18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Był mistrzem świata i mógł walczyć jak Witalij Kliczko. Dziś Bugaj przegrywa na pięści nawet z Danielem Olbrychskim

PRZEMYSŁAW FRANCZAK, ŁUKASZ MADEJ
Roman Bugaj wciąż myśli o powrocie do boksu. - Na pewno nie będę jednak wchodzić do ringu, żeby się ośmieszać - mówi. FOT. BARTEK SYTA
Roman Bugaj wciąż myśli o powrocie do boksu. - Na pewno nie będę jednak wchodzić do ringu, żeby się ośmieszać - mówi. FOT. BARTEK SYTA
Bił po twarzy wielu znanych polskich aktorów. Olbrychskiego, Gonerę, Milowicza, Sapryka, Friedmanna... Tyle że zawsze na niby. Romanowi Bugajowi, 40-letniemu pięściarzowi z Krakowa, tak się potoczyło życie, że ludzie lepiej go znają z ekranu niż z ringu.

Roman Bugaj wciąż myśli o powrocie do boksu. - Na pewno nie będę jednak wchodzić do ringu, żeby się ośmieszać - mówi. FOT. BARTEK SYTA

ROMAN BUGAJ wyjechał kiedyś z Krakowa bić najlepszych pięściarzy świata, ale jego kariera tak zakręciła, że teraz jest bardziej znany z bójek toczonych na filmowym planie

- Uderzyć tak, żeby nie zrobić krzywdy, to nie jest trudna sztuka. Zwłaszcza dla pięściarza. Mamy wyczucie dystansu, siły - opowiada. - No, może raz się zdarzyło na planie, że kogoś za mocno szarpnąłem i trochę to odczuł w kościach. Ale to była jedna taka historia - macha ręką.

Z Olbrychskim bójkę przegrał. W "Komisarzu Aleksie". - Cóż, taki był scenariusz. Ale pan Daniel choć ma prawie 70 lat, to formę trzyma i wie, jak boksować -mówi z uznaniem.

Jeśli nazwać go aktorem - choć on sam tak o sobie wcale nie mówi - to na pewno aktorem charakterystycznym. Nawet bardzo charakterystycznym. Ponad 190 cm wzrostu, bary szerokie jak szafa gdańska, no i ta groźna twarz. Ciężko ją zapomnieć.

- Od razu można poznać, że bokser. Przez ten nos, co nie? - śmieje się.

Zresztą - po co opisy. Wystarczy przejrzeć listę jego filmowych epizodów (a ma już na koncie udział w ponad 30 produkcjach). Szczęka w "Poranku Kojota", Wścieklas w "Na dobre i na złe", Szyja w "Skorumpowanych", gangster Borys w "Samo życie", Bysio w "Plebanii", Paproch w "Mamuśkach", zbir Brunnera w "Hansie Klossie", zomowiec w "Sztosie 2". Reżyserzy obsady nie mogą się mylić.

- Ale też nie jest tak, że w filmach zawsze kogoś biję, bo czasami coś innego robię. Miałem rolę trenera w "Hotelu 52" i musiałem się trochę bardziej aktorsko wykazać. Ludzie mówią, że przed kamerą wypadam naturalnie - przekonuje.

Prowadzi go najstarsza polska agencja aktorska "Gudejko". Na jej stronie internetowej niewiele jest informacji na temat Bugaja. Ot, jedno zdjęcie, rok urodzenia (1973), kolor oczu (niebieskie), kolor włosów (czarne). W rubryce "inne umiejętności" wpisany jest boks.

I nie są to umiejętności małe. Bo Bugaj kariery na światowych ringach nie zrobił chyba tylko przez przypadek. Miał potężny cios, szybkość, siłę i kontrakt w USA. Tyle że w Ameryce w ogóle mu się nie podobało. Za daleko od domu. Taki charakter. Jego przyjaciele mawiają, że dla Romana ciężka już była przeprowadzka z Krakowa do Warszawy.

- Jakoś tak człowiek przyzwyczajony jest do swojej ziemi, swoich kątów - przytakuje. - Źle zrobiłem, że wtedy do tych Stanów pojechałem. Mogłem siedzieć w Polsce, podpisać z kimś innym umowę i tylko wyjeżdżać na walki. Ale wybrałem promotora z USA, choć wcale nie uśmiechało mi się tam przenosić. To był błąd. Siedziałem tam sam i psychicznie czułem się fatalnie. Niby wszystko było pięknie, większość czasu spędzałem na Florydzie, trenowałem u Angelo Dundee, tego samego, który wychował słynnych mistrzów, jak Ali. Jednak ja nie byłem na to gotowy, nie byłem tam szczęśliwy.

Często wracał do Polski, tam dwa miesiące, tu jeden. I tak w kółko. A Amerykanie - wbrew wcześniejszym ustaleniom - chcieli, żeby przeprowadził się tam na stałe, uczył angielskiego, asymilował. Ale on, rogata dusza, nie lubił, gdy ktoś mu mówił, jak ma żyć.

- Kontrakt był chyba na sześć lat, po czterech to urwałem. Byłem zmęczony, zniechęcony. W ogóle wtedy wypaliła się we mnie miłość do boksu - opowiada.
Film to był dla niego przerywnik, oddech. Ta przygoda zaczęła się zresztą mniej więcej w tym samym czasie, co kontrakt w USA. 1999 rok. Zaczął ambitnie, od głośnego "Długu" Krzysztofa Krauzego. Gra w nim bandytę, człowieka Gerarda (Andrzej Chyra). Bierze udział choćby w dramatycznej scenie, gdy Gerard szantażując swoją ofiarę, wystawia za okno niemowlę.

Można powiedzieć, że to nie on zgłosił się na casting, tylko casting zgłosił się do niego. Ekipa "Długu", szukając statystów nadających się na gangsterów, trafiła na trening bokserów na Legii. Porobili zdjęcia, porozglądali się, wzięli numery telefonów. Kilka dni później zadzwonili do Bugaja.

- Akurat byłem na miejscu i pomyślałem, czemu nie, można podjąć wyzwanie. Tak się zaczęło - przypomina. - To był epizod, bez dialogu nawet, ale tremę miałem większą niż przed wejściem do ringu. Z czasem zaczęły pojawiać się inne propozycje, złapałem trochę doświadczenia. Niektórzy mnie znają, wiedzą, czego się spodziewać, więc czasem wpadnie jakaś rólka. Teraz głównie obskakuję seriale. Nie traktuję tego jak pracę, choć dniówki są niezłe, można trochę dorobić. Ale to raczej zabawa, odskocznia, sposób na poznawanie ludzi, choć na co dzień to ja się w tym filmowym towarzystwie nie obracam. Koszula bliższa ciału, od gal filmowych wolę bokserskie.

Zanim na poważnie zajął się boksem, trenował jeszcze kick-boxing. Z sukcesami - dwukrotnie był mistrzem świata amatorów. Pierwszy tytuł wywalczył w 1995 r. W wyższej kategorii wagowej złoty medal zdobył wtedy Witalij Kliczko. Z tych Kliczków. Potem jeden z najlepszych pięściarzy wagi ciężkiej w historii boksu.

- No, początki mieliśmy podobne ale ciut inaczej nam się losy potoczyły - uśmiecha się.

W kick-boxingu pieniądze były marne, z tytułem mistrza świata dorabiał sobie jak bramkarz w słynnej w latach 90. krakowskiej dyskotece Equinox. - Niewdzięczna robota - mówi.

Dziennikarzom wywiadów udzielał oparty o zmywak.

Zawodowy boks miał ustawić go finansowo. Nie wyszło. Karierę skończył w 2005 roku.

- Ostatnie walki to już były naprawdę beznadziejne. Tylko tak, żeby zarobić - wspomina.

Od kilku lat jednak przeprasza się z boksem. Zaczął trenować innych i - jak przekonuje - jest w fazie rozwoju. Ciągle też zastanawia się na powrotem na ring: - Mam 40 lat na karku, ale ćwiczę i w formie chyba jestem. Dzięki tym moim filmom jest dla mnie dobra koniunktura, więc można by trochę na walkach zarobić. Boks zawodowy to showbiznes. Coś takiego mogłoby się dobrze sprzedać.

Niedawno chciał się sprawdzić. Pomagał Krzysztofowi Zimnochowi przed walką z Oliverem McCallem, wyszedł na sparing, ale po trzech rundach strzelił mu staw skokowy.

- Ale ciągle się nad powrotem zastanawiam.Wyleczę nogę i zobaczymy. Na pewno nie będę wchodzić do ringu, żeby się ośmieszać. Pod względem umiejętności, mentalności to w tej chwili jestem lepszym bokserem niż dziesięć lat temu, ale są obawy, jeśli chodzi o sprawy fizyczne, siłę, kondycję. Przez kilka lat papieroski popalałem.
- Rzucił pan?

- Hmm, teraz palę papierosa elektronicznego, więc tak jakby jestem w trakcie rzucania - śmieje się.

W filmowym polu ruch jak zwykle. Praca od czasu do czasu. Ostatnio występował w "Tajemnicy Westerplatte". Kilka bójek, ale większość wycięli w montażu. - Jak się coś pojawia, to nie odmawiam. Ale nie wydzwaniam za reżyserami - zastrzega ze śmiechem.

- Większa rola?

- Jakby była, to chętnie podjąłbym wyzwanie. Może coś o boksie? Bo brakuje dobrego polskiego filmu o boksie - wzdycha. - Mógłbym się w tym sprawdzić. Jako pięściarz mógłbym być bardziej prawdziwy niż wykształcony aktor. No bo ja warsztatu żadnego nie mam, gram naturalnie. Zanim w to wszedłem, to nawet nie pomyślałem, że mógłbym coś takiego robić. Chyba przez nieśmiałość, tremę. Na planie filmowym jest bardzo dużo ludzi i dużo się dzieje, a tu trzeba zapomnieć o całym świecie, przełamać się i robić swoje. Po prostu.

TYLKO FAKTY

Urodził się 9 sierpnia 1973 roku. Wychowywał się na nowohuckim osiedlu Dywizjonu 303. Największe sportowe sukcesy osiągał w kick-boxingu w połowie lat 90. Dwa razy wywalczył amatorskie mistrzostwo świata i Europy.

Gdy trafił do boksu zawodowego, oceniano, że talentem nie odbiega od Tomasza Adamka, późniejszego mistrza świata organizacji IBF i IBO kategorii junior ciężkiej oraz WBC w kategorii półciężkiej.

Jako zawodowy pięściarz zadebiutował 26 lutego 1999 roku w angielskim Coventry. Wygrał wtedy przed czasem z Brytyjczykiem Iftikhabem Ahmedem. Z kolei pierwszy raz przegrał 22 lutego 2001 r. W amerykańskiej Pensy-lwanii lepszy okazał się Ron Brown. Potem stoczył jeszcze 14 pojedynków.

4 czerwca 2005 roku wyszedł na ring po raz ostatni. W angielskim Manchesterze lepszy od Polaka okazał się późniejszy mistrz świata WBO w wadze junior ciężkiej Enzo Maccarinelli. Na zawodowym ringu Bugaj jako pięściarz stoczył 25 walk. Wygrał 16 razy, ośmiokrotnie przegrał, a raz sędziowie orzekli remis.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski