odważyli się na daleką wyprawę. Reszta nie zdobyła się na opuszczenie Krakowa i tylko bojkotem służby kościelnej dawała wyraz swej solidarności z kolegami, którzy wyszli z miasta”.

We wrześniu 1549 r. sąd biskupi orzekł, że kanonik Czarnkowski nie ponosi winy za napad na bursę i śmierć żaka, ale musi dokonać tzw. oczyszczenia kanonicznego, przewidzianego przepisami kościelnymi w przypadku przelewu krwi, co też uczynił. W 1553 r. Andrzej Czarnkowski został biskupem poznańskim, a dwa lata później postarał się o przyjęcie swego wiernego sługi Jana Resz-kowskiego do stanu duchownego i nagrodzenie go kanonią.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski