Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bystrzycki optymizm

Redakcja
Felieton prawyborczy

MACIEJ RADWAN

MACIEJ RADWAN

Felieton prawyborczy

Kupowanie głosów za gotówkę jest starą tradycją cywilizacji śródziemnomorskiej, do której tak chętnie się odwołujemy

Podczas prawyborów w Bystrzycy Kłodzkiej, jak z oburzeniem doniosły media, doszło podobno do przypadków przekupstwa. Głosy kupowano za 20-25 złotych lub kieliszek wódki. Tym ma się tłumaczyć zaskakująco wysokie, w porównaniu do sondaży, poparcie, jakie w Bystrzycy otrzymała Samoobrona Andrzeja Leppera, a także Ruch Społeczny Alternatywa. To oni właśnie mieli płacić i fundować gorzałę.
 Oburzenie, z jakim przyjęto te praktyki, wydaje mi się obłudne. Kupowanie głosów jest samym jądrem wyborów. Żadna partia niczego innego nie robi, tylko stara się kupić wyborców obietnicami, że zapłaci - da pracę, forsę i święty spokój. Cała różnica polega na tym, że Samoobrona i Alternatywa, zamiast obiecywać, dały forsę z góry. Partie, które wywiązują się z obietnic jeszcze przed przejęciem władzy, budzą zaufanie. Na Lepperze można polegać. Dał przed prawyborami 25 złotych, przed prawdziwymi wyborami da może stówę, a po wyborach koło albo i dwa. Przed prawyborami wzmocnił obywatela setą, przed wyborami wesprze flaszką, a po wyborach - hulaj dusza.
 Ludzie mają niedobre doświadczenia z innymi partiami, które przyrzekają kokosy, a potem się wykręcają od spełnienia obietnic dziwnymi tłumaczeniami. A to koniunktura im spada, a to budżet się nie zamyka, to znów bilans chwieje się z nierównowagi, wszystko po to, żeby nie dać prostemu człowiekowi, tylko schować do własnej kieszeni i wejść z nią do rankingu polityków najzamożniejszych, _ergo _najzaradniejszych, czyli godnych poparcia. W Bystrzycy Kłodzkiej nastąpiło zdrowe odwrócenie zasad wyborczych - najpierw forsa, potem głos, a nie, jak było dotychczas, najpierw głos, potem forsa, ale czekaj tatka latka.
 Zresztą - kupowanie głosów za gotówkę jest starą tradycją cywilizacji śródziemnomorskiej, do której tak chętnie się odwołujemy. Pierwsze wybory, mające charakter publicznej licytacji, odbyły się w Rzymie
28 marca 193 roku po Chrystusie, po śmierci cesarza Publiusza Helviusa Pertynaksa, któremu pretorianie odcięli głowę. Prefekt Rzymu, Flawiusz Sulpicjan, który znajdował się w koszarach pretorianów, zdawał się pewnym kandydatem na następcę Pertynaksa. Mówiąc językiem współczesnym - prowadził w sondażach i badaniach opinii publicznej. Ale właśnie w tym czasie były konsul Marek Dydiusz Julian, znany bogacz, ucztował w miłym towarzystwie, które podpiwszy, zaczęło go podpuszczać, aby stanął także do wyborów. Julian, który też napitku sobie nie poskąpił, udał się na wiec wyborczy przed bramę koszar pretoriańskich. Podniesiono go w koszu do wysokości murów i tak odbyły się prawdziwie uczciwe wybory - 5 tysięcy sesterców na głowę, wołał na dziedzińcu Flawiusz Sulpicjan; 10 tysięcy - kontrował z kosza Julian. Kiedy przebicie doszło do 25 tysięcy sestercji, Flawiusz Sulpicjan się wycofał, bo uznał, że nie ma już kontrargumentów. Cesarzem wybrano jednogłośnie Dydiusza Juliana.
 Za te pieniądze nie narządził się zresztą długo, bo tylko 66 dni, ale to nie ma większego znaczenia - był w końcu cesarzem, wszedł do historii i może stanowić dla nas przykład. A o to przecież w wyborach chodzi.
 Dla mnie osobiście natomiast cała sprawa prawyborów w Bystrzycy Kłodzkiej stanowi wielkie pocieszenie. Ileż to się naczytałem ostatnio o demoralizacji społeczeństwa, o nieuczciwości, o skłonności do kantów. Bystrzyca dowodzi, że jest przeciwnie. Jesteśmy narodem ludzi rzetelnych i poczciwych. Ludzi dotrzymujących wszelkich umów, nawet zawartych na gębę. Polacy są po prostu ludźmi honoru, którym obca jest wszelka myśl o krętactwie.
 Pomyślcie tylko, taki mieszkaniec Bystrzycy, zmierzając do lokalu wyborczego, natrafia na stanowisko propagandowe Samoobrony, gdzie mu mówią - możesz się pan u nas wzmocnić setą poranną na krążenie, ale pod warunkiem, że obiecasz wrzucić do urny głos na Samoobronę. Obywatel obiecuje, wypija - i rzeczywiście wrzuca, jak obiecał. I to wszystko bez żadnej kontroli, bez nadzoru, bez poświadczenia wykonania zobowiązania. To samo ci, którzy zamiast lufy dostawali szmal. Też najpierw chowali pieniądze do kieszeni, a potem wywiązywali się uczciwie. Gdzie indziej byłoby to możliwe? W innych krajach wyborca by wziął, a nawet wypił i wrzucił, co by chciał. W razie czego tłumaczyłby się, że wypił, więc nie pamiętał, co miał wrzucić. A u nas nie - uczciwość przede wszystkim. Nawet po wódce.
 I to jest pociecha w tych trudnych czasach. Godność osobista wyborcy gwarantuje, że nie tylko w prawyborach, ale i w wyborach każdy będzie wrzucał jak należy. Dlatego na przyszłość polskiej demokracji możemy patrzeć z optymizmem, nawet przez tą bystrzycką szklaneczkę z wódką.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski