Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Była zwykłą dziewczyną, ale ratowała życie

SYP
Mieszkanka Olkusza, Ewa Jędrysik znalazła się w gronie 32 osób, którym Prezydent Bronisław Komorowski nadał odznaczenia państwowe „za wybitne zasługi w ratowaniu ludzkiego życia”. W ten sposób uhonorowano osoby, które udzielały pomocy więźniom hitlerowskiego obozu zagłady KL Auschwitz. Pani Ewa, która niestety z racji na stan zdrowia nie mogła wziąć udziału w uroczystości została odznaczona Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.

Ewa Jędrysik z prawnuczką. Fot. arch. rodzinne

OLKUSZ

Uroczysta dekoracja odbyła się w warszawskim Belwederze, w związku z 66. rocznicą wyzwolenia obozu Auschwitz. Wzięło w niej udział 17 z 32 uhonorowanych. - Mam świadomość, jak niełatwo zachować się w taki sposób w sytuacji skrajnego zagrożenia własnej rodziny, własnej osoby, jak niełatwo zachowywać się w sposób, arcyprzyzwoity, uwzględniający większy dramat i większy lęk innych ludzi. Chciałem podziękować państwu za to, że w sytuacji skrajnego zagrożenia potrafiliście okazać najszlachetniejszą część ludzkiej duszy. — mówił prezydent Komorowski. Wręczone ordery nie były pierwszymi odznaczeniami nadanymi przez Prezydenta RP osobom niosącym pomoc więźniom Auschwitz. W marcu 2007 r. na wniosek Muzeum Auschwitz ordery otrzymało 19 „Ludzi Dobrej Woli”. Współinicjatorem ich nadania, był oprócz Muzeum, August Kowalczyk, były więzień, któremu podczas ucieczki z obozu pomagali mieszkańcy okolic Oświęcimia.


Ewa Jędrysik z mężem

Pani Ewa Jędrysik (z domu Cieślik) została w 1941 roku została wywieziona na przymusowe roboty do Niemiec, a stamtąd, ponad rok później do Oświęcimia, gdzie została skierowana do pracy przy budowie zakładów chemicznych. Tam też pracowali więźniowie z pobliskiego obozu. Mimo nadzoru strażników i grożących konsekwencji pomagała więźniom, dostarczała paczki żywnościowe i lekarstwa, a także przekazywała listy. Z wnioskiem o przyznanie jej odznaczenia wystąpili, olkuszanin Kazimierz Czarnecki, Honorowy Obywatel Olkusza i były więzień obozu w Oświęcimiu oraz pochodzący z okolic Olkusza dr Adam Cyra, starszy kustosz Muzeum Auschwitz. Jest on autorem książki „Mieszkańcy ziemi olkuskiej w hitlerowskich więzieniach i obozach koncentracyjnych”, w której zebrał relacje ponad 40 więźniów obozów koncentracyjnych, mieszkańców ziemi olkuskiej. Był także jednym z inicjatorów ustawienia symbolicznego pomnika poświęconego pamięci mieszkańców powiatu olkuskiego, którzy zginęli w hitlerowskich obozach zagłady, jaki wznosi się na olkuskim Starym Cmentarzu.

Przytaczamy wspomnienia pani Ewy Jędrysik, udostępnione dzięki uprzejmości jej córki – Marii Jędrysik, których obszerne fragmenty ukażą się w najnowszym, niemieckojęzycznym wydaniu publikacji Muzeum Auschwitz-Birkenau pt. „Ludzie dobrej woli”. Warto dodać, że do tej pory historykom Muzeum Auschwitz udało się ustalić nazwiska ponad 1200 Polaków z Oświęcimia i okolic, którzy pomagali więźniom, ryzykując życiem swoim i swoich rodzin. Ich biogramy zebrał dr Henryk Świebocki w książce „Ludzie Dobrej Woli”, która ukazała się w języku polskim i angielskim.
Wspomnienia Ewy Jędrysik „W lipcu 1941 roku, mając 16 i pół roku życia zostałam przymusowo zabrana z dużą grupą dziewcząt z Olkusza i wywieziona na przymusowe roboty do Niemiec, do fabryki lnu w Konstant (obecnie Wołczyn koło Kluczborka). Wśród dziewcząt zabranych z Olkusza pamiętam następujące nazwiska: Zofia Łydka, Elżbieta Goławska moja kuzynka, Helena Pudełko, Wanda Rabenda, Stanisława Babiuch i wiele innych. Wcześniej w połowie czerwca 1941 roku została aresztowana i wywieziona do Niemiec bardzo duża grupa młodych mężczyzn z Olkusza, jako szczególnie niebezpieczni dla III Rzeszy. Wśród tych więźniów znaleźli się moi kuzyni: Stanisław Cieślik i Feliks Cieślik oraz mój sąsiad Franciszek Ślęzak. W połowie lipca 1941 r. zmarł mój stryj Michał Cieślik, ojciec aresztowanego Stanisława Cieślika. Stanisław Cieślik, mimo starań nie został zwolniony na pogrzeb ojca. (...) 24 października 1942 roku zostałyśmy z grupą dziewcząt z Konstadt przewiezione do Oświęcimia, jako przymusowi robotnicy do pracy przy budowie zakładów chemicznych I.G.Farben Industrie w Dworach koło Oświęcimia. Pracując już przy budowie zakładów, starałam się dowiedzieć, gdzie znajdują się moi dwaj kuzyni Cieślikowie i Stanisław Babiuch, brat mojej koleżanki Stanisławy Babiuch z Olkusza. Zostali oni, bowiem wcześniej niż my, dziewczęta, przewiezieni z Hermansdorfu koło Bolesławca, gdzie pracowali przy budowie autostrady – do Oświęcimia.

Zakwaterowani byli w Obozie Nr III na Zaborzu, jako więźniowie przy budowie Zakładów Chemicznych. Obóz ten o obostrzonym rygorze był ogrodzony podwójnym drutem kolczastym, pomiędzy którym zawsze chodził strażnik. Do pracy byli prowadzeni po 20 osób, których pilnowali uzbrojeni strażnicy. Pracowali na terenie Monowic. Obok tego obozu znajdował się i nasz obóz „Teichgrund Lager III” oraz Ost-Lager, w którym mieszkały Ukrainki. Niedaleko od Zaborza w Monowicach znajdował się wojskowy obóz jeniecki, w którym przebywali Anglicy również pracujący przy budowie Zakładów Chemicznych. W Monowicach znajdował się także Konzentrations lager, jako filia obozu w Brzezince. Więźniowie z tego lagru w pasiakach byli prowadzeni pod silną wojskową eskortą z psami do pracy przy budowie Zakładów Chemicznych. Z obozu międzynarodowego (przebywali tam Czesi, Włosi, Francuzi) koło cmentarza żydowskiego w Oświęcimiu przeniesiono nas dziewczęta do obozu na Zaborzu,   który znajdował się w bezpośrednim sąsiedztwie obozu mężczyzn z Olkusza, odgrodzony od niego drutami kolczastymi. Pracowałyśmy w Monowicach. My dziewczęta, jako robotnice przymusowe,   miałyśmy, co drugą niedzielę wolną od pracy. Na ten dzień mogłyśmy dostać przepustki na wyjazd do domu, do rodziny. Przepustki otrzymywali tylko robotnicy mieszkający na terenach przyłączonych do III Rzeszy. Szybko nawiązałyśmy kontakt z rodzinami chłopców z Olkusza, aby nieść im pomoc. Do domu moich rodziców w Olkuszu przychodziły matki, aby doręczyć mi przesyłki dla swoich synów, przebywających w Oświęcimiu, które ja im dowoziłam i musiałam szukać sposobu, aby im je bezpiecznie doręczyć. Były to paczki żywnościowe, listy, kartki na chleb, który trzeba było wykupić i doręczyć, również lekarstwa i aparat fotograficzny dla Stanisława Babiucha, który dostarczyła Stasia Babiuch. Ponieważ stacja Olkusz była stacją graniczną pomiędzy III Rzeszą a Generalnym Gubernatorstwem – kontrole na tej stacji były rzeczą codzienną. W związku z tym przesyłki, które zabierałam dla chłopców z Olkusza do Oświęcimia musiały być szczególnie zabezpieczone. __Zawsze musiałam się liczyć z jakąś niespodziewaną sytuacją. Spośród nazwisk chłopców, którym dostarczałam przesyłki, pamiętam następujące: Edward Kocjan, Kazimierz Czarnecki, Wiesław Bulwa, Stanisław Łydka, Tadeusz Najmrocki, Witold Bonecki, Stanisław Cieślik, Feliks Cieślik, Franciszek Ślęzak, Stanisław Czarnota, Marian Trzcionkowski, Franciszek Pietrzyk.
Dzisiaj wiem, jakie to było ryzyko i co za to groziło, ale wtedy człowiek był młody i głupi, na szczęście. Pamiętam, jak raz umówiona po pracy przerzucałam paczkę przez podwójne ogrodzenie. Paczka wpadła między podwójny kolczasty płot druciany, wokół którego przechodził strażnik. Chłopcy umierając ze strachu, podważali druty i jakimś cudem ją wydostali. Innym razem jadąc samochodem, którym przewoziło się materiały budowlane, pracującemu opodal szosy kuzynowi wyrzuciłam kupiony chleb. Zobaczył to w lusterku eskortujący nas Niemiec, zatrzymał samochód, zabrał chleb, kazał się przyznać, kto to wyrzucił i straszył, że mnie odeśle do obozu KL Auschwitz. Ja płacząc, przyznałam się, że to był chleb dla mojego głodnego brata. Na szczęście skończyło się na krzykach i pogróżkach. Przypominając tę trudną naszą młodość, żałuję, że nie zapisywałam wszystkiego, co przeżyłam, ale i dziś jeszcze podnosi mi się ciśnienie, gdy to wspominam.

_Włodzimierza Jędrysika poznałam w Zakładach Chemicznych w lutym 1943 roku. Pracował w małej kotłowni, która ogrzewała trzy hale produkcyjne w pobliżu Monowic. W jednej z tych hal pracowałam i ja, jak również około 50 mężczyzn, którzy zostali przywiezieni po przeszkoleniu w Ludwigshafen w niemieckich zakładach chemicznych IG Farben. Włodzimierz Jędrysik również był na przeszkoleniu w Ludwigshafen, skąd uciekł po którymś z ciężkich alianckich nalotów na to miasto. Dzięki staraniom swojego ojca Tadeusza został przyjęty do pracy w Zakładach Chemicznych. Przed wysłaniem na szkolenie od 1941 roku pracował w Monowicach przy niwelowaniu i równaniu terenu, jako maszynista kolejki wąskotorowej. Już wtedy nawiązał kontakt z więźniami z lagru nr 3, w którym przebywali młodzi chłopcy z Olkusza. Wiem, że im pomagał w przesyłaniu i dostarczaniu żywności i listów, o czym dość szeroko pisze Pan Kazimierz Czarnecki, jeden z więźniów, z którym i ja się kontaktowałam pomagając jemu i jego kolegom utrzymać więzi z rodzinami w Olkuszu.
Po wojnie w 1945 roku wyszłam za mąż za Włodzimierza Jędrysika. Zapoznając się z dziejami rodziny męża, wiem, że była to znana i zacna rodzina. Mój teść Tadeusz Jędrysik w sierpniu 1914 roku składał przysięgę na rynku oświęcimskim z I Oddziałem Legionistów liczącym 43 młodych ludzi. Po wojnie i niewoli w Rosji wrócił do Oświęcimia. Ożenił się z Wandą Grzywną, z którą miał pięcioro dzieci. Jego syn Tadeusz w czasie okupacji wstąpił w szeregi AK. Należał do oddziału partyzanckiego „Sosienki”. Z oddziałem tym współpracował i Włodzimierz Jędrysik. Wiem, że w swoich działaniach wspomagali więźniów. Moja teściowa Wanda Jędrysik z domu Grzywna często opowiadała o strachu, jaki przeżywała, starając się o chleb i żywność i dostarczenie go więźniom między innymi za pośrednictwem swojego syna.
Tuż po wyzwoleniu w styczniu 1945 roku Tadeusz Jędrysik ojciec Włodzimierza z grupą sanitarną z Oświęcimia, jako pierwsi udzielali pomocy oswobodzonym więźniom Obozu Koncentracyjnego w Brzezince. Wanda Jędrysik i jej mąż Tadeusz Jędrysik są umieszczeni w księdze pamięci „Ludzie Dobrej Woli” pod redakcją Pana doktora Henryka Świebockiego, – jako Ci, którzy wspomagali więźniów obozu. (Relacja na stronach nr 78, 292 i 413). _Muszę powiedzieć, że bardzo niechętnie powracam do przeżyć ze swojej młodości. W obozie w Brzezince byłam dopiero w dwadzieścia lat po wojnie, pomimo, że często odwiedzałam rodzinę męża. Drugi raz, gdy z ukochanym naszym Ojcem Świętym Janem Pawłem II mogliśmy się modlić na tym strasznym cmentarzysku. Słowa te napisałam, aby następnym pokoleniom przekazać pamięć o naszej trudnej młodości w czasach okupacji niemieckiej lat 1939-1945, którą wspominając - płaczemy.”

Ewa Jędrysik

(SYP)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski