Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Buntownik, prowokator, artysta znalezisk. Jaki był świat Hasiora

Jolanta Antecka
Władysław Hasior z płomiennym słowikiem. Rok 1968.
Władysław Hasior z płomiennym słowikiem. Rok 1968. Fot. Archiwum MOCAK-u
– Mam prace w siedemnastu muzeach w Europie i mniej więcej tyluż w Polsce. Na Zachodzie pokazują je w stałych ekspozycjach, u nas są ozdobą muzealnych magazynów – przyznał kiedyś Władysław Hasior.

Urodził się w Nowym Sączu. Mieście opływanym przez dwie rzeki, Dunajec i Kamienicę, zwieńczonym ruinami zamku. Mieście, gdzie w 1928 roku byt mieszkańców związany był przede wszystkim z żelazną drogą; kolej była największym i najpoważniejszym pracodawcą. W przedmieścia wcinały się pola strzeżone przez strachy na wróble. Życie toczyło się bez niestosownego pośpiechu, wyznaczane kalendarzem.

Wiosnę zapowiadały dzwony w Palmową Niedzielę i niesione do święcenia palmy; nie tak dorodne jak w pobliskim Podegrodziu, ale też okazałe i pięknie zdobione.

Bliżej lata był 1 maj z orkiestrą kolejową, która szła przez Kolonię i dalej, w miasto, głosząc, że jest święto bez względu na kolor kartki w kalendarzu. Pochód pierwszomajowy czasem szedł, czasem nie. Pewne były za to procesje na Boże Ciało, z feretronami, chorągwiami, z całą galą odświętności.

Barwność świata przygasła we wrześniu 1939. Zaczął się zafundowany przez historię przyspieszony kurs przetrwania. Nowym doświadczeniem było bliskie spotkanie ze śmiercią.Przed jego domem Niemcy zastrzelili młodą Żydówkę. Z jej włosów wypadł grzebyk.

Gdyby jakiś zwolennik dosłowności uparł się – znajdzie w dorobku Hasiora przygotowaną po latach polną akcję artystyczną ze strachami na wróble.

Poza dosłownością pozostaje Hasiorowe oswajanie śmieci; w asamblażach, w akcjach.

***

– Decyzję zwaliłbym na karb jakiejś prywatnej metafizyki losu – odpowiadał uprzejmie Hasior, indagowany na okoliczność wyboru sztuki jako sposobu na życie.

Po wojnie przyjechał do Zakopanego i rozpoczął naukę w Szkole Przemysłu Drzewnego. Wkrótce Antoni Kenar przeprowadził w niej swoją reformę nauczania. Na końcowym świadectwie Hasiora wypisano, że ukończył Państwowe Liceum Technik Plastycznych.

Jeżeli studia artystyczne były oczywistą konsekwencją, to o wyborze miejsca studiowania zadecydował przypadek. Z egzaminami wstępnymi zbiegł się termin ważnych zawodów lekkoatletycznych. Hasior świetnie biegał na średnie i długie dystanse. Zawody odbywały się w Warszawie, zabrał więc papiery złożone już w krakowskiej ASP, przeniósł do stolicy i z powodzeniem wystartował w obu konkurencjach.

Studia okazały się mniej satysfakcjonujące. Był rok 1952, zły czas dla indywidualistów. Na Wydziale Rzeźby wybrał ceramikę jako obojętniejszą politycznie.

Kiedy Antoni Kenar, podupadający na zdrowiu, wezwał swoich uczniów przygotowujących akademickie dyplomy do powrotu do Zakopanego i zajęcia się szkołą, wrócił. Nie on jeden.

***

Na początku pracy pedagogicznej był wyjazd w świat. Po zrobionym z doskoku dyplomie otrzymał stypendium francuskiego Ministerstwa Kultury. Zainwestował w czerwony motocykl marki Jawa i wyruszył w świat. Po drodze było parę krajów, surrealiści z grupy Phases i paryska pracownia Ossipa Zadkina, rzeźbiarza i poety.

Powrócił do Zakopanego – na blisko 40 lat, na życie „ze świadomością, że jestem w najlepszym i najładniejszym punkcie świata” – mówił po latach. Słowa Hasiora nie zawsze można przyjmować z dobrodziejstwem inwentarza; często najprawdziwszy sentyment o włos graniczy z gryzącą ironią, ale tym razem chyba jednak mówił bez podtekstów. Mimo wszystko.

***

Pierwsze roczniki uczniów wspominają Hasiora-pedagoga z podziwem i zgrozą. Facet, który zdobył dłuższą przepustkę na Zachód to już coś.Taki, który w świat wyruszył na motocyklu– to duża sprawa. Ale zajęcia z Hasiorem niosły elementy grozy. Gdy kazał uczniom wyrazić krzyk za pomocą kartki papieru i tuszu – i dał im na to trzy minuty, klasa zamarła. Najbardziej sfrustrowany uczeń podniósł buteleczkę z tuszem i trzasnął nią w papier. Dostał bardzo dobrą ocenę. Rozlana na białej karcie plama tuszu, najeżona drobinkami szkła oceniona została jako najgłośniejszy krzyk bez głosu.

* **

Wiadomo, że w zakopiańskiej szkole i warszawskiej Akademii Hasior pracował zawsze w jednym materiale: drewno, gips, glina – coś, co należy od początku ukształtować. Wiadomo też, że potem sięgnął po przedmioty gotowe, wydobywał je z przypisanej im rzeczywistości, kojarzył z innymi i budował nowe obiekty.

Kształty poszczególnych elementów pozostawały, zmieniała się ich funkcja i znaczenie. Przejście z jednego świata do drugiego zaczęło się u artysty około wyjazdu na francuskie stypendium. Pierwszą wystawę miał w rok po powrocie, co sprawiło, że „życzliwi” ochoczo rozprawiali o gotowych koncepcjach przywiezionych z Zachodu – co prawdą nie jest.

Od końca lat pięćdziesiątych prawie nie wracał do pracy w jednym materiale, nawet gdy budował pomniki, coś im dodawał: żelaznym „Organom” na Snozce – wiatr do grania, odlanemu w betonie „Słonecznemu rydwanowi” pod Sztokholmem – ogień.

Na wiele lat, aż do końca drogi, główną wypowiedzią stały się asamblaże. Ich oryginalność zweryfikowały konfrontacje ze współczesną sztuką Zachodu na licznych wystawach.

Zdobył sławę; pisano o nim artykuły, eseje, książki. Nakręcono parę filmów, były programy telewizyjne, no i wystawy – w Polsce, i na świecie, ale...

– Mam prace w siedemnastu muzeach w Europie i mniej więcej tyluż w Polsce. Na Zachodzie pokazują je w stałych ekspozycjach, u nas są ozdobą muzealnych magazynów – przyznał kiedyś. Powiedzmy, że w międzyczasie trochę się zmieniło.

Zmarł 14 lipca 1999 roku. Nie chciał grobu, ale ma – na Pęksowym Brzyzku w Zakopanem. Jak każdy artysta marzył, by zapewnić przetrwanie swoim pracom. To się udało – za cenę mrowiskowego ostracyzmu po drodze.

Miał kosztowne życie. A sztuka? Jednak czeka wciąż na odkrycie. Oby MOCAK je zapoczątkował.
***

„Władysław Hasior. Europejski Raus­che­nberg?”.
Krakowska wystawa w MOCAK-u (można ją oglądać do 27 kwietnia) jest ważnym wydarzeniem. Stanowi zaproszenie do próby określenia miejsca, jakie Hasior zajmuje w sztuce polskiej i europejskiej XX w. Zgromadzono na niej ok. 100 prac.

Zaakcentowano lata 60. i 70. – okres największej aktywności twórczej Hasiora. Nie ma tu wcześniejszego, a istotnego etapu edukacji; pobytu w Szkole Kenara. Może słusznie, bo rzeźby te więcej mówią o opanowaniu określonej sprawności technicznej niż o procesie otwierania na sztukę w kontakcie z charyzmatycznym Kenarem. Istotną część wystawy jest dokumentacja fotograficzna

i filmowa wprowadzająca w myślenie artysty, trochę w jego życie. Spojrzenie na sztukę przez autora wciąż nie przestało być nam potrzebne. Człowiek tworzy, kształtuje swoją sztukę. Co kształtuje człowieka? Kenar twierdził, że osoba decyduje o tym, kim i jaka będzie. Pewnie tak, ale w każdym tkwią sytuacje, zdarzenia, rzeczy budujące pierwszą wrażliwość i wyobrażenia. Chciane i niechciane, ale nie do wyeksmitowania z podglebia pamięci.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski