MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Było ich stać tylko na remis

Redakcja
EKSTRAKLASA. Piłkarze "Białej Gwiazdy" rozegrali wczoraj w Gdańsku kiepskie spotkanie. Po takiej grze, jaką zaprezentowali podopieczni trenera Tomasza Kulawika, punkt zdobyty na PGE Arenie trzeba uznać za ich sukces.

LECHIA GDAŃSK - WISŁA KRAKÓW 0:0. Bezbramkowym remisem zakończyło się wczorajsze spotkanie w Gdańsku. Choć mecz Lechii z Wisłą rozegrany został już w kwietniu, to na PGE Arenie o wiośnie mowy nie było.

Przenikliwe zimno i padający śnieg - w takiej scenerii toczyła się wczoraj gra, która nie stała zresztą na najwyższym poziomie. Był to po prostu słaby mecz, w którym więcej z gry mieli gospodarze, ale nie potrafili tego przekuć na trzy punkty. Wisła zagrała natomiast bezbarwnie i w takiej sytuacji powinna szanować remis i fakt, że ciągle jest niepokonana w rundzie wiosennej.

Poziom meczu nie rzucał więc nikogo na kolana, a również atmosfera na trybunach, choć grały zaprzyjaźnione ze sobą kluby, była daleka od piłkarskiego święta. Wszystko w związku tragiczną śmiercią dwójki kibiców Lechii, którzy zginęli w wypadku autokaru, wracając z wyjazdu "biało-zielonych" do Gliwic. Wczoraj większość kibiców przyszła na stadion ubrana na czarno, fani przygotowali specjalną oprawę, upamiętniającą zmarłych kolegów, a w pierwszej połowie nie był prowadzony doping. Pamięć zmarłych uczcili też piłkarze, którzy na boisko wyszli w specjalnych koszulkach, a obie drużyny zagrały z czarnymi opaskami na rękawach.

Trener Tomasz Kulawik nie zaskoczył składem. Wystawił dokładnie taką jedenastkę, jakiej można się było spodziewać. Od początku zagrali zatem przede wszystkim ofensywni Łukasz Garguła i Kamil Kosowski, którzy jeszcze niedawno zmagali się z kontuzjami.

Wisła miała więc teoretycznie wzmocnioną siłę ognia w ofensywie, ale w ogóle nie było tego widać. W pierwszej połowie gra toczyła się najczęściej w środku pola, a jeśli któraś ze stron atakowała w bardziej przekonujący sposób, to była to Lechia. Gospodarze kilka razy ruszyli ostro do przodu skrzydłami. Te akcje kończyły się dośrodkowaniami w pole karne, ale na szczęście dla wiślaków nie miał kto w "szesnastce" dostawić nogi i posłać piłkę do siatki.

Krakowianie w pierwszym kwadransie odpowiedzieli jedynie strzałem Patryka Małeckiego, a później przez długie minuty nie byli w stanie przeprowadzić składnej akcji. Mieliśmy zatem dość bezbarwny okres gry, bo i Lechia mocno wyhamowała. Dość powiedzieć, że najgroźniej pod bramką Wisły było wtedy, gdy niepotrzebnie Sergei Pareiko zaczął bawić się piłką, którą o mały włos nie zabrał mu Ricardinho. Skończyło się jednak tylko na rzucie rożnym.

Krakowianie dopiero w samej końcówce groźniej zaatakowali. Najpierw podawał Kamil Kosowski, ale Rafałowi Boguskiemu w sytuacji sam na sam z Michałem Buchalikiem zabrakło nieco zdecydowania i bramkarz Lechii zdołał uprzedzić wiślaka. Chwilę później po podaniu Łukasza Garguły piłkę do siatki posłał Patryk Małecki, lecz sędzia odgwizdał spalonego. W tej sytuacji zabrakło trochę szczęścia, bo ofsajd, jeżeli w ogóle był, to minimalny.

Najlepiej jednak całą, słabą pierwszą połowę podsumował w przerwie Kamil Kosowski, który stwierdził: - Wygląda to tak, jakbyśmy nie chcieli grać w piłkę...

Przerwa nie przyniosła większej zmiany w obrazie gry. Może tylko Lechia nieco przyspieszyła, ale poza strzałami z dystansu gospodarze nie potrafili poważniej zagrozić bramce Pareiki. W pierwszym kwadransie po przerwie Wisła w ogóle nie zagrażała Lechii. Krakowianie mieli wyraźny problem w wyprowadzaniem piłki ze swojej połowy. Mnożyły się proste, niewymuszone straty. Tak jak choćby w 62 min, gdy po niefrasobliwym zagraniu Cezarego Wilka dobrą okazję miał Paweł Buzała.
Widząc, jak kiepsko radzi sobie w ofensywie jego zespół, Tomasz Kulawik zrobił jednocześnie dwie zmiany, posyłając na boisko Emmanuela Sarkiego i Cwetana Genkowa.

Nic to nie zmieniło. Mało tego, to napór Lechii rósł, a kilka razy na przedpolu bramki Wisły mocno się zakotłowało. Krakowianie dopiero w końcówce zdołali się odgryźć kilka razy, ale ani Cwetan Genkow, ani Garguła nie zamienili na bramki swoich okazji. Lechia też nie była w stanie przeprowadzić jednej, skutecznej akcji. Gospodarze i tak jednak zanotowali postęp. Odkąd wrócili do ekstraklasy w 2008 roku, był to pierwszy punkt, jaki wywalczyli na swoim terenie w starciu z Wisłą. Krakowianie też z remisu powinni być zadowoleni, bo wczoraj na więcej po prostu nie zasłużyli.

ZDANIEM TRENERÓW

Tomasz Kulawik, Wisła Kraków:

- Rozegraliśmy najsłabsze spotkanie ze wszystkich do tej pory. Mieliśmy mnóstwo strat i to takich, których nie wymuszali rywale. Przez te straty od samego początku źle weszliśmy w ten mecz i później jego obraz był taki, jak wszyscy widzieli.

Bogusław Kaczmarek, Lechia Gdańsk:

- To był drugi, kolejny dobry mecz w naszym wykonaniu. Tak jak jednak nie zdobyliśmy nawet punktu w meczu z Piastem, tak teraz mamy tylko remis. To my mieliśmy inicjatywę w tym spotkaniu, to my dyktowaliśmy warunki od samego początku. Stworzyliśmy sobie też kilka dobrych sytuacji, które mogliśmy zamienić na bramki. Na pewno w przeprowadzaniu płynnych akcji przeszkadzało obu drużynom kiepskie boisko. Mimo tych trudności, potwierdziliśmy, że jesteśmy dobrze przygotowani do sezonu. Oczywiście szkoda, że nie strzeliliśmy zwycięskiej bramki, ale z drugiej strony plusem jest, że zagraliśmy na zero w tyłach. Ostatnio to nam się nie zdarzało. Walczyliśmy o zwycięstwo, ale też nie można zapominać, że Wisła ma jakość. Gra w tym zespole wielu wartościowych zawodników. Dlatego nawet ten jeden punkt stanowi dla nas wartość, choć - powtórzę jeszcze raz - walczyliśmy o zwycięstwo.   (BK)

LECHIA GDAŃSK - WISŁA KRAKÓW 0:0

WISŁA KRAKÓW

1-4-2-3-1

Pareiko   5

Jovanović   5

Głowacki   5

Chavez   5

Jaliens   5

Wilk   4

Sobolewski   5

Małecki   5

Garguła   4

(86 Chrapek)

Kosowski   5

(63 Sarki)

Boguski   4

(64 Genkow)

LECHIA GDAŃSK

1-4-2-3-1

Buchalik   6

Deleu   5

Janicki   5

Bieniuk   6

Brożek   5

Surma   6  

Pietrowski   5

Ricardinho   5

(86 Kacprzycki)

Machaj   5  

(80 Duda)

Buzała   5

Wiśniewski   5    

MECZ W LICZBACH

Sędziowali: Marcin Borski z Warszawy oraz Maciej Szymanik z Warszawy i Marcin Hankiewicz z Łodzi.

Żółte kartki: Pietrowski (36, faul), Deleu (26, faul) - Sobolewski (66, faul).

Widzów: 13 937.

Bartosz Karcz, Gdańsk

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski