W czasie ferii i wakacji spotykaliśmy się dwa razy dziennie - świat osobno nie był naszym światem. Kiedy zdarzyło się, że w tym czasie musiał wyjechać, pisaliśmy każdego dnia listy na wspólnie wybranej papeterii "Bajka".
Ja mieszkałam na peryferiach. Mama robiła mi wymówki, że przez moją nieustającą korespondencję stary listonosz musi się codziennie tak daleko fatygować.
To była miłość, od której kręciło się w głowie, a myśli dostawały skrzydeł. Niestety, taka miłość czasem nie mieści się w normalnym życiu. Tak właśnie było z naszą. Równocześnie stawała się niecierpliwa i zaborcza.
Lublin i Kraków dzieliły wszystkie kilometry świata. Za dużo. Spotkania były coraz bardziej niespokojne. Potem już tylko dramatyczne rozmowy, podejrzenia, jakieś kwiaty w zielonym wazonie, jakiś czekany, nigdy nie otrzymany list
W końcu długo wymyślane zdanie wysłane w ostatnim liście: "Byliśmy stworzeni do przeżycia pięknego romansu. Żegnaj". Nie spotkaliśmy się już nigdy.
Wiem, że dziś brzmi to okropnie pretensjonalnie. Potem znalazła mnie inna miłość, wszak ma niejedno imię. Czasem jednak myślę o Nim. Wiem, że ukończył medycynę i mieszka w pewnym nadmorskim mieście. Chciałabym Go zobaczyć. Mieć na głowie czapkę niewidkę i podejść na tyle blisko, by przekonać się, czy ma te same oczy? Uśmiech? Nie szkodzi, że w zmarszczkach.
Kiedyś na poczcie prawie otworzyłam książkę telefoniczną, w której mogłabym znaleźć jego numer telefonu. Odłożyłam ją.
Hanna, 62 lata
(Nazwisko do wiadomości redakcji)
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?