Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Był mróz, ale iskry i tak się sypały

Bartosz Karcz
Fragment derbów z 13 maja 2007 roku, w których Wisłę prowadził trener Kazimierz Moskal
Fragment derbów z 13 maja 2007 roku, w których Wisłę prowadził trener Kazimierz Moskal FOT. WACŁAW KLAG
Piłka nożna. Kazimierz Moskal nigdy nie zagrał przeciwko Cracovii w ligowym spotkaniu. Miał jednak okazję dobrze poznać atmosferę derbów. Gdy rozpoczynał zawodniczą karierę w Wiśle, „Biała Gwiazda” co roku toczyła zacięte boje z „Pasami” o Herbową Tarczę Krakowa.

Gdy trener Wisły Kraków Kazimierz Moskal debiutował w zespole „Białej Gwiazdy” w sezonie 1984/1985, Cracovia grała na zapleczu ekstraklasy. Moskal wrócił do Wisły w 1999 roku, ale oba kluby znów występowały w różnych ligach. Dlatego w roli piłkarza obecnemu szkoleniowcowi pozostają wspomnienia jedynie z meczów towarzyskich.

Tylko że w przypadku meczów odwiecznych rywali trudno było mówić o w pełni towarzyskim charakterze tych potyczek. W latach 80., gdy Moskal umacniał swoją pozycję w drużynie Wisły, co roku w styczniu „Biała Gwiazda” i „Pasy” grały o Herbową Tarczę Krakowa. Często w czasie tych spotkań mróz trzymał mocno, ale na boisku sypały się iskry.

– Na dzień derbów czekało się długo i z wielką niecierpliwością – wspomina Kazimierz Moskal.

– Były to dość specyficzne mecze. Niby nie grało się o punkty, ale skala emocji była taka sama, jak gdybyśmy grali w lidze. Rywalizacja z Cra­covią zawsze wzbudzała duże emocje i adrenalina rosła, im bliżej było do meczu. Warunki nie sprzyjały, żeby prezentować efektowny futbol, choć – jak to w derbach – i tak przeważnie na pierwszy plan wysuwała się walka i determinacja.

W przypadku Moskala można mówić, że wyrósł w atmosferze derbów. Poznawał ich smak już w drużynach juniorskich.

– Od małego kibicowałem Wiśle – tłumaczy. – Marzyłem, żeby się do niej dostać, żeby założyć koszulkę z białą gwiazdą. Tak samo było z derbami. Człowiek powoli chłonął ich atmosferę. Zaczęło się jeszcze na etapie juniorów, a później już w dorosłej piłce wiedziałem dokładnie, o co chodzi w takich meczach. Zresztą już w tych juniorach było czuć, że to jest inna rywalizacja niż pozostałe, bardzo ostra.

Z jednej strony walka szła na całego, ale z drugiej stosunki między piłkarzami były w tamtych latach bardzo dobre.

– To były takie czasy, że ci zawodnicy, którzy nie mieścili się w Wiśle, trafiali do Cra­covii, więc kontakt z nimi był – tłumaczy Moskal. – Jeśli chodzi o wychowanków „Pasów”, to też miałem z nimi styczność. Jeszcze w juniorach jeździliśmy razem na mecze kadry Krakowa. Pamiętam np. takiego utalentowanego chłopaka, Darka Kasperka, który później dość szybko wyjechał za granicę. Szanowaliśmy się z piłkarzami Cracovii. Na boisku nie było zmiłuj, ale poza nim kontakty były utrzymywane. Może nie były to już te czasy, o których wspominali moi starsi koledzy, gdy były wręcz przyjaźnie między piłkarzami obu klubów, ale jednak znaliśmy się z pasiakami i byliśmy po prostu kolegami.

Jednym z takich piłkarzy Cracovii był Mateusz Jelonek. W 1988 roku strzelił Wiśle dwie bramki, a „Pasy” wygrały wówczas 2:0. Pół roku później, gdy „Biała Gwiazda” awansowała po barażach do ekstraklasy, Jelonek przeniósł się do niej. Na początku w szatni przypomniano mu te styczniowe derby.

– Tak jak zawsze w szatni, trochę „szydery” było, gdy Mateusz pojawił się w naszej drużynie. On przyjmował to jednak bardzo spokojnie i z dużym dystansem. Szybko zresztą dobrze przyjął się w Wiśle, strzelał dla nas bramki – wspomina Moskal.

To był fenomen tamtych lat, że Cracovia, grając nawet dwie klasy rozgrywkowe niżej, często w styczniu potrafiła znaleźć sposób na Wisłę i po prostu ją ograć.

– Jest takie powiedzenie, może trochę wyświechtane, że derby rządzą się swoimi prawami, ale z drugiej strony trudno powiedzieć, że nie ma w nim racji. Ta prawda potwierdza się nie tylko w Krakowie, ale też w innych ligach, w innych krajach. Takie spotkania przeważnie mają to do siebie, że trudno jest wskazać faworyta. Dla teoretycznie słabszej drużyny to jak mecz o mistrzostwo świata. Każdy wspina się na maksimum swoich możliwości. Dlatego często przebieg derbów pozostaje niewiadomą. Tak samo było w tamtych latach. To my graliśmy w wyższej lidze, a jednak były i takie mecze, kiedy schodziliśmy z boiska pokonani – mówi Moskal.

Trener Wisły przyznaje, że nie pamięta już szczegółów tych wszystkich styczniowych potyczek, w których brał udział, ale jeden mecz – z 1989 roku – zapamiętał dobrze. A to dlatego, że strzelił zwycięską bramkę dla Wisły w spotkaniu na stadionie przy ul. Kałuży, wygranym przez „Białą Gwiazdę” 2:1.

– Poszło dośrodkowanie z prawej strony boiska, wyskoczyłem, uderzyłem głową i piłka wpadła do siatki – opisuje szkoleniowiec Wisły.

W trakcie kariery zawodniczej się nie udało, ale już w czasie swojej pierwszej kadencji w roli trenera Wisły Kazimierz Moskal miał okazję w 2007 roku poprowadzić „Białą Gwiazdę” w ligowych derbach.

– Emocje na pewno były przed meczem, ale to nie było wielkie widowisko. Pamiętam tylko jedną sytuację, którą mieliśmy i którą powinniśmy wykorzystać. Skończyło się jednak wynikiem 0:0 – wspomina trener „Białej Gwiazdy”.

Teraz Kazimierz Moskal myśli już o najbliższej sobocie, gdy znów poprowadzi Wisłę w der­bach Krakowa. Szkoleniowiec przyznaje, że po dobrym meczu jego zespołu z Legią oczekiwania poszły mocno w górę.

– Nikt nie liczył na punkty w Warszawie. Wszyscy skazywali nas na porażkę. Teraz sytuacja jest odwrotna. Gramy u siebie i nikt w klubie nie wyobraża sobie, że Wisła tego meczu nie wygra. Zrobimy wszystko, by tak się stało. Jak będzie, pokaże życie, ale jestem dobrej myśli. Moje podejście jest takie, że chcemy grać swoją piłkę, chcemy grać do przodu i stwarzać sytuacje. Musimy jednak też wiedzieć, jak gra przeciwnik, musimy wiedzieć, co nas czeka. Dlatego tak samo, jak przed Legią, tak i przed derbami będziemy starali się przygotować do tej konfrontacji jak najlepiej. Moje zadanie jest takie, żeby dobrać najlepszych zawodników na ten konkretny mecz, którzy pomogą nam odnieść zwycięstwo – kończy trener Wisły.

Już prawie 18 tysięcy kibiców kupiło bilety na derby

Derby Krakowa cieszą się dużym zainteresowaniem. Do tej pory Wisła sprzedała na sobotni mecz blisko 18 tysięcy biletów. Już we wtorek klub z ul. Reymonta ogłosił, że skończyły się bilety na sektor C.

Mecz z Cracovią zaplanowano na sobotę, na godz. 18. Wisła apeluje do swoich kibiców, by ci nie czekali na ostatnią chwilę i nabyli wejś­ciówki wcześniej. Można je kupować przez internet za pośrednictwem strony bilety.wisla.krakow.pl lub w kasach na stadionie w Strefie Kibica od poniedziałku do piątku w godz. 10–19, a w sobotę od godz. 9.

Cracovia pierwotnie zamówiła tysiąc biletów dla swoich kibiców. Wczoraj „Pasy” poprosiły o kolejny tysiąc wejściówek, który zostanie im przekazany przez Wisłę. (BK)

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski