Agnieszka Radwańska poleciała do USA Fot. Michał Klag
TENIS. Rozmowa z AGNIESZKĄ RADWAŃSKĄ, którą w tym miesiącu czekają turnieje w Stanach Zjednoczonych
- "Ćwiartka" w Australii dla mnie samej była szokiem! Zaskoczeniem było to, że w ogóle tak szybko wznowiłam treningi i wróciłam na kort. Przecież tak naprawdę do końca nie wiedziałam, czy zagram w Melbourne, a wygrałam kilka spotkań i byłam w ćwierćfinale. Niektóre zawodniczki robiły na mój widok wielkie oczy i pytały: "co ty w ogóle tu robisz?!". Miałam też trochę szczęścia, przecież mogłam przegrać już pierwszy, czy drugi mecz. Dwa miesiące nie miałam rakiety w ręce, to bardzo długo, za długo. Z tego powodu pojawiły się problemy z ręką, z łokciem. Po pierwszym meczu w Australian Open z Japonką Kimiko Date byłam wrakiem człowieka! To był mój pierwszy pojedynek od trzech miesięcy, i od razu trzygodzinny. Nie wiedziałam, gdzie jestem, nie mogłam chodzić. W drugim spotkaniu dosłownie słaniałam się na korcie. Chciałam wygrać, ale momentami było mi wszystko jedno, tak byłam zmęczona. Grałam bez presji, na luzie, niczego nie musiałam, bo wracałam po kontuzji - i udało się awansować aż do ćwierćfinału.
- Porażka z Kim Clijsters śniła się Pani po nocach? Niewiele brakowało, by był trzeci set...
- Mecz jak mecz, nie ma co gdybać. Pewnie, że pozostał jakiś niedosyt, ale takich meczów w karierze jest mnóstwo: nie ten pierwszy, nie ostatni. Czasem wygrywa się, broniąc kilka meczboli, albo przegrywa się, mając dużą przewagę. Przyzwyczaiłam się.
- Impreza w Dausze nie poszła po Pani myśli. Porażka już w pierwszej rundzie z Lucie Safarovą to rozczarowanie?
- Słowaczka zagrała bardzo dobrze, ja słabiej. To mały turniej, ale silnie obsadzony, wszystkie zawodniczki są z czołowej "30". Można więc przegrać już w pierwszej rundzie. Nie mam wielkiego żalu.
- Ostatnio grała Pani debla ze Słowaczką Danielą Hantuchovą. Czy powrót do dawnej partnerki Rosjanki Marii Kirilenko jest możliwy?
- Z Kirilenko grałyśmy jeden sezon i na tym koniec. Grało nam się dobrze, miałyśmy kilka dobrych wyników, ale Rosjanka gra debla praktycznie co tydzień. Mnie to za bardzo nie pasuje. Gram debla tylko w większych imprezach. Rozmawiałyśmy o tym ze sobą. Maria gra więc teraz z Wiktorią Azarenką, a ja na Indian Wells i Miami umówiłam się z Hantuchovą.
- Wylatujecie za ocean. Marzec to tradycyjnie dwie duże imprezy rangi Premier w USA (pula nagród 4,5 mln dolarów) na twardych kortach Indian Wells i Miami. Broni Pani tam punktów za półfinał i ćwierćfinał.
- Te dwie imprezy to takie "mniejsze" Wielkie Szlemy. Jest trochę łatwiej, bo pierwszą rundę ma się wolną. Rok temu to był dla mnie trudny i pracowity miesiąc, ale bardzo udany. Dużo grałam singla i debla. W Indian Wells przegrałam z Karoliną Woźniacką w półfinale i z Venus Williams w ćwierćfinale w Miami. Lubię te imprezy. Na pewno planem minimum będzie obrona tego, co zdobyłam.
- Pani najlepsza przyjaciółka Karolina Woźniacka powróciła na fotel liderki rankingu WTA. Cieszą Panią jej sukcesy, rozmawiacie o tym?
- Komentujemy jakieś tam wyniki, ale mamy sporo innych tematów, kiedy się spotkamy. Karolina była faworytką w Dubaju i Dausze. W pierwszym z tych turniejów miała bardzo dobre losowanie, wykorzystała to i wygrała.
- Udało się Pani zdać ostatni egzamin z fizjologii i zacząć drugi rok studiów na AWF?
- Niestety nie, z braku czasu. Po Australii wpadłam do domu na pół dnia, po Pucharze Federacji miałam dwa dni. Teraz byłam w domu sześć dni, ale Ula wyjechała do Malezji. Przełożyłyśmy egzamin, będziemy chciały go zdać po powrocie z USA.
Rozmawiała: Agnieszka Bialik
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?