MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Byłem z Wami, robotnikami Radomia

Monika Litwińska
Ks. Roman Kotlarz podczas procesji, lata 60. XX wieku
Ks. Roman Kotlarz podczas procesji, lata 60. XX wieku fot. archiwum
Krakowski Oddział IPN i „DZIENNIK POLSKI” PRZYPOMINAJĄ. 18 sierpnia 1976. Umiera Sługa Boży ksiądz Roman Kotlarz. Kilka dni wcześniej, za publiczne wsparcie robotników Radomia i Ursusa, zostaje dotkliwie pobity przez funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa.

24 czerwca 1976 r. na posiedzeniu sejmu PRL rząd Piotra Jaroszewicza zapowiedział drastyczne podwyżki cen żywności. Następnego dnia strajkowała prawie cała Polska. W MSW odnotowano 119 strajkujących zakładów pracy z ponad 80 tysiącami pracowników.

Najostrzejszy przebieg miały protesty w Radomiu, gdzie na strajki i manifestacje komuniści odpowiedzieli falą represji, stosując wobec zatrzymanych tzw. ścieżki zdrowia, których konsekwencją były ciężkie uszkodzenia ciała, a nawet wypadki śmierci. Wiele osób zostało aresztowanych, fałszywie oskarżonych i skazanych na kary więzienia. Były to bezprawne działania funkcjonariuszy SB, MO i ZOMO prowadzone w ramach operacji o kryptonimie „Lato 76”.

Ludzie chcą szacunku
Jednym z bohaterów czerwcowej rewolty robotników i ofiarą odwetu bezpieki stał się ks. Roman Kotlarz, administrator parafii Pelagów, oddalonej o 4 km od Radomia. W dniu protestu, 25 czerwca 1976 r., będąc w mieście, zobaczył na ulicach tłum ludzi idących w kierunku gmachu Komitetu Wojewódzkiego PZPR. Włączył się w pochód, a manifestanci, rozpoznawszy księdza, wołali: Ksiądz z nami to i parafia z nami.

Na schodach kościoła św. Trójcy ks. Roman Kotlarz pożegnał protestujących, błogosławiąc ich znakiem krzyża świętego i słowami: „Matko Najświętsza, któraś pod krzyżem stała, pobłogosław tym dzieciom, które pragną chleba powszedniego”. W ciągu następnych kilku tygodni modlił się podczas odprawianych nabożeństw w intencji represjonowanych i wyrzucanych z pracy robotników, a w kazaniach popierał słuszność radomskiego protestu.

W niedzielę 11 lipca 1976 r. mówił podczas mszy św.: „Człowiek chce, Kochani, by miał czym oddychać, chce mieć coś do jedzenia, nawet waży się krew przelewać o chleb, jak to było na ulicach miast Wybrzeża! […] Człowiek dzisiaj pragnie nie tylko pieniędzy, chleba, mieszkania, lodówki, telewizora, samochodu. Człowiek pragnie prawdy, sprawiedliwości, szacunku i wolności. Ludzie chcą dzisiaj szacunku, wołają o szacunek! I mają niektórzy odwagę upomnieć się tu i tam w obronie swej ludzkiej godności”.

Obecni na nabożeństwie funkcjonariusze SB nagrywali całe kazanie. Również do nich zwrócił się ksiądz słowami: „A jeżeli w tej chwili jest tu ktoś, aby podsłuchiwać księdza, to pomódlmy się o rozum, o tchnienie w jego serce”. A do wiernych zwrócił się: „Ukochani, jesteśmy zobowiązani wobec tych naszych braci Polaków, którzy w tej chwili ogromne cierpią katorgi. Nie wolno nam milczeć. Nie wolno nam się nie modlić za nich”.

Takich publicznych głosów poparcia było wówczas niewiele. Komenda Wojewódzka MO w Radomiu odnotowała nawet, że większość księży zdecydowanie potępiła „wybryki chuligańskie”, wyrażając pogląd, że „sprawców kradzieży i demolowania należy surowo karać, po uprzednim dokładnym sprawdzeniu, by nie ucierpieli ludzie, którzy w tłumie znaleźli się przypadkowo”.

Kara
Ks. Roman Kotlarz za swój gest solidarności z ludźmi pracy zapłacił życiem. Następnego dnia po wspomnianym kazaniu został wzywany do Prokuratury Wojewódzkiej w Radomiu na przesłuchanie. Żądano od niego odwołania słów, które publicznie wypowiedział na kazaniu. Straszono sankcjami karnymi, a mimo to ks. Kotlarz był wierny swoim słowom. Urząd do Spraw Wyznań wysłał oficjalne pismo do Kurii Diecezji Sandomierskiej, domagając się „stanowczych zarządzeń w sprawie szkodliwej działalności dla Państwa ks. Romana Kotlarza”.

Kuria broniła kapłana w liście z 5 sierpnia 1976 r., twierdząc, że „upomniał się on jedynie o prawo człowieka do wolności pracy, a nie wspominał nic o władzy ani nie pochwalał niszczenia majątku społecznego”.

Ks. Roman Kotlarz był systematycznie nachodzony na plebani przez tzw. nieznanych sprawców. Funkcjonariusze SB bili go i nękali psychicznie. Jedna z parafianek, Krystyna Stancel, przygotowująca mu posiłki na plebanii, była świadkiem napadów na księdza. Wspomina, iż „spośród pięciu przyjeżdżających czarną wołgą, dwóch zawsze zostawało w samochodzie. Pozostali znęcali się na księdzem”. Ślady pobicia widział m.in. bratanek księdza Eugeniusz Kot larz. Opisywał je jako „smugowate, sine pręgi przypominające ślady od uderzeń gumową policyjną pałką”.

Dwa tygodnie przed śmiercią zastał stryja w krytycznym stanie psychicznym, dotkliwie pobitego. Marian Piotrowski, ordynator Szpitala Psychiatrycznego w Krychnowicach, w którym ks. Kotlarz pracował jako kapelan, wspominał jego ostatnią wizytę duszpasterską u chorych: „Ostatni raz, jak go spotkałem na terenie szpitala, wyglądał bardzo podejrzanie, był w stanie podniecenia. Na moje pytanie, co się dzieje, dlaczego tak źle chodzi, ksiądz odpowiedział, że spotkało go nieszczęście, został wieczorem około godz. 21.00 pobity na własnej plebanii […] Powiedzieli: »Bijemy cię za to, żeś robotników bałamucił, w głowach im przewracałeś. Nie twoja sprawa!« […] Bili go od jednego do drugiego. Jeden uderzał, ksiądz pchnięty trafiał na drugiego. Tamten mu też dokładał. I tak było około pół godziny. Tak, że ksiądz w końcu upadł na podłogę, prawie stracił przytomność. A oni mu na odchodnym powiedzieli, żeby nikomu nic nie mówił, bo jeszcze przyjadą”.

Swoją ostatnią mszę św. ks. Roman Kotlarz odprawił 15 sierpnia 1976 r., w święto Wniebowzięcia Maryi Panny. Przy ołtarzu nagle zasłabł, krzyknął: „Matko ratuj!” i stracił przytomność. Po przewiezieniu do Szpitala Psychiatrycznego w Krychowicach zmarł 18 sierpnia 1976 r.

Śmierć niewyjaśniona
Jako pierwszy wiadomość o śmierci ks. Romana Kotlarza podał Komitet Obrony Robotników, potwierdzając, że była ona dziełem SB. Chociaż Kościół nie zajął wówczas publicznie stanowiska w tej sprawie, to jednak pozwolił Wojciechowi Ziembińskiemu, działaczowi KOR i Ruchu Obrony Praw Człowieka, na prowadzenie dochodzenia, którego owocem był obszerny raport o okolicznościach śmierci kapłana.

Ziembiński ponownie wrócił do tej sprawy w 1981 r., kiedy to radomska „Solidarność” zażądała publicznego wyjaśnienia tajemnicy śmierci księdza. Jednak dopiero w 1991 r., na wniosek Komisji Rehabilitacji „Czerwiec ’76”, Prokuratura Wojewódzka w Radomiu wszczęła śledztwo w sprawie osób winnych śmierci ks. Romana Kotlarza.

Jak z niego wynika, SB interesowała się kapłanem na długo przed 1976 r. Od samego początku swej posługi kapłańskiej był inwigilowany przez bezpiekę, głównie z powodu treści wygłaszanych kazań, w których krytykował bezbożny system wychowywania młodzieży, stawał w obronie krzyża i nauki religii w szkołach. Pod naciskiem władz partyjnych na kurię biskupią, przenoszony był z miejsca na miejsce, pracując kolejno jako wikariusz w Szydłowcu, Żarnowie i Koprzywnicy.

W 1959 r. bezpieka raportowała, że: „W ostatnim czasie na terenie parafii Koprzywnica ze strony ks. Kotlarza stwierdzono szereg szkodliwych wystąpień, które wytwarzają niepokój wśród miejscowej ludności i doprowadzają do skłócenia, kształtują opinię jakoby kierownictwo szkoły w Koprzywnicy i inspektorat Oświaty PPRN w Sandomierzu prowadziły walkę z religią oraz wypowiada różne złośliwe dygresje pod adresem obecnego ustroju i władz państwowych. Dowodem tego są wygłoszone przez niego kazania w dniach 24 i 31 sierpnia 1958 r., 4 i 6 stycznia 1959 r., wypowiedź do dzieci klasy V w dniu 26 stycznia 1959 r. na okoliczność organizacji młodzieżowej, wypowiedź do zebranych w zakrystii w dniu 10 maja 1959 r. i inne”.

Parafianie Pelagowa, gdzie rozpoczął pracę w 1961 r., zeznawali, iż nieznani im mężczyźni nachodzili księdza w czerwcu 1966 r. i zimą 1975 r. Natomiast funkcjonariusze dawnego posterunku MO w Kowali, przesłuchiwani w charakterze świadków, potwierdzili, iż zainteresowanie osobą księdza Kotlarza ze strony Wydziału IV SB wzmogło się po wydarzeniach czerwcowych. Prokurator Krzysztof Oleś stwierdził też, że bezspornie w okresie od 25 czerwca do 16 sierpnia 1976 r. stosowana była wobec ks. Romana Kotlarza przemoc fizyczna w postaci pobić: „Fakty te miały miejsce zarówno na plebanii w Pelagowie jak i w Komendzie MO w Radomiu, gdzie ks. Kotlarz był wzywany, skąd należy wnosić, że sprawcami tych pobić byli funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa Wydziału IV WUSW w Radomiu”.

Jednak wobec braku dostatecznych dowodów obciążających funkcjonariuszy tegoż Wydziału, postępowanie umorzył. Winni nie ponieśli kary i do dziś nie wiadomo, kto podejmował decyzje oraz kto zadawał śmiertelne ciosy.

W 1976 r. w Wydziale IV SB WUSW w Radomiu pracowało 15 funkcjonariuszy. Odpowiedzialnym za jego działania był Ryszard Rypiński - naczelnik wydziału, a podlegali mu: Edward Kos, Józef Żuchnicki, Leszek Dziedzic, Marian Mechowski, Leon Boczek, Wiesław Skrzypek, Lucjan Koczorowski, Adam Kawałek, Eligiusz Wierzbicki, Władysław Baranowski, Ryszard Jeruze, Władysław Sętkiewicz i Jan Turczynowski.

Sługa Boży
Ks. Roman Kotlarz został pochowany w rodzinnych Koniemłotach, gdyż władze Radomia zabroniły pochówku na miejskim cmentarzu. Chociaż jego pogrzeb przerodził się w patriotyczną manifestację, w przemówieniach przy trumnie nie podniesiono ani jednego akcentu odnoszącego się do jego tragicznej śmierci, tak, jakby to był zwykły pogrzeb po naturalnym zgonie.

Mimo to wśród parafian zrodził się spontaniczny kult niezłomnego kapłana. Do dnia dzisiejszego, co roku organizowane są pielgrzymki do jego grobu w rocznicę śmierci. W świadomości społecznej z wolna przywracana jest pamięć o nim, a Kościół rozpoczął jego proces beatyfikacyjny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski