18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

By unieść się nad sceną...

Redakcja
Fot. Piotr Kubic
Fot. Piotr Kubic
MAGDALENA WALACH w rozmowie z Wacławem Krupińskim o tym, że nie odchodzi z serialu "M jak miłość", o korzystaniu z kaskaderów na planie "Komisarza Aleksa", o porzuceniu corvetty, słabości do Krakowa i teatru Bagatela

Fot. Piotr Kubic

- Przeczytałem, że odchodzi Pani z serialu "M jak miłość"?

- To wymysł kolorowych pism. Moja bohaterka Agnieszka Olszewska wcale nie znika z serialu, zatem nadal będę wraz z nią tułać się po zagmatwanym świecie uczuć kobiecych.

- W "M jak miłość" gra też Pani mąż Paweł Okraska...

- I to od samego początku.

- Od niedawna telewidownia zna Panią również z detektywistycznego "Komisarza Aleksa", w którym wciela się Pani w młodą policjantkę. Korzysta Pani z kaskaderów...

- Zawsze mamy na planie opiekę kaskaderów, jak i łódzkiej policji. Niemniej, jeżeli mogę coś zrobić sama, to robię. Ale nie ryzykuję zdrowiem. Przyznam, że takie sceny są ciekawe realizacyjnie i sprawiają mi dużo frajdy; to swego rodzaju zastrzyk adrenaliny - zatem, jeśli to możliwe, wyzwanie podejmuję. Ten aspekt przygody jest bardzo ważny. Za to kocham ten zawód, za tę różnorodność, za to, że mogę wcielać się w różne postaci, choć bywają chwile, w których go nienawidzę. Role filmowe pozwalają ponadto na rozwijanie warsztatu; w PWST nie mieliśmy zbyt wiele okazji do pracy z kamerą.

- A nienawidzi Pani za co?

- To uczycie częściej pojawiało się w początkowym okresie pracy, kiedy musiałam udowadniać, że sobie poradzę, podołam. Wtedy często zadawałam sobie pytanie, czy wybór tego zawodu to nie pomyłka.

- W serialach gra Pani dla ogólnopolskiej sławy, dla pieniędzy? Podobno Pani stawka to 5 tysięcy za dzień zdjęciowy...

- Takie rewelacje są preparowane w celu wzbudzenia u czytelników określonych, z góry przewidzianych emocji. Z prawdą mają niewiele wspólnego.

- Jak idzie Pani ulicą, ludzie Panią rozpoznają, uśmiechają się?

- Zdarza się. Jeżeli spotykam się z miłą reakcją z powodu udziału w serialu, liczę, że może taka osoba zechce przyjść do naszego teatru Bagatela.

- Denerwują Panią porównania z Shirley MacLaine?

- Absolutnie nie, cieszą mnie. Jeśliby w grę wchodziłaby i iskra jej talentu, byłabym jeszcze bardziej zadowolona.

- Zbigniew Wodecki, który zachwycał się Panią jako juror "Tańca z gwiazdami", wyrokuje, że gdyby pracowała Pani w Hollywood, zrobiłaby taką samą karierę...

- (Śmiech) Nigdy nie miałam aspiracji, by być gwiazdą nawet polskiej sceny, podobnie jak nie było moim marzeniem być aktorką. O Hollywood nie myślę na pewno.

- A o Warszawie?

- Przez moment wahałam się. Półtora roku mieszkałam tam wraz z rodziną. Dojeżdżałam wtedy do teatru w Krakowie.

- Niemniej wróciła Pani. Bo...?

- Może dlatego że z Bagatelą jestem związana od skończenia Szkoły Teatralnej, że to moje pierwsze miejsce pracy - a miałam do wyboru Teatr im. Jaracza w Łodzi... Ale to Kraków jest dla mnie wyjątkowym miastem, którym zafascynowałam się jeszcze w szkole podstawowej, przyjeżdżając z rodzinnego Raciborza. I na pewno chciałabym jeszcze w Krakowie pobyć.

- Jeździ Pani czerwoną corvettą zdobytą w "Tańcu z gwiazdami"?

- Niestety, nie.
- Zbyt szybka była?

- Na krakowskie drogi, na pewno.

- To ile Pani nią wyciągała?

- Zdarzyło się, że w mieście przekroczyłam dozwoloną "50", ale nie były to zawrotne prędkości.

- A jak z mandatami? Poznają, uroda i czarujący uśmiech działają na drogówkę?

- Jak mówiłam, nie jeżdżę szybko, zatem rzadko spotykam policjantów.

- Wszyscy o Pani mówią dobrze: życzliwa, dobra, talent aktorski, muzykalność, wdzięk, uroda, umiejętność wniknięcia w postać każdym nerwem, fantastyczna zdolność chwytania uwag reżysera, pokora i uczciwość w pracy.

- Naprawdę? Cóż mogę powiedzieć. Chcę jak najlepiej wykonywać swoją pracę. Bo ją kocham. Bo uwielbiam. Faktycznie staram się zrozumieć reżysera, bo to ułatwia mi pracę. To pozwala całemu zespołowi dojść do lepszych efektów.

- W zespole jest Pani uwielbiana.

- Z wielką wzajemnością. Zespół Bagateli przyjął mnie jak rodzina. Nie zapomnę moich pierwszych dni, kiedy podczas realizacji "Tajemniczego ogrodu", w reżyserii Janusza Szydłowskiego siedziałam w barku teatralnym z Piotrem Różańskim, który otoczył mnie opieką... A Dorota Pomykała to mnie wręcz zaadoptowała. Dzięki temu przejście ze szkoły do teatru było bardzo łagodne. Kiedyś sama będę mogła się odwdzięczyć młodym aktorom w podobny sposób.

- O aktorstwie długo Pani nie myślała, miała Pani wiele innych pomysłów na życie - języki obce, politologia, ASP...

- Wydawało mi się, że nie jestem przygotowana do studiów aktorskich, że trzeba wcześniej skończyć kursy, być bliżej teatru, którego w Raciborzu nie było. Niemniej polonistka mnie przekonała...

- I od razu Panią przyjęli. Domyślam się, że nigdy nie żałowała Pani tego wyboru.

- Żałowałam. I to wielokrotnie. Aktorstwo nie jest zawodem łatwym. Czasami sprawiała to moja własna niemoc, jakaś niemożność zmierzenia się z rolą, brak pomysłu na nią...

- I wtedy myślała Pani: "Magda, po co ci to było?"...

- Jest w końcu tyle zawodów na a - a to politolog, a to tłumacz, a to księgowa, że wspomnę tylko te, które sama wcześniej rozważałam. Na szczęście jest w tym zawodzie coś, co wciąga, co każe w nim tkwić i brnąć wciąż głębiej, dalej. To zwłaszcza te momenty, gdy udaje się na moment oderwać od desek scenicznych i unieść parę centymetrów ponad. Odczułam to parokrotnie.

- Pewnie jako Blanche w "Tramwaju zwanym pożądaniem", w reżyserii Dariusza Starczewskiego, za którą to rolę publiczność Festiwalu "Oblicza Teatru" uznała Panią najlepszą aktorką festiwalu...

- Tak. A szczęśliwie poznałam ten stan już w podczas dyplomu, grając Gretę w "Pułapce" u Pawła Miśkiewicza, choć miałam tylko dwie sceny do zagrania.

- Otrzymała Pani za nie w 1999 r. nagrodę na Festiwalu Przedstawień Dyplomowych w Łodzi. A inne chwile uniesień?

- W "Trzech siostrach" Czechowa, już w Bagateli, które reżyserował Andrzej Domalik.
- To była cudowna Pani rola i to u boku m.in. Jana Nowickiego jako Czebutykina. Jaki był na próbach

- (śmiech) Cudowny.

- Bała się Pani spotkania z nim?

- Nie, za to chętnie przyglądałam się jego umiejętnościom aktorskim i doświadczeniu. Było to bardzo ciekawe.

-Uwodził Panią?

- Pan Jan Irinę traktował jak córkę, więc mnie podobnie.

- Grała Pani Hudl w "Skrzypku na dachu", Sonie Walsk w musicalu "Wystarczy noc", Emilię w "Othellu", także w farsach, jak "Stosunki na szczycie". Jakiś rodzaj teatru lubi Pani szczególnie?

- Każdy spełnia różne funkcje. Jedne spektakle działają wręcz terapeutycznie, jak debiutancki "Tajemniczy ogród", w którym jest zamknięta jakaś cudowna energia, działająca na mnie ożywczo, są przedstawienia, wymagające pewnego rodzaju oczyszczenia, co także jest potrzebne, bo w życiu nie pozwoliłabym sobie na tego typu emocjonalność, i są komedie czy farsy, także ważne, bo nie ma nic piękniejszego niż powodowanie u ludzi śmiechu. Ta różnorodność doświadczeń przydaje się na planie filmowym, gdzie nie ma czasu na długie próby.

- Po 13 tylu latach pracy bierze Pani udział w castingach?

- Nie jest tak dobrze, że leży przede mną 50 czy choćby 15 scenariuszy i mogę grymasić, choć oczywiście już mi teraz łatwiej. Niemniej korzystam z castingów, traktując je jako nieodłączny element zawodu.

- Debiutowała Pani epizodzikiem u Zanussiego w "Życiu jako śmiertelnej chorobie przenoszonej drogą płciową", gdzie grał Pani mąż, potem pojawiła się w jego "Suplemencie", była i duża rola w "Enenie" Falka, ale film wciąż Pani nie odkrył.

- Z przyjemnością zmierzyłabym się z dużą poważną rolą.

- Jest Pani laureatką wrocławskiego Przeglądu Piosenki Aktorskiej, zdobyła Pani Grand Prix Ogólnopolskiego Festiwalu Piosenki Artystycznej w Rybniku, na macierzystej scenie słuchaliśmy Pani w "Wystarczy noc", w "Nienasyconych", w "Skrzypku na dachu", w Operze Krakowskiej gra Pani w musicalu "Mały lord". Śpiew to dla Pani coś ważnego?

- To kolejny sposób na wyrażenie siebie i doskonalenie warsztatu aktorskiego. Tyle.

- Miała Pani radosny dom, cudowną mamę - przyjaciela, potem studia, sukcesy w pracy, własna rodzina. To jest dla Pani szczęście?

- Dodałabym ludzi napotykanych na swej drodze, dających mi kolejne szanse, pozwalających się rozwijać.

-Pani kariera rozwija się tak harmonijnie...

- Fakt, tak jakoś po kolei, bez przestojów ani fascynujących nagłych wzlotów, po których mógłby nastąpić bolesny upadek.

- I co - żadnych niespełnień?

- Awers i rewers istnieją zawsze, nie mogłabym powiedzieć, że jestem szczęściarą, gdybym nie zakosztowała szczypty goryczy. Przynosiły ją pierwsze castingi, także role, które, wydawało mi się, powinnam dostać, a potem widziałam, że ktoś zrobił to zdecydowanie lepiej. Ale takie przeżycia też są potrzebne, by docenić dobre strony, by nie osiąść na tzw. laurach.
- A jakieś marzenia aktorskie?

- Mam, ale trochę przesądnie ich nie ujawnię... Generalnie nie staram się wymykać w stronę marzeń. Obce jest mi zaklinanie rzeczywistości.

- "Jestem uparta. I racjonalna. Może powinnam być księgową..." - wyznała Pani już kiedyś.

- Jako typowemu Bykowi, mocno stąpającemu po ziemi, trudno mi się od niej oderwać, chyba że właśnie na scenie, przebywając w świecie moich postaci. Coś takiego widziałam także podczas treningu w "Tańcu z gwiazdami" u mojego partnera, Cezarego Olszewskiego... Podczas walca wiedeńskiego, którego tańczył sam, zobaczyłam, że wręcz nie dotyka stopami parkietu, lewituje. Taki efekt można osiągnąć, gdy robi się to, co się kocha.

- Zatem bardziej żyje Pani chwilą, czekając, co przyniesie los?

- Na pewno nie mam daleko idących planów; jeśli coś się wydarzy, to fajnie, ale nie będę boksować się z życiem, by swą karierę przyspieszać, by gdzieś się dobijać... Nie jestem tego typu człowiekiem.

- A najbliższe plany, wyzwania?

- Odpoczywam, a w grudniu wracam na plan "Komisarza Aleksa", by nakręcić trzecią transzę serialu i wraz z całą czwórką policjantów, wliczając głównego bohatera, rozwiązywać kolejne kryminalne zagadki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski