Było deszczowo w Święto Kwitnących Jabłoni

- Do nieba jednak jest daleko, ale nie aż tak bardzo - żartował sadownik Józef Klimek w trakcie wczorajszego Święta Kwitnących Jabłoni w Łącku.

Podczas porannej mszy modlił się o ładną pogodę. Po wyjściu z kościoła maszerował do amfiteatru na Jeżowej Górze pod parasolem, ale kiedy doszedł, zaświeciło słońce.

- Widać modlitwa dotarła do nieba i to w takim samym czasie co nasz marsz przez wieś - mówił rolnik. W deszczu najtrudniej iść było Góralskiej Orkiestrze Dętej im. Tadeusza Moryty, bo muzycy i dyrygent dr Stanisław Strączek parasoli rozłoży nie mogli.

Mimo deszczu turyści z całej Polski zjawili się na Święcie Kwitnących Jabłoni, by z sadownikami cieszyć się na dobre plony, bo sady pięknie zakwitły. Dodatkowo czekała ich wspaniała zabawa w stylu folk. Świętowanie łąckich górali zaczęło się zaskakująco.

Kiedy wójt Łącka Jan Dziedzina ogłosił rozpoczęcie imprezy, zaprosił na scenę dwóch poprzedników Franciszka Młynarczyka i Janusza Klaga.

Razem podziękowali wojewodzie Jerzemu Millerowi za pomoc w usuwaniu powodziowych zniszczeń w czasie, kiedy oni rządzili gminą. Święto Kwitnących Jabłoni, najstarsza w Małopolsce impreza folklorystyczna, zainicjowana w 1947 r., pomimo kaprysów aury zapełniła po brzegi amfiteatr na Jeżowej Górze.

Po przerwie oklaskiwano chór "Zew Gór", reaktywowany przy łąckiej parafii. Obok znanego zespołu "Górale Łąccy" tańczyły i śpiewały grupy dziecięce. Gromkimi brawami przyjmowano aktorów z ławeczki w serialu "Ranczo", czyli kabaret "KaŁaMaSz.

W programie był występ laureata telewizyjnego show Mateusza Ziółki oraz gwiazdy wieczoru - Mroza.

Wokół amfiteatru odbywał się kiermasz. Oblegane były stoiska promocyjne produktów regionalnych pod szyldem "Zasmakuj w Małopolsce". Twórcy ludowi prezentowali swoje dzieła, a sadownicy sprzedawali jabłka z ubiegłorocznych plonów.