MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Buszują w muzeach, kościołach...

Redakcja
Kino często przedstawia złodziei dzieł sztuki jako elitę w światku przestępczym. Rzeczywistość jest bardziej prozaiczna. Większość kradzieży nie jest popełniana z miłości do kolekcjonerskich arcydzieł, lecz dla pieniędzy.

Ewa Kopcik: HISTORIE Z PARAGRAFEM

- Te kradzieże to trzeci, najbardziej lukratywny proceder przestępczy po handlu narkotykami i bronią. Bywa on zresztą wykorzystywany do prania brudnych pieniędzy. Złodzieje to często pospolici kryminaliści, zaangażowani w kilka ciemnych interesów naraz - oceniają policjanci.

W ubiegłym roku policja odzyskała zrabowany 9 lat wcześniej z poznańskiego Muzeum Narodowego obraz Claude'a Moneta "Plaża w Pourville". Warte kilka milionów dolarów dzieło odnalazło się u 41-letniego mieszkańca Olkusza. Robert Z. wpadł, bo... nie płacił alimentów na swoją rodzinę. Policja założyła mu kartotekę, wrzuciła jego odciski palców do systemu AFIS i wyskoczył wynik: alimenciarz i złodziej Moneta to jedna osoba!

- To nie był jakiś wielki gangster, ale krążył wokół tego środowiska i przewijał się w naszych kartotekach. Był notowany za oszustwa, przestępstwa przeciwko dokumentom i uchylanie się od płacenia alimentów. Koneserem dzieł sztuki na pewno nie był - mówią o Robercie Z. policjanci z Olkusza.

Tymczasem on sam zapewniał sąd, że do kradzieży skłoniła go miłość do impresjonistów. Został skazany na trzy lata więzienia.

Rabunek dzieła Moneta to najgłośniejsza, ale nie jedyna kradzież z muzeum w ostatnich latach. W 2005 r. z sali ekspozycyjnej Skarbca na Wawelu skradziono XVI-wieczne żeleźce, czyli metalowe zakończenie lontownicy używanej do odpalania armat. Do dziś nie udało się go odnaleźć. Umorzeniem zakończyło się też śledztwo w sprawie kradzieży w 2002 r. 12 drogocennych zabytków z muzeum zegarów w Jędrzejowie w woj. świętokrzyskim. Jeden z nich stanowił jedyną pamiątkę z kolekcji 70 zegarów króla Jana Kazimierza. W muzeum zainstalowany był alarm, ale złodzieje wcale nie musieli go forsować. Dozorca, słysząc sygnał alarmu, uznał, że system znowu zawiódł i włączył się bez powodu. Dopiero rano zobaczył wybitą szybę i zawiadomił policję.

Przez wiele lat palmę pierwszeństwa w kradzieżach dzieł sztuki dzierżył w Polsce Kraków. Złodzieje polowali tu przede wszystkim na mieszkania kolekcjonerów. Seria kradzieży zaczęła się już w połowie lat 90. od rabunku w mieszkaniu Mieczysława Święcickiego, malarza, kolekcjonera i aktora - związanego z Piwnicą pod Baranami. Złodzieje wyłamali drzwi balkonowe i skradli 9 obrazów o wartości ok. 100 tys. zł. Najcenniejsze płótno - portret Augusta Poniatowskiego pędzla Marcelo Bacciarellego, przed wojną znajdujące się w zbiorach Zamku Królewskiego w Warszawie - wycięli z ram.

W podobny sposób okradziono kilkadziesiąt mieszkań krakowskich kolekcjonerów. Według policji były to kradzieże na zamówienie. Czarną serię udało się przerwać po rozbiciu kilku złodziejskich grup. Ale wtedy do "pracy" wzięli się złodzieje-amatorzy, którzy do elektroniki i biżuterii wynoszonej z mieszkania dorzucali obrazy. Największe łupy zgarnęli, włamując się do mieszkania na osiedlu Widok w 2002 r. Skradli wtedy 80 obrazów i 33 figurki z kości słoniowej, o wartości około 8 mln zł. Niedługo potem jednak wpadli. Odzyskano wówczas znaczną część skradzionych dzieł sztuki.
Złodziejskie szajki zainteresowane są też świątyniami. Swoisty rekord rabusie pobili w 2002 r., włamując się aż do 39 kościołów na terenie powiatu wadowickiego. Seria kradzieży trwała do połowy 2003 r. Wówczas policja odkryła "dziuplę", w której znajdowało się kilkaset sakraliów, m.in. rzeźby, figurki aniołków, lichtarze, świeczniki, obrazy, ozdobne rozety i lampiony. Kolejne kilkadziesiąt dzieł sztuki znaleziono w antykwariatach. Odzyskano tam m.in. XVII-wieczne kolumny z aniołami, ozdoby ołtarza z wizerunkami świętych oraz figurki aniołków, które znajdowały się na liście światowego dziedzictwa UNESCO. Zatrzymano wówczas 6 włamywaczy. Z ustaleń policji wynikało, że działali na zlecenie pasera, mieszkającego w centralnej Polsce.

Uznaniem wśród złodziei cieszą się też starodruki i inkunabuły. W 1998 r. ok. 40-letni "uczony" skradł z biblioteki PAN w Krakowie dzieło Kopernika "O obrotach sfer niebieskich". Wyniósł je pod swetrem, udając, że wychodzi tylko do toalety. Do dziś nie udało się odzyskać tego dzieła. Kolejna afera związana z kradzieżą starodruków wybuchła latem 1999 r., gdy wyszło na jaw, że z Biblioteki Jagiellońskiej zginęło 59 tytułów w 46 woluminach. Odzyskano tylko 20 z nich. Odnaleziono je w domach aukcyjnych i antykwariatach w Niemczech, Wielkiej Brytanii i Francji. Tylko jedna ze skradzionych pozycji - "Cosmographia" Ptolomeusza - w katalogu aukcyjnym niemieckiej firmy Reis&Sohn została wyceniona wstępnie na 1,2 mln niemieckich marek. Los pozostałych starodruków jest nieznany. Wartość poszukiwanych dzieł może sięgać kilkunastu milionów złotych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski