Marcin Wolski: SPRAWKI Z WARSZAWKI
Żaden nie zbliża się nawet do tej chodzącej doskonałości – tego prawdziwego supermena, równie perfekcyjnego na macie jak w alkowie, człowieka, który potrafi prowadzić czołg, samolot lub łódź podwodną. Ostatnio zaimponował niebywale jako płetwonurek, ledwie wszedł pod wodę już antyczne miasto odkrył, a nawet dwie doskonale zachowane wazy wyłowił. Gdyby miał więcej czasu, toby z pewnością i Atlantydę znalazł, i Arkę Przymierza z piasku wygrzebał, i Yeti gołymi rękami w Pamirze pochwycił. Prawdziwy Indiana Dżonsonowicz Dżonsonow.
Jakże na jego tle blado rysują się nasi przywódcy – jakiś czas temu próbował tego i owego Radek Sikorski (swego czasu polował nawet na Ruskich w Afganistanie), ale dziś ze sportów ekstremalnych pozostaje mu jedynie surfowanie... na Twitterze.
Premier podobno nawet w piłkę nie gra, bo mu drużyna się rozlazła, o zdobywaniu szczytów Peru też lepiej nie wspominać. A nasz pan prezydent?
Na drzwiach od stodoły raczej nie lata, a podczas wizyty w Gruzji trudno było namówić kogokolwiek, żeby chociaż rzucił w niego jajcem, przed którym heroicznie obroniłby go generał z BOR. Cóż "Jaki prezydent, taki zamach”. I dlatego generał Janicki marszałkiem nie zostanie. Choć powinien.
Inna sprawa, że poprzednicy naszych aktualnych wodzów wcale nie byli lepsi. Lech Wałęsa złowił wprawdzie złotą rybkę, obiecującą mu zmienić nas w drugą Japonię, ale Mietek Wachowski akurat polał i brakowało zagrychy... Z kolei Magister Wszystkich Polaków opanował znakomicie wchodzenie do samochodu przez bagażnik, jednak nie dało się go stamtąd prowadzić wskutek braku kierownicy.
W dodatku Putin ma idealną sytuacje – chce, to może być prezydentem, nie chce, to premierem, jak będzie trzeba, zostanie szefem opozycji albo patriarchą Wszechrusi. U nas niewykonalne. Donek, gdyby poprosił Bronisława, aby w następnej kadencji oddał mu rolę żyrandola, można odgadnąć, co usłyszy: "z głembokim bulem, ale nie”.
Być może jest to kwestia braku szczęścia. Bo czyż nie można uznać za pech, że ledwie otrzymaliśmy wymarzoną unijną prezydencję, giełdy poszybowały w dół, a nie unijna waluta – frank szwajcarski – w górę.
A gdyby taką prezydencję objął Putin?
Szarpnąłby lejcami, Europa ruszyłaby z kopyta, w stronę Azji, a już pierwsze posiedzenie Europarlamentu zyskałoby nowy impuls dla rozwoju demokracji.
"Kto jest ZA, może opuścićręce i odejść od ściany”.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?